czwartek, 21 lutego 2013

Zwykły dzień, za którym tęsknię.

Budzik zadzwonił przed 5 rano. Oczekiwałam go, nie pamiętam już, kiedy dobrze spałam w nocy. Ubrałam się cichaczem, spakowałam kostium i ruszyłam na basen. O 6 mała rozgrzewka na lądzie, by wkrótce zanurzyć się w delikatnej wodzie. Skupiałam się jedynie na swoim oddechu, wydając śmieszny dźwięk przy wypuszczaniu powietrza. Uspokajało mnie to.

Potem pobiegłam na uczelnię. Miałam na 8, (koszmarna godzina). Z wykładu wyszłam do łazienki, bo był nudny i porobiłam kilka przysiadów, a tak, by nie stracić kondycji. Na okienkach starałam się integrować z grupą w uczelnianej stołówce i przypisując notatki na czysto jednym z moich ukochanych piór - nie mogło w nich być, ani jednego skreślenia. Wszyscy chwalili ich przejrzystość i chcieli kserować. Pochlebiało mi to.

W drodze z uczelni do czytelni, gdzie zaszywałam się na długie godziny uczyłam się przeróżnych słówek, z niemieckiego, japońskiego, angielskiego, łaciny... Chcąc być biegłym we wszystkich, tak chyba powinnam? Po bibliotece miałam taniec. Byłam zapisana i na taniec i na akrobatykę, chodziłam, więc czasem na oba jedno po drugim. 

W domu byłam późnym wieczorem. W sam raz, by wraz z interesującą lekturą udać się do łóżka i jedynie skłamać ciotce, że jadłam coś w ciągu dnia. "Kolejny dzień w czystości" - pogratulowałam sobie na koniec znów nie mogąc zasnąć. Moje serce biło tak strasznie szybko, jakby miało wyrwać się z piersi. Głupia adrenalina, chroni organizm, nie pozwalając spać...

_____________________________________________________

Po anoreksji zostało mi kilka dziwnych nawyków. Nie cierpię jeść rano, bo zaczynam szybko głodnieć. W ogóle nie cierpię jeść po kilka posiłków. Zazwyczaj wracam do domu i powoli konsumuję swój śniadanio-obiad-kolację, po jestem przekonana, że w ten sposób, napcham w siebie mniej, niż gdybym jadła na raty, odpoczywając między posiłkami. Odruchowo też sprawdzam, co ma ile kalorii. Nie liczę ich, ale nie potrafię się powstrzymać, by z ciekawości nie sprawdzić. To wszystko, nic więcej.

Wydaje mi się, że czułam tą dziwną pustkę nie dlatego, bo jestem leń, tylko dlatego, że utraciłam swój rygor wraz z chorobą. Tęsknię do niego. Kiedyś zaplanowana każda minuta, a dziś... nie mam co ze sobą robić przez wiele godzin, które wykorzystuję na trwonienie. 

Czuję duży żal, że nie mogłam zachować to, co było dobre. Dlaczego wracając do swojej wagi nie zatrzymałam się na 50 kg, tylko pobiłam swój rekord, rekordu? Dlaczego teraz nie potrafię nic zorganizować, zamiast zachować złoty środek? Próbuję się zebrać, wszystko sobie zaplanować na nowo, ale czuję, że i tym razem będzie to bezskuteczne. Jakbym straciła siłę woli... 

Często mówi się o charakterze sprzyjającym chorobie. Na anoreksję są bardziej narażone osoby ambitne, zorientowane na cel, lubiące kontrolę, perfekcjonistyczne. Na bulimię na odwrót: te które pragnęły by mieć kontrolę, ale nie umieją jej uzyskać, ambitne, ale nie potrafiące dążyć do celu. Ja miałąm typ mieszany z przewagą anoreksji i typowy dla niej charakter. A dziś? Dziś odeszły obie choroby, a ja zostałąm dodatkowo odmieniona, mimo że nie podoba mi się ta zmiana.

Czy wcześniej to ja byłam anoreksją, że bez niej nie umiem być taka jak dawniej?
Która "ja" jest prawdziwa? A może ta, z którą walczę to też tylko maska?


W życiu, jak zwykle do przodu tak, że hej. W ferie mieszkałam u A., tak, w międzyczasie były walentynki, jakieś imprezy, jacyś goście... 
JA: Misiek! Wychodzi na to, że ja piję codziennie!
A: Jesteś studentką, zdziwiłbym się, jakbyś nie piła.

Tak, ma on poczucie humoru, a z jeszcze większym mnie pożegnał w niedzielę:
A: Kotek, ale nie idź! Zostań jeszcze do poniedziałku, no proszę cię... Uciekasz tak wcześnie, a w zasadzie dopiero niedawno przestałaś mnie już wkurwiać -_-'.
I weź tu zgadnij człowieku, czy to słodkie, że chciał, abym została, czy jednak lepiej przywalić?

Ale spokojnie - wracam na właściwe tory. Nie zamierzam zmienić się w żalące się światu nieszczęście, którego tak sama nie cierpię. Zaczęłam gotować sobie codziennie i na nowo liczyć kalorie, aby nie przeholować no i przede wszystkim ćwiczyć. Osobiście jak ruszyłam z 6 Weidera muszę przyznać niezdrowo -> zmęczyłam się już po 1 serii ^^', ale damy radę JAKOŚ. A dlaczego? Bo zamiast tracić czas na zastanawianie się, kim jestem, mogę sama zdecydować kim chcę być! I tym hasłem dla wszystkich wątpiących kończę swój wywód.

31 komentarzy:

  1. Dobrze, że ruszyłaś. Teraz, z czasem, znowu wrócisz do zaplanowanych godzin dnia. Najciężej właśnie jest się zebrać.
    Mi za to łatwo jest się zebrać, ale utrzymać się w postanowieniu już jest trudno... i najczęściej zawodzę samą siebie.

    Teksty A. są świetne heh ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę nie mylą Ci się wszystkie te języki. Musisz mieć niezła kondycję uprawiając tyle sportów. Napewno lekko ci nie jest, ale jednak nie poddajesz się, bo wiesz co jest dla ciebie ważne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, chyba mam teraz o czym myśleć. Ostatnio mnie męczyło podobne zawirowania i dopiero dochodzę do wniosku, że... czy to ważne kim byłam, kim jestem? Mogłabym po prostu żyć i nie zadręczać się tym, co było. Ciężka sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana trzymam kciuki, bo jesteś/byłaś w szponach takiej choroby, która niszczy nie tylko ciało ale i umysł. Będę zaglądać i podglądać,:)

    OdpowiedzUsuń
  5. HAHAHA....
    Poczucie humoru A. wymiata :)
    podobuje mi się końcowy wywód ;P czas wdrożyć w życie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też chcę, bo wiosnę dorwałam w zeszłym roku :D

    Dasz sobie radę ze zmianą nawyków, jestem tego prawie pewna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co masz na myśli mówiąc "życie". Ja żyję tak od 9 lat i daję radę. I nawet na obczyźnie znajdzie się lokalnych skautów którzy pomogą w dobrej zabawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. NA pewno dasz radę ;)
    Nowy dzien to nowa szansa; )

    OdpowiedzUsuń
  9. ja nie przechodziłam anoreksji, ale rozumiem tą niechęć do jedzenia rano. albo porządne śniadanie o 11, albo wcale :p jak idę na 8 to też nie jem wcześniej.
    trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  10. ciekawe do jakiego typu osób ja należę, już zaczęłam prześwietlać swoją osobowość :P na szczęście uwielbiam żarcie, żarcie jest super i mam nadzieję, że ani anoreksja ani bulimia mi nigdy nie zagrożą ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odnajdziesz prawdziwą siebie, tylko potrzeba do tego czasu i dystansu. Podziwiam Cię za ten dzień pełen zajęć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zawsze planuję i planuję, a i tak nic z tego nie wychodzi, więc lepiej mi się żyje spontanicznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Anoreksja to paskudna choroba ;/
    Ale życzę Ci powodzenia .

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze :). Jej, nienawidzę wstawać o szóstej rano, jestem taka zmęczona od razu jak wstaję ^^ A muszę tak wstawać przez cały tydzień :c

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo! Zdecydowanie się zgadzam z ostatnim hasłem! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. AJ o 7 muszę być na przystanku a lekcje zaczynam o 7:45. Tak nawiasem mówiac to chyba nie da się tak na maska zorganizować.

    OdpowiedzUsuń
  17. przyzwyczaisz się z czasem do tej nowej siebie. anoreksja jest okropną chorobą. nic dziwnego, że tak wielkie przeżycie Cię zmieniło.
    kurczę, nie wiem, dlaczego zdjęcia nie chcą się wyświetlić... o.O nie pochodzą z żadnego bloga, robiłam je sama i wstawiłam na bloga po zalinkowaniu w photobuckecie, ale zawsze się przecież wyświetla o.O może coś Ci nie łączyło. mam nadzieję, że jak wejdziesz do mnie następnym razem, wszystko będzie działać :D
    przepraszam, że komentarz trochę taki bez ładu i składu, ale jest już po 3 i nie myślę tak dobrze jak w dzień XD

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie lubię tak wcześnie wstawać. :)
    Jak pięknie to napisałaś ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jestem zdania, że po anoreksji zawsze zostają jakieś nawyki... Ja też mam manię sprawdzania kalorii, znam te wyrzuty sumienia, i też nienawidzę jeść rano, bo... to po prostu za wcześnie. I chociaż obie zdajemy sobie sprawę z tego, że to wszystko jest niezdrowe... co z tego? Nic.

    OdpowiedzUsuń
  20. ano widzisz, nie jesteś sama. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dobrze, że wszystko wraca na właściwy tor. A nawyki, można zmienić, lecz czy Ty chcesz to zrobić ?

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy nie miałam do czynienia z anoreksją. Wiem, że to choroba, wiem, że to nie jest świadome działanie, ale nie rozumiem ludzi, którzy na nią chorują... Nie rozumiem ludzi, którzy się katują niejedzeniem. Nie oceniam Cię, ale po prostu nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało kto może zrozumieć, jeśli nie przeżył. I życzę Ci abyś nigdy nie zrozumiała.

      Usuń
  23. 6 Weidera jest strasznie męcząca, ale jedz dZiewczyno, jedz.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, jeśli chodzi o "jutro"!

    OdpowiedzUsuń
  25. ja też nie lubię jeść, ale anoreksji jak najbardziej nie mam. jedzenie jest głupie bo potem źle się czuję, ale trzeba, TRZEBA JEŚĆ!

    OdpowiedzUsuń
  26. ja też nie lubię jeść i najchętniej jadłabym śniadanio-obiado-kolację na raz :) Może nie tyle co nie lubię a jestem straszny leń ;P Nie che mi sie buzią mielić :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Życzę Ci powodzenia i bądź ostrożna. Ja nie mam pojęcia jak to jest liczyć kalorie, głodzić się, przestrzegać diet. Zbyt bardzo kocham jeść, a jedzenie kocha mnie. Sport to super sprawa i nie wyobrażam sobie dnia bez tego, ale uwierz mi można normalnie jeść i ćwiczyć a wszystko będzie okey i jest większa szansa, że nie popadnie się w jakieś choroby.

    Zapraszam do mnie na coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Anoreksja to choroba, która nie zmienia tylko organizm, ale i naszą psychikę. Stąd możesz myśleć, czy aby na pewno nowa Ty jest realna, czy wymyślona. Myślę, że się zmieniasz, a zmiany zawsze wywołują w nas dzwine przemyślenia, czy odczucie, że nie jesteśmy sobą. To minie

    OdpowiedzUsuń
  29. Chciałabym wysłać Ci zaproszenie do czytania mojego bloga. Jeśli jesteś zainteresowana, pisz na miedzy.wiezowcami@gmail.com
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie przeżyłam, żadnej tego typu choroby. Jednak wracając myślami do lat z przed studiów widzę dziewczynę, która ma plan i się go trzyma. Zapisuje się na konkurs, to czyta Biblię o 5,00 rano za nim będzie musiała jak co dzień w wakacje iść pomagać na polu. A później nie wiem co się stało. Mam wrażenie, że pozwalając sobie pierwszy raz na niezaścielenie łóżka, obudziłam w sobie zupełnie inną osobę: lenia, ciągle narzekającego na zmęczenie, zrzędzącego, liczącego na szczęście, a nie na efekty własnej pracy. Są dni kiedy wraca ta obowiązkowa osoba, ale przez więszość czasu niestety nie jestem taka, jaka chciałam/chcę być. I nie znam przepisu na skuteczną zmianę.

    OdpowiedzUsuń