poniedziałek, 4 maja 2015

Zmiana adresu

Coraz mniej tutaj piszę, ale nie jest to związane bynajmniej z braku potrzeby pisania, a raczej z powodu skrępowania. Mój chłopak to stały bywalec mojego bloga i nawet tu nie mogę sobie na niego otwarcie ponarzekać ;). Jak i parę innych osób już zdobyło mój adres, więc wróciła chęć bycia anonimową. 

Jest jeden adres na którym już pisałam i nieliczni go znają, ale podam go zainteresowanym, jeśli podacie w komentarzach swoje maile. Kwestia tego, że jeśli będzie to nowy użytkownik, prawdopodobnie nie zaufam. Każdy przecież mógłby wymyślić sobie nick i prosić o dostęp, także zgłaszać się a w razie wątpliwości dopytam. 

Pozdrawiam
Mononoke

czwartek, 5 marca 2015

Co u mnie

Długo nie pisałam, ale niewiele dzieje się w moim życiu. Obawiam się jednak, że dużymi krokami zbliżam się do załamania. Miewałam już kiedyś epizody depresyjne, więc jestem przygotowana. Może ten epizod już trwa, tylko jest złagodzony moją nową miłością?

Niewiele u mnie nowego. Mojemu nowemu związkowi za 4 miesiące minie roczek i to on jest w moim życiu dominującym elementem. Straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę, też miała depresję i muszę przyznać, że zabrakło mi sił, aby ją wspierać, a strach o nią i jej samobójcze myśli po prostu mnie rozwalały, ale nie umiałam jej tego przyznać. Kiedy sama to odkryła było już za późno, postanowiła odejść.

Straciłam kontakt z A. i panem nr 2. Uwiera mnie to nadal, bo czuje, że wiele spraw zostało nie zakończonych, wiele rzeczy nie powiedzianych. Nie lubię takich sytuacji. Nie żałuję swoich wyborów, szczególnie że jeśli całe te bajki o drugich połówkach są prawdą, to w końcu takową znalazłam. Mój P., jest strasznie podobny do mnie, a fakt że rozumiemy się bez słów, lubimy to samo, sprawił, że ostatnio jest dla mnie jedynym akceptowalnym towarzystwem.

Wciąż denerwuję się o swoją przyszłość. Nie wiem co będzie dalej, magisterka nie ruszona, bonie mam do tego głowy. Za to w czerwcu już będę mieć duże problemy finansowe, więc chyba i tak muszę rozejrzeć się za jakąś pracą tymczasową, niezależnie od tego, kiedy się obronię.

Mój facet strasznie chce, abym jak najszybciej z nim zamieszkała, abyśmy pojechali na wakacje, a ja tylko rozkładam ręce, bo nie wiem, co przyniesie jutro. Ile odłożę pieniędzy z korepetycji nim skończy się rok szkolny, czy na wakacje nie pojadę na kolonie, a bronić nie będę się we wrześniu. Po prostu ciągle NIE WIEM i bardziej zależy mi na spłacie karty kredytowej, niż wakacjach. Z drugiej strony, czy jest coś co bardziej poprawia kobiecie humor, niż zakupy? Ostatnio kupuję dużo tanich gier. Odkryłam, jak zdobywać je za grosze, ale kupuje je w dużych ilościach, by zniknąć w nich na trochę, oderwać się od tej paskudnej swojej rzeczywistości.

Cóż... jest coraz gorzej. Muszę to przyznać. Jak dostałam mandat za totalną bzdurę i to najwyższy z możliwych, nawet jako border, miałam ochotę od razu rzucić się pod samochód. Przechodziłam na czerwonych światłach, nie dbając o swoje zdrowie. Oczywiście wiem, jakie to było głupie. Ale emocje buzujące we mnie są coraz większe. Na zewnątrz spokojna, obojętna, a wewnątrz wulkan. Nie umiem się uspokoić, po prostu czuję się bezradna wobec tego, co nadchodzi. Koniec wolności, koniec marzeń, trzeba podjąć nielubianą jakąś pracę, by przeżyć, a i tak nie będzie mnie stać na mieszkanie, ani na założenie rodziny. Polski rynek pracy wita. Jej.

Mam nadzieję, że u Was jest lepiej i jeszcze mnie jednak pamiętacie...