środa, 25 września 2013

Przekuć złość w szansę

Witajcie po dłuższej przerwie!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale po kolonii, która okazała się hardcorem, byłam wyczerpana psychicznie. Nie wiedziałam, czy jest sens to wszystko opowiadać. Z jednej strony dzieci skaczące z okien, masturbujące się przed innymi, czy pokazujące mi pupę, która "zmienia kolor pod prysznicem", brzmią zabawnie i są dobrym tematem, ale z drugiej moja cierpliwość była na wykończeniu. W dodatku ostatni dzień kolonii był też ostatnim moim kontaktem z matką. Walczyłam też o zaliczenie roku, bo moja praca empiryczna nie zachwycała nikogo, więc jak popsuła się pogoda po prostu nabawiłam się deprechy i chciałam, by wszyscy dali mi święty spokój. 


Przez zniknięcie matki muszę też odłożyć założenie firmy, bo matka opłacała mi jedne raty, których koszt spadł teraz niespodziewanie na mnie. Jestem na nią strasznie wściekła i zastanawiam się nad trwałym zerwaniem kontaktu. Po prostu nie wiem już, jak z nią postępować. Jak jestem obrażona na nią to się stara, jak jej wybaczam widząc, że układa swoje życie - znowu wpada w cug alkoholowy i znika. Ja się nawet pogodziłam z jej alkoholizmem, pokazywałam, że może na mnie liczyć, ale nie. Ona jak zapija np na tydzień, to przez rok boi mi się spojrzeć w oczy, bo się wstydzi. Mówiłam jej, że jak musi pić to trudno taki nałóg, wysyłałam na terapię, które okazały się nieskuteczne, a mimo to dalej bała się wrócić. Więc ja się pytam Was, co ja mam robić? Wkurza mnie, że jej wstyd i tchórzostwo są ważniejsze ode mnie, od jej jedynej rodziny, od moich uczuć: złości i rozczarowania, jakie mi sprawia. Nie da się przecież na to machnąć ręką, że ooo po roku nie odzywania się wyśle smsa z przepraszam. A z drugiej strony wiem, że próbowałam wszystkiego, ona się już nie zmieni, więc albo zaakceptuję tą sytuację, aby mieć z nią w ogóle jakiś kontakt, albo muszę go całkowicie zerwać i nie potrafię podjąć decyzji. No bo wiadomo, że chciałabym, by uczestniczyła w moim życiu, by wiedziała jak mi się wiedzie, by przyszła na mój ślub, poznała wnuki, a z drugiej strony jej znikanie mnie wykańcza psychicznie. Już pal licho, że  znienacka tracę matkę i nie wiem, kiedy się pojawi, ale nie mam pojęcia po prostu jak się zachować, gdy wróci. Obrazić się na trochę, by nie dać jej przyzwolenia? Postawić kolejne warunki, które i tak pewnie wypełni, po czym zaprzepaści? Machnąć ręką? Pokrzyczeć na nią? Po prostu do cholery nie wiem. Niedawno wysłała mi smsa w stylu, jakby chciała sobie coś zrobić, ale po prostu była pijana. A kto mi zwróci moje nerwy?

Wściekła na całą sytuację w dodatku jeszcze musiałam znaleźć jakąś pracę. Chciałam móc spłacić kredyt szybciej i odłożyć na wakacje w lutym, bo w tym roku nigdzie nie wyjeżdżałam. Wpadłam nawet na genialny pomysł bycia kobietą do towarzystwa. Niektórzy samotni desperaci płacą za to, że jakaś dziewuszka pójdzie z nimi do opery, czy na bankiet. No, ale mój facet nie przyjął tego dobrze, a przyjaciółka stwierdziła, że klienci mogą chcieć przekroczyć granice, choćby siłą i jakoś tak praca stała mi się mniej atrakcyjną, jak pomyślałam, że musiałabym płacić jeszcze jakiemuś kolesiowi za ochronę mej cnoty. Wpadłam, więc na kolejny pomysł: " no to jak nie pani do towarzystwa, to dużo zarobić można jeszcze w telewizji!". Jakimś cudem doczłapałam się na casting. Kazali mi odegrać scenkę kłótni ze starszą kobietą i wymyślić sobie sytuację, o co się kłócimy. Bez namysłu powiedziałam, że kobiet będzie moją mamą, alkoholiczką i właśnie wróciła z libacji. Kobieta była w swej roli tak bezczelna, a ja cóż... wyobraziłam sobie, że krzyczę na własną matkę. Powiedziałam jej prawie wszystko co chciałam, wyrzuciłam to z siebie i nawet nie zauważyłam, jak wszyscy się na mnie gapią. Kiedy skończyłam dopiero zrozumiałam, jak bardzo się spodobałam. Wszyscy mi gratulowali i byli pod wrażeniem, jak bardzo się wczuwam. Dostałam angaż w Malanowski i Partnerzy i prawdopodobnie Ukrytej Prawdzie. Nie dostałam, jednak roli od razu. Kobieta prowadząca przesłuchanie powiedziała, że chce poszukać mi jakiejś mocno emocjonalnej roli i, że mam czekać na telefon. Wyszłam cała w szoku. 


Mam w sobie tyle emocji. Zamkniętych, by nie wybuchły bezmyślnie, bym nikogo nie zraniła, bo jestem borderline, bo muszę wszystkie swoje uczucia analizować, czy są słuszne, czy pochodzą z zaburzenia. I po raz pierwszy tak po prostu, wszyscy byli zachwyceni, że krzyczę, że odczuwam prawdziwą złość. Może, może jak będę dostawać więcej roli, uda mi się pozbyć ich wszystkich? Może o to właśnie chodzi, by nasze własne zło, wykorzystać w dobrym celu, przekuć je w naszą szansę?