wtorek, 17 czerwca 2014

Motywacja

Miałam chwilę załamania... Pojechałam do A., brakowało mi jego bliskości. Zdziwił się widząc mnie w drzwiach, ale wpuścił mnie do środka i nałożył na twarz maskę. Wyglądał dokładnie tak, gdy z nim zrywałam: ból w oczach i kamienna twarz. Postanowiłam mu powiedzieć o Panu nr Dwa i że nie wiem czy dobrze zrobiłam, czy dobrze że weszłam z nim w chorą relację i że zakończyłam nasz związek, że nie wiem co mam dalej robić, że czuję jak się rozpadam i zbliża się załamanie... O tym że jedna najlepsza przyjaciółka ma depresję, druga nawrót raka, że muszę być dla nich silna, ale nie daję rady... że brakuje mi bliskości...

A. przytulił mnie, usiedliśmy u niego na łóżku. Nadal niewzruszony moją postawą położył moją głowę sobie na kolana. Rozpłakałam się. Nie mogłam znieść, że był dla mnie taki dobry... Płakałam i prosiłam aby na mnie nakrzyczał, cokolwiek, bo serce mi pęknie za to, co mu zrobiłam, ale on tylko gładził mnie po głowie, aż w końcu... się obudziłam.

Sen był bardzo realistyczny. Bo rzeczywiście moje przyjaciółki są chore, rzeczywiście brakuje mi jego bliskości. Zerwałam z nim, bo i tak miałam jej niewiele, bo nawet nie chciał się starać by nasza relacja była dobra, ale zamieniłam "mało bliskości" na "zero bliskości". Z Panem nr Dwa to samo. Duma nie pozwala mi się do niego odzywać, ani dalej z nim sypiać, ani nawet odmówiłam zwykłemu spędzania czasu. Jestem zadowolona z tych decyzji, ale... ale czasami brakuje mi po prostu męskiego ramienia, który mnie obejmie. Nie wiem może to dziwne, ale ja nie lubię przytulać się do przyjaciół, kumpli, znajomych. Dla mnie przytulenie jest takim intymnym gestem, takim oddaniem się komuś, uznaniem jego nade mną opieki. Przytulenia takie przyjacielskie kompletnie nie są dla mnie satysfakcjonujące. Lubię wtulić się w kogoś przy kim czuję się bezpiecznie.

Pomyślałam, że może czas napisać do Pana nr Dwa, ale Pan Skypi na szczęście w końcu zaczął mówić o spotkaniu, więc z ulgą skupiłam się na możliwości wtulenia w jego ramiona, pozostając wierna swoim decyzjom. Choć sama nie wiem czy dobrze robię. Wciąż nie mogę go rozgryźć. Skypi jest inteligentny, przystojny, ma swoje wizje na życie - zupełnie odmienne od moich. Żyje chwilą, adrenaliną, sportem, gdzie tam ja sprzed komputera? Przecież nigdzie się z nim nie wybiorę. Nawet durna wycieczka rowerowa wyglądałaby tak, że on byłby w innym kraju, nim ja dojechałabym do pierwszych świateł. Jak tylko pojawia się rutyna, od razu z niej rezygnuje, nawet jak oznacza to odcięcie się od ludzi mu bliskich. Nie szuka związku, ale niedawno napisał, że mu coś odbija i chciałby się chyba zakochać. Cóż dobry timing, bo ja chyba już się zakochałam, ale czuję że my to byłaby jakaś katastrofa. W ogóle nie brałam go pod uwagę, jako partnera, szczególnie, że jest uczulony na koty ;P, to jego największa wada!

No ale chcąc czy nie, zaczęłam się zastanawiać nad jego filozofią. Przypomniałam sobie czas spędzony z Panem nr Dwa. Rolki, baseny, seks, imprezy, brak snu, spacery... Żyłam tak intensywnie, że w ogóle zapomniałam włączać komputer i choć zdecydowanie wolę spokój... chyba byłam wtedy zdecydowanie szczęśliwsza.

Mimo że przerażało mnie jak Skypi bez sentymentu mówił o wyrzuconych z jego życia ludzi, którzy nie pozwalali mu się rozwijać, wiedziałam o czym mówi. Dokładnie to czułam przy A., leżąc z nim któryś weekend z kolei w łóżku, gdy na zewnątrz była piękna pogoda. Gdy on całymi dniami tv i komp na przemian, a ja z nudów zaczęłam wówczas uzależniać się od gier online. Będąc z nim w związku przytyłam 20 kg! Ok, jasne miałam niedowagę więc nie wyglądam teraz źle, ale było kiepsko momentami...

Mam też wielu przyjaciół, co kupią pizzę gdy jestem na diecie, bo sami mają nadwagę, więc skoro ja jestem szczuplejsza to jaki problem? Albo zamiast mnie zmotywować do pisania, mówią że to głupie nakładać sobie samemu obowiązki, bo mało ich nakłada samo życie? Ludzie w większości wolą żyć wygodnie, żyć przeżywając przygody z kumplami przy piwku, na dyskotece, nie dbając o swoje zdrowie, ani o swój rozwój, bo w pewnym momencie każdy wsiąka w swoją pracę. Niewielu potrafi się dokształcać, albo zachowuje swoje górnolotne młodzieńcze marzenia.

Wiedziałam, że nie dorównam Skypiemu, ale z drugiej strony... czy musimy być tacy sami? On jeździ sobie teraz rowerkiem po górach, stawia na sport i figurę i osiąga swoje cele. Moje cele wiążą się czasem z siedzeniem przy kompie niestety, ale też mogę do nich dążyć. Nie da się uciec rutynie, ale można dalej się rozwijać. Chyba zrozumiałam w końcu o co mu chodzi. Popatrzyłam wstecz i przestraszyłam się, jak od dawna stoję w miejscu. Polubiłam wygodne, niewymagające życie. Skupiłam się na studiach, znajomych, imprezkach, facetach i zakopałam gdzieś potrzebę sukcesu, myśląc zresztą, że ten rok i tak nie będzie lepszy od poprzedniego...

No i wczoraj postanowiłam pójść spontanicznie na casting do mojej agencji. Bałam się, ale cieszyłam jednocześnie, bo oto schudłam 7 kg, mam opalonego już nieco pysia, zawsze to lepiej pokazać się przed kamerą. No ale zanim dostałam jakiekolwiek zadanie gdy opowiadałam o swoim doświadczeniu padło: STOP!

- To Ty już grałaś tutaj od nas w tym serialu? 
- Nooooo tak.
- I nigdzie poza tym? Tak serio nic ci nie dali?
- Nooooo nie.
- To co się nie przypominasz?

Ona się dziwiła, że ja mając za sobą rolę w serialu nie kułam żelaza póki gorące, ja się zdziwiłam, że od teraz wystarczy mi się jedynie "przypominać". Babka powiedziała, że będzie miała mnie na uwadze, że poszuka dla mnie czegoś sensownego, a tymczasem jako zapchajdziurę może mi zaproponować tylko rolę w ukrytej prawdzie na jeden odcinek. Cóż.. potrzebuję kasy jak zawsze, więc wybredna nie jestem. Zgodziłam się. Za tydzień zaczynamy nagrania... 

Najpierw ucieszyłam się, że to jedna z główniejszych ról i aż tyle tekstu, a potem... doczytałam... że jestem ciężarną!!! To po chuj ja chudłam skoro mi brzucha doczepią? :(

Tak czy siak czuję, że pierwszy raz od dawna zrobiłam krok naprzód i... spróbuję tym razem wziąć porządny rozpęd!

13 komentarzy:

  1. Matko jaki sen....

    Ach Ty gwiazdo filmowa, będziesz mi musiała podesłać tytuł odcinka żebym go w necie gdzieś znalazła bo się niedługo pozbędę polskiej telewizji :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne uczucie ten krok naprzód. Trzymam kciuki za ten krok jak i za każdy następny. Jesteś silna, dasz radę.
    Ku motywacji : https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t1.0-9/10435641_701060516598372_5483476103973826087_n.jpg

    OdpowiedzUsuń
  3. No i super! :) Ważne, by wiedzieć co się chce. Na każdej płaszczyźnie w koncu do tego dojdziesz i wtedy juz ulozysz sobie plan, by ten cel zdobyc ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przynajmniej masz określone priorytety.

    OdpowiedzUsuń
  5. Że też to życie spełnia marzenia, ale jakoś tak.. na odwyrtkę. Albo za późno, albo jak w krzywym zwierciadle:).Jednak z drugiej strony, przecież to fajnie, nabierasz następnych doświadczeń. Mimo wszystko, gratuluję i bardzo proszę, żebyś podała który to odcinek - pozdrowienia Genia N.

    OdpowiedzUsuń
  6. OO gratuluję udziały w filmie nawet 1 odcinek to coś ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry aktor zagra każdą rolę. :)
    Zobaczysz jak będziesz z brzuszkiem wyglądała :D
    u nas nie ma żadnych castingów, no może jutro - do Hells kitchen. Cóż, z przypadkowych składników, w 10 minut to można tylko zupę zacząć gotować według mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze gratuluję! Zawsze to krok naprzód, by osiągnąć swoje cele/sukces ;)

    Zadziwiające jak dobrze to ujęłaś. Naprawdę. Sama nie raz chciałabym się wypisac..

    OdpowiedzUsuń
  9. Weź rozpęd i trzymaj się w postanowieniu. A to, że schudłaś to dla siebie. Dla zdrowia. Lepszego samopoczucia.
    Jeśli chodzi o przytulenie. Również jest to dla mnie intymne doznanie... najlepiej z ukochanym.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzisz - ruszasz na przód. ;D Bardzo dobrze, gratuluję roli. Może potem się pochwalisz jak wyemitują odcinek? :>

    A z facetem podążaj za sercem, kto powiedział, że musicie mieć te same zainteresowania? Przeciwieństwa podobno się przyciągają! Zawsze idzie zainteresować drugą połowę czymś nowym.

    Zapraszam: dziecie-kwiatu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Też często mam takie realistyczne sny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawno mnie tu nie było, oj dawno... Wybacz zaniedbanie w czytaniu :/
    I pięknie, oby dalej propozycje ról spływały do Ciebie same :) Gratuluję :) Trzymam kciuki za ten i każdy następny krok naprzód :)
    Co do spraw "kardiologicznych" - świetnie, że wzięłaś sprawy w swoje ręce. Słusznie.
    A co do mnie, to ja nie bardzo nawet wiem jak to wszystko opisać. Albo za duży natłok myśli, albo pustka w głowie. No ale jakoś tam sobie egzystuję, trzymam się :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń