poniedziałek, 2 lipca 2012

Z dzienniczka samodzielnej Mononoke cz.3

Dopadło mnie życie. Nie, wcale nie chodziło o to, że gołąb nasrał mi na głowę, jak tylko przybyliśmy do Gdańska, ani nawet o to, że każdy kierownik sektora musi, choć raz przepracować inwentaryzację na stanowisku zwykłego, liczącego operatora. Tylko raczej chodzi o to, że właśnie ten raz przeżyłam. Muszę opieprzyć jeszcze moją chrzanioną ambicję, która gdy pytano mnie, czy na bank poradzę sobie na magazynie pełnym skrzynek piwa i zgrzewek picia, czy kartonów środków czyszczących, odpowiedziała za mnie, mimo że wszystko było poustawiane jedno na drugim, a policzyć trzeba było całość... Niestety to na dole też.

(czas wolny w Gdańsku - fotki wykonane moim nowym telefonem ;P)

Ramiona, kręgosłup, nogi... Moje ciało dziś jest nieczynne, a podejrzewam, że jutro będzie jeszcze gorzej. Cóż... duma chociaż cała. Właściwie to nawet nie wiem, co było gorsze: dźwiganie, czy skanowanie pojedynczych baloników, czy chorągiewek wielkanocnych...Poważną konkurencją są też rozwalone batony, kleje i jakieś kaszki, które intuicyjnie znajdywały obsmarowane klejem miejsca na rękach, aby chamsko się odznaczyć białymi plamami. Gdy na jednej z półek dotarłam do 3000 produktu - zwątpiłam. Szczególnie, że dojście było zawalone innymi paletami z ciężkimi rzeczami, a kartony rozsypywały się, pod najlżejszym dotknięciem. Miałam na szczęście kolegę, towarzysza niedoli, który chyba zwątpił szybciej niż ja. Wpadała też czasem jakaś dziewczyna kitrając się za stosami i chichrając ze mną po cichu. Byłą dość pomocna, ale mi ją zabrali ;(((. Mogło być jednak gorzej. Kontrola bowiem wykazała u kolegi, jakiś nieznany kod. Długo kręcił głową z niedowierzaniem, gdy kazano mu przekopać się tam jeszcze raz i po numerze seryjnym ów produkt znaleźć w stosie innych pierdółek.

(ja, ale nie powiększę mocniej bo się notka nie zmieści)

Druga część inwentaryzacji poszła sprawnie, bo miałam już tylko mówić,co mają robić inni, ew. im to demonstrować. O dziwo, mimo mojego młodego wyglądu i braku szefowskiej kamizelki, nikt słówkiem nie pisnął. Jeden czy drugi dłużej się zastanawiał, czy wykonać polecenie "małolaty", ale jakoś mnie słuchali. To było dość zaskakujące. Niegdyś nie umiałam się z nikim zintegrować, ani nie miałam odwagi czegoś załatwić odpowiednio. Dziś zawsze to ja się kłócę do ostatka, jeśli coś jest niesprawiedliwe, zawieram szybko kontakty i wzbudzam w ludziach autorytet. Myślałam niegdyś, że to niemożliwe z moim wyglądem, i że przez to do pracy mnie mogą nie przyjąć, bo zawsze zarządzać będę nową grupą osób, nie stałą, i zapewne nie raz będą sprawdzać na ile sobie mogą pozwolić, ale dziś nie boję się konfrontacji, i widzę, że inni też to wyczuwają chyba...

Skończyliśmy supermarket o 4 rano. Nogi mi odpadały, ręce drżały niebezpiecznie. Czekałam, aż ekipa zwinie sprzęt i... 
- Ty, ty, i ty - wskazano mnie palcem - W drugim sklepie nasza ekipa jest w lesie, jedziecie im pomóc.

Wydaje mi się, że to nie wymaga ode mnie żadnego komentarza, jak się poczułam? Usiadłam dopiero o 6 i nie pocieszało mnie, że dzięki tej interwencji więcej zarobiłam. Byłam głodna, zmęczona, śpiąca i na dodatek ulewa na dworze dostatecznie mocno obniżyła temperaturę, abym nabawiła się kataru. Pogoda była okropna, jechaliśmy slalomem między błyskawicami. Stwierdziłam, że nawet mnie to trochę przeraża, więc zamknęłam oczy i poszłam spać. Jak pojawia się strach, najlepiej olać jego przyczynę, wtedy rodzi się zdrowy dystans. Obudziłam się, jak przyjechaliśmy do Warszawy. Dobrze, że za każdą godzinę podróży też nam płacą. Płatnym spaniem zrekompensowałam sobie tamtą męczarnie i cieszę się, że mam to już za sobą. Zdecydowanie wolę być szefem, bo to nie boli.

--------------------------------------------------------------------
A skoro jesteśmy już w temacie... Mój facet powiedział, że dorastam. To... niby miłe, ale z drugiej strony oznacza, że nie jestem dla niego wystarczająco dorosła. Nie chcę szukać dla siebie usprawiedliwienia, czemu wcześniej nie znalazłam sobie pracy. Jak już wspomniałam byłam nieporadna i niepewna. Wstydziłam się iść do ZUS-u i zadać stertę pytań dot. czego mi wolno, a czego nie, aby nie wyjść na pazerną, ale rentę zachować. Zawsze też zapominałam dostatecznie wcześnie złożyć podanie na wychowawcę kolonijnego no i uznawałam, że właściwie więcej nie potrzebuję. Już pal licho oświadczyny, ale myślę, że on może mieć obawy przed rozpoczęciem ze mną wspólnego życia. U ciotki mam, jak u Pana Boga za piecem i choć on też całe studia mieszkał z rodzicami, to już długi czas od tego upłynął. Między nami jest 8 lat różnicy. Skończył studia mając 25 lat. Więc pomijając roczne bezrobocie jest na innym etapie życia już od lat 6. Jest pełen energii, ale już nie pamięta, jak to jest marzyć, mieć chęci do zmiany czegoś, mieć jakieś wyższe idee. Nie pamięta też, jak to jest móc nie pójść na wykład  często bagatelizuje mój wysiłek naukowy, bo on ma ileś tam dyżurów i wścieka się, gdy czasem sobie odpuszczam. Trochę przejmuje rolę opiekuna i czasami nie jest mi to na rękę.

Może jestem przewrażliwiona i tak tylko mu się rzekło, ale czuję, że coś może być na rzeczy, choć nigdy mi tego nie wyrzucał. Możliwe też, że był to jeden z podświadomych powodów, dla których wzięłam drugi kierunek i znalazłam pracę, chcąc mu pokazać, że mimo iż to tylko studia to pracuję tak samo ciężko jak on. Na szczęście była też masa innych powodów i pewnie, gdybym nie studiowała psychologii, nie zatrzymywałabym się przy każdej pierdółce rozkminiając, co jest uświadomione, a co przypadkiem, ale lubię zdawać sobie sprawę nawet z tych niezbyt miłych rzeczy. A Wy?

13 komentarzy:

  1. Do dużego brzuszka można się przytulić :D
    Duże brzuszki są fajne :D Takie misiowate ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi kiedyś M. rzekł, że jestem nieporadna, dotknęło mnie to do żywego. Dziś potrafię nawet sama zamówić sobie wizytę dentystyczną i jemu zrobić clubcard do tesco, niby nic, ale patrząc na to jak się czułam przyjeżdżając do UK a teraz, jest spory postęp. Choć czasem się zastanawiam czy właśnie to miał na celu mówiąc mi coś tak przykrego.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam wrażenie, że mój M to tylko te niemiłe rzeczy we mnie widzi, komentuje..bo te miłe nie wymagają komentarza??

    wybacz że rzadko zaglądam, ale Wojtuś pożera mi czas...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooj znam te inwentarzyacje. Przechodziłam kiedyś dokładnie to samo. Ale i tak wolałam magazyn od sklepu, bo na magazynie jest i tak większy porządek niż na sklepie. Ale ja się nigdy nie zgodziłam na inwentaryzację daleko poza Warszawą. Najdalej jak byłam to Sochaczew, ale to miałam bez transportu i chyba Zielonka (to już z busikiem). A tak z ciekawości zapytam - jaka firma? Może ta sama, w której ja kiedyś pracowałam...

    A co do tej niedojrzałości - nie znam się. Wiesz, myślę, że skoro jesteście ze sobą, to takie rzeczy trzeba obgadać. Bo jak są niedomówione problemy w związku to to się rozpada od środka. Bez sensu tłamsić w sobie niepewność, skoro można pogadać ;) powodzenia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A to inna firma. Mnie się zdarzały na inwentaryzacjach spleśniałe ubrania, ale to na sklepie...
    A teraz pracuje w fotointerpretacji - jest to w zasadzie jeden z działów fotogrametrii. Polego to na tym, że mam zdjęcia lotnicze spektrostrefowe (uczulone na bliką podczerwień) i na ich podstawie mam określić czy drzewostany są zdrowe i w jakim stopniu. Na takich zdjęciach doskonale widać, które są martwe, a które w świetnej formie. Ogólnie dosyć nudne i słabo płatne (bo jestem sudentem, a studentów się wykorzystuje, jak pewnie wiesz...) Pracuje na terenie SGGW, ale zatrudnia mnie zewnętrzna firma.
    Program - mam specjalny program, ktory wyswietla mi zdjecia w 3D, ale jest niestabilny i beznadziejny... Ale pocieszam się faktem, ze na uczelni uczyli mnie programu, ktory sluzy do tego samego co teraz robie i byl jeszcze gorszy, wiec w gruncie rzeczy nie jest jeszcze tak zle ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do brzuszka fajniej się przytula :DD
    skoro zdrad 0 to życzę wam żeby dalej to 0 było :)
    A popatrzeć.. zawsze można :D

    OdpowiedzUsuń
  7. podziwiam za samozaparcie i odwagę! :) Super! :) Co do podejścia A. do Ciebie, to chyba nie chodzi o to, że nie jesteś dla niego wystarczająco dorosła, może właśnie o to, że on czas beztroski i studiów, na których pojedyncze obowiązki można sobie odpuszczać, ma już za sobą, a Ty dopiero to poznajesz od jego strony :).

    co do planów na wakacje, nie mam większych. Jeśli chodzi o pracę, postanowiłam, że gdyby jakimś cudem coś się znalazło, w jakiś sposób mnie zainteresowało, to chętnie się tego podejmę, np. mojej wymarzonej pracy w sklepie zoologicznym ;). Poza tym, postanowiłam się wziąć za siebie, chcę przywieźć sobie, na czas wakacji, konia bliżej domu i zapisać się na jakiś fitness :). Tylko chwilowo ogarnęła mnie jakaś straszna niemoc, nie wiem. Niby się obroniłam raz-dwa, niby mam teraz przed sobą długie wakacje, a mam wrażenie, że świat się kończy...

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze: najgorsze zakwasy następują dnia trzeciego... :)
    Po drugie: słowa chłopaka wzięłabym za komplement i nie analizowała :)
    Po trzecie: polecam robić to co robisz dla siebie, a nie po to, żeby komuś coś udowadniać... to nie prowadzi do niczego dobrego...

    Udanego popołudnia :)

    P.S. Jeśli robi się jakiś poważny plan, nie byle sprzątanko... trzeba go tak ułożyć, żeby był na nasze siły :) żeby wykonanie go było dla nas możliwe i żebyśmy się nie zniechęcali...

    Nie jestem pewna czy jestem tą Małą Mi.. :) ale miło mi, że wpadłaś!

    OdpowiedzUsuń
  9. I jeszcze raz ja:

    Jasne! Zapraszam :) będzie mi bardzo miło :) a bloga o odchudzaniu nigdy nie prowadziłam... także wszystko jasne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No takk, do mnie to jak grochem o ścianę, a i tak zapomnę. xD DOBRA! Teraz zapiszę sobie na tablicy, którą mam zresztą przed sobą i codziennie na nią patrzę. BĘDĘ PAMIĘTAĆ!! XD
    Hmmmm, oj tam, źle od razu...Tak się złożyło, zupełnie nieświadomie zreszta... xd

    OdpowiedzUsuń
  11. Inwentaryzacja serio jest taka 'skomplikowana' ? I dlaczego tak daleko od domu pracujesz?
    Nie wiem czy chciałabym wkładać w to tyle wysiłku, bez względu na zarobki nawet...

    OdpowiedzUsuń
  12. tez za dużo myślę o tym co było jest i przede wszystkim o tym co będzie czy to wada, czy zlata? Nie wiem. A propos inwentaryzacji. Nie ma to jak ktoś cię właśnie w ten sposób doceni;/

    OdpowiedzUsuń