Zawaliłam jeden egzamin, będę musiała dokupić sobie pkt ECTS, ale jakoś się tym nie przejmuję. Moja firma nabiera coraz to wyraźniejszych kształtów, a im bardziej jestem przekonana, że miejsce pracy mieć będę, jakoś mniej zależy mi na studiach, które dadzą mi zaledwie tytuł. Jestem zła, że z mojej pasji, i tyle kasy co płaciłam na czesne (na UW trudno się dostać, więc celowałam w wieczorowe) , zostały tylko ulotne marzenia. Nie będę pracować w szpitalu psychiatrycznym, nie będę psychoterapeutą, nie, nie i nie, bo specjalizacja gówno daje, a w szpitalach nie ma miejsca. Wszystkie moje wyobrażenia runęły niczym domek z kart. Tak młodzi, to się właśnie dzieje z naszą przyszłością.
Pomyślałam, że jeśli ZUS mnie będzie krępował, zarejestruję firmę na moją mamę, która o dziwo wróciła i znów mi bardzo pomaga. Wiem, nie jest godna zaufania, ale nigdy przenigdy nie okradła, by mnie. Mam wrażenie, że to, że jestem jej córką, działa na nią nawet jak jest w cugu, nawet jak choroba wyciąga po nią swoje szpony i zawsze myśli, aby dać mi jak najwięcej. Poza tym, praktycznie prowadzi firmę swojego konkubenta. Płaci mu wszystkie podatki, zawiesza momentami, mają jakieś tam swoje systemu na ucieczkę od większych opłat i jakoś się kręci. Za 2 lata przerejestrowała by firmę na mnie i już. No nic zobaczymy, czy się zgodzi, bo przecież nie musi.
Muszę skończyć pracę empiryczną i tyle jeśli chodzi o tą sesję. W niedziele wyjeżdżam, jako wychowawca kolonijny, aż na miesiąc. Kierowniczka poprosiła mnie bym została na drugi turnus w Krynicy Morskiej. Niby fajnie, ale... miesiąc bez Miśka brzmi po prostu strasznie :(. Mam nadzieję, że szybko zleci.Wracam i szukam, jak największej ilości uczniów, aby wystartować od września. Brakuje mi trochę kasy odkąd paru mi odpadło, a w lutym chciałabym z Miśkiem wyjechać na wyspy Kanaryjskie, bądź gdzieś indziej na jakąś ofertę Last Minute do ciepłych krajów. Moja przyjaciółka na wyspach chce wynająć domek, więc po prostu byśmy się dorzucili, ale samodzielny przelot kosztuje więcej, niż niejedna wycieczka All Inclusive :((((. To takie niesprawiedliwe! Tak czy siak muszę odłożyć ok 3 000zł. Będzie mi łatwiej, bo jakoś na dniach dostanę kartę kredytową. Bardzo fajna oferta zresztą, wystarczy trochę pokombinować i korzysta się bezpłatnie, a odsetki naliczają po 60 dniach dopiero. Także moja wycieczka jest zabezpieczona, jakby co i już nie mogę się doczekać ;). Niestety wakacje mam trochę do dupy. Lipiec co prawda w fajnym miejscu ale z gimnazjalistami pod opieką, w sierpniu pewnie z jakiś turnus jeszcze wezmę, a od września przejmuję pacjentów, którzy biorą udział w projekcie, z którego piszę magisterkę. Muszę uczestniczyć w ich terapii, przeprowadzić wywiad.
Muszę też skończyć poprawiać powieść, nie ma bata. Ktoś może chce czytać na bieżąco, co poprawię i wyrażać szczerą opinię? No i oczywiście opierdalać jak kolejnego rozdziału nie wyślę na czas? To by chyba pomogło ^^'.
Tymczasem szykuję się na swój wyjazd. Potraktuję go jak obóz odchudzający, więc trzymajcie kciuki ;P