wtorek, 3 czerwca 2014

Porozstaniowe komplikacje

Wczoraj miałam 25 urodziny. Imprezę postanowiłam urządzić w najbliższą sobotę i przy układaniu listy gości po raz pierwszy poczułam problematyczność mojego rozstania z A. Nie dość, że głupio było mi dostawać życzenia od A., i jego współlokatora, który w dodatku wiedział, że szykuję imprezę, ale niestosownym by było go zaprosić... to jeszcze między nami zapanowała taka niezręczna cisza... On oczywiście rozumie, ale jemu samemu jest głupio pozostawać w kontakcie ze mną... Ot i klops.

A. z kolei ma urodziny za 2 dni. Planowałam zadzwonić do niego, ale widząc, że jego w moje nie było stać na nic więcej niż "100lat" opublikowane na mojej tablicy na fb, podejrzewam, że byłoby to dla niego za wcześnie słyszeć mój głos. Zresztą na Boga, co ja miałabym mu życzyć? Może wielkiej miłości i założenia rodziny, co? W dodatku każdy znajomy jego, jest znajomym bliższym lub dalszym, moim, czy moich znajomych. Powybierać ludzi, których chcę zaprosić, tak by nikt nie czuł się odrzucony i źle w towarzystwie to istna katorga! Co śmieszniejsze Pan nr 2 zadeklarował się być bez swojej dziewczyny, więc musiałam zrezygnować z kolei z naszych znajomych, którzy znają A., bo pewnikiem donieśliby do niego, że coś ze sobą kręcimy, a to byłby dla niego kolejny cios. Kto jak kto, ale Pana nr 2, A. nienawidzi z całego serca. Z pewnością też wytłumaczyłby sobie, że nasze rozstanie absolutnie nie było spowodowane jego zachowaniem, ale moimi romansami i choć pewnie łatwiej byłoby mu mnie znienawidzić i posłać do diabla, to fajnie by było, aby ułożył sobie w końcu życie i wyciągnął jakieś wnioski, skoro jego trzeci związek rozpada się po 3-4 latach bycia razem, nawet jak trochę mu to zajmie. Poprzedniczki wściekłe na niego, pod koniec związku wywinęły mu takie numery, że mógł je rzeczywiście o wszystko obwinić i rzeczywiście od początku naszego zachowywał się... ujmę to tak "po swojemu", dodatkowo wykorzystując mój brak doświadczenia. Dopiero z czasem to zauważyłam, że on na błędach się nie uczy. Bo i po co? One były złe. No ale mniejsza. Nie chcę, ani aby A. zadręczał się domysłami, ani żeby Pan nr 2 miał jakieś problemy z tego tytułu. Więc z listy gości wypadli ci, co mogliby je stworzyć. 

Potem z kolei o imprezę zaczęli dopytywać się wszyscy ci, którzy chcieliby dostać ode mnie szansę... Żartobliwie myślałam nawet, by zaprosić wszystkich tych facetów, i kto mi przyniesie najfajniejszy prezent ten szansę dostanie :P, no ale to byłoby samobójstwo. Już widzę miny wszystkich tych adoratorów, jak Pan nr 2 próbuje zgarniać nagrodę główną na ich oczach. Więc nie. Zaprosić jednego z nich, który wie, że na nic szczególnego liczyć nie może = dać mu nadzieję. 

Stwierdzam nieśmiało, że życie zajętej kobiety jest znacznie prostsze. Argument "mam chłopaka", jest zdecydowanie silniejszy od "nie mam ochoty" i zdecydowanie mocniej odstrasza upierdliwców.

Dodajmy do tego sesję i w dodatku muszę uważać, by nikt mnie nie porwał, bo mój Pan nie do końca skumał, że wcale nie chciałam, by był moim Panem i wyszło to tak niechcący.... Mam istny mętlik w głowie. Nawet, jak owego Pana blokłam na skypie, i skłamałam że wyjeżdżam za granicę dorobić parę groszy, więc nie może pisać smsów, bo będą droższe... to...:

Oczywiście padają i "milsze" groźby, więc zobaczymy, co czas pokaże, czy to tylko puste słowa, czy mam się czego bać. A znając moje szczęście i tak zacznie do mnie wydzwaniać, akurat kiedy w końcu umówię się z moim potencjalnym kochankiem, z którym jestem już coraz bliżej. To straszne, ale nie miałam pojęcia, że można na kogoś nakręcić się aż tak przez internet! Myślę, że nasza fantazja o seksie z nieznajomym na pierwszym spotkaniu już średnio jest aktualna, bo on dla mnie w ogóle obcy nie jest. Może na potrzeby bloga, ale żeby nie mylił się Wam z Panem, autorem powyższych komunikatów, nazwę go Panem Skypem? na początku pisałam o nim Pan Dominant, ale po moim niefortunnym zaciąganiu informacji o świecie bdsm, zdecydowanie chcę rozdzielić sfery dominacji, od pewnych siebie i stanowczych, normalnych facetów. Pan Skypi, jest zdecydowanym młodym mężczyzną, który nie potrzebuje żadnej dodatkowej otoczki, a ja tylko wyglądam naszego spotkania, które ma się odbyć po 7 czerwca. Już bliżej, jak dalej, choć... sama nie wiem czy to naprawdę normalne czuć takie pożądanie do kogoś, kogo się nigdy jeszcze nie widziało na oczy, poza skypem, rzecz jasna? Czuć chemię przez monitor? Zdarzyło się to Wam kiedyś?

12 komentarzy:

  1. Chemię przez monitor? Na okrągło, doprowadziło to do kilku nerwów i złamanych męskich serc (absolutnie nie naumyślnie). Co sie zas tyczy pana z portalu, to jakby do mnie tak powiedzial ktokolwiek to w pysk by dostał. Dominacja, dominacją ,ale suką nikt mnie nie bedzie nazywał, ani sebie moim panem, co to , to nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy nie pogubiłaś sie trochę na tych miłosnych bezdrożach? Pan nr 2, A., Pan Skype + cała rzesza adoratorów. Niełatwe jest życie atrakcyjnej, czynnej randkowo dziewczyny. Musisz być "podstępna jak wąż i roztropna jak gołębica", bo oni wszyscy mają teraz czas polowania, a Ty nie jestes pod ochroną:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam Cię, nie jesteś znowu taka piękna żeby się o Ciebie zabijali... Powiedziałabym że wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszające, że wiesz jak wyglądam, ale wstydzisz się podpisać ;).Jeśli mnie znasz to pewnie wiesz też, że nie mam się za ósmy cud świata i wcale bym sie nie obraziła za szczerą opinię.

      Choć wśród znajomych nie z powodu wyglądu mam akurat powodzenie.

      Usuń
    2. Nie jest ciężko cię znaleźć na Facebook skoro pokazałaś kiedyś okładkę swojej książki (czy wierszy, nie pamiętam) gdzie było Twoje imię i nazwisko. Nie znam cię więc osobiście ale wiem jak wyglądasz i do jakiegoś piękna brakuje ci sporo.

      Usuń
    3. No widzisz, a jakoś na brak powodzenia nie narzekam :)

      BTW, czy gdzieś napisałam, że jestem piękna, że usilnie próbujesz mnie przekonać, że nie :D?

      Usuń
    4. Ja ciebie nie przekonuje tylko wyrażam swoje zdanie.

      Usuń
  4. Te wszystkie "pany" to w rzeczywistości chłopaki z megakompleksami albo gnojeni przez otoczenie w dzieciństwie, którzy teraz sobie odbijają "panosząc się" i udając maczo-sraczo.
    Dziwi mnie, że kogoś może kręcić coś takiego...o.0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie. Znam ludzi bez żadnych traum, których akurat to kręci. Tak samo, jak w Wyznaniach Uległej -> dziewczyna z normalnym dzieciństwem, ale podnieca się, gdy ktoś ją poniża i bije. Z naszej perspektywy może być to niedorzeczne, ale niektórzy już tak mają.

      Tylko nadal nie rozgryzłam, po co komu zawieranie takich relacji internetowych. Czemu się tak na mnie nakręcił, mimo mojej totalnej zlewki? Normalnie dominów to zniechęca dość szybko. Na portalu bdsm, jak się rozglądałam, to jednak czesto ludzie tworzyli takie internetowe relacje, gdzie w zasadzie upodobania bdsm zarezerwowane dla sypialni, nie mogły się odbywać, ale relacja miała się dobrze. Sprawa do rozgryzienia, choć nie wiem czy zbiorę się na odwagę by podpytać kogoś stamtąd biorąc pod uwagę taką przygodę, jak ta ostatnia.

      Usuń
  5. W życiu bym sobie nie pozwoliła, by ktoś nazwał mnie suką..

    OdpowiedzUsuń
  6. Namnożyło się tych anonimów. Ja jestem tym 00:38. Nazywam się Genia N. Apeluję do wszystkich pozostałych ukrytych, nie hejtujcie zbyt namiętnie, bo autorka zablokuje nasze wypotki. Dodam jeszcze, że nazywanie kogoś suką w w/w środowiskach jest oczywistą oczywistością. W tym przypadku to właśnie kręci i to podnieca obie strony, a ktoś stojący poza tymi społecznościami w życiu Warszawy tego nie pojmie.
    I jeszcze jedno: doceńcie szczerość autorki i naszą możliwość aktywnego uczestniczenia w jej życiu. Jestem po Twojej stronie - Genia N.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja po rozstaniu z moim ex miałam podobny problem więc po prostu nie zrobiłam urodzin. Haczyk polega na tym że akurat wypadała moja 18 -stka i impreza właściwie zrobiła się sama, pewna grupa przyjaciół rozesłała informacje do innych gdzie i o której mnie będzie można złapać a oni podstępem mnie zaciągnęli do baru. W efekcie miałam na urodzinach ponad 50 osób, nie kiwając nawet palcem. Obyło się przynajmniej bez dramatów, bo pojawili się Ci którzy nie mieli problemu z tym że się rozstałam z P., a płeć męska (znaczna większość osób na imprezie) była świadoma że ja nikogo z nich nie chce. Choć fakt, zaraz po tym jak zostałam singlem miałam napływ adoratorów ale wystarczyło kilka razy powiedzieć "nie" i był spokój :P

    OdpowiedzUsuń