wtorek, 12 lutego 2013

Zgaszona

Poznałam smak wygodnego życia. Było bez stresu, miło, sympatycznie. 2 x w tygodniu na uczelnię, czasem na korki się skoczyło to tu, to tam. Pracy nie za wiele, kasa była. Zakupy, telewizja, internet, głaskanie kotów i granie jednocześnie. Część z Was zazdrościłaby mi, że przez te pół roku mogłam sobie wstawać w południe i pykać na blogu do rana. W zasadzie też mi to pasowało, no bo czemu nie? A mimo to jestem wrakiem człowieka...

Wszystko zaczęło się już w październiku. Niefajnie jest, jednak wyjeżdżać na sam koniec wakacji, bo podróże nie sprzyjają wbijaniu się w rytm rutyny i pracy. Jeszcze w październiku też wyjechałąm na tydzień do Czech, co było związane z moją pracą. Niestety ten wyjazd rozwalił mnie na dobre. Potem tydzień grypy żołądkowej i tydzień zwykłej sprawił, że wyleciałam z większości fakultetów. Toć minął miesiąc, a ja byłam raptem na spotkaniach organizacyjnych, na których i tak nikt nie sprawdzał listy. Uroczo.


Kiedy mnie wywalili, wzruszyłam tylko ramionami, bo toć tragedia się nie stała. Wezmę więcej fakultetów w drugim semestrze, aby nazbierać punkty na zaliczenie roku i pozamiatane... Niestety nagle wszystkiego mi się odechciało. Zawsze tak miałam: jak nie mogę czegoś zrobić idealnie, tak po swojemu, przestaje mi zależeć, czuję się wytrącona z równowagi. Więc dalej uciekałam w pracę i wirtualny świat. Co mi z tego zostało? Poczucie, że jedyne co zyskałam to nowe buty i wszystkie części Guild Wars. Nie skończyłam powieści, nie zaczęłam stażu, nie zrealizowałam, ani jednego swojego pomysłu. Mam wrażenie, jakbym przespała pół roku, którego nikt mi nie zwróci. Oczywiście nie było nudno. Poznałam nowe osoby, sprawdziłam siebie w wielu nowych sytuacjach, jednak śmiało mogę powiedzieć, że moja potrzeba maleńkich choćby sukcesów, poczucia, że robię coś pożytecznego, satysfakcji, to nie jest moja fanaberia i przerośnięta ambicja, ani nawet uraz z dzieciństwa -> chęć bycia zauważoną, tylko coś, czego potrzebuję,co jest częścią mojej osobowości.

Stokroć bardziej wolę się zarzynać dążąc do zbyt wysokich celów, by zrealizować marzenia, niż rozsiąść się wygodnie w fotelu i drzemać, wraz z pełną akceptacją tego, co jest, a czego nigdy nie będzie.

Poodwiedzam Was, jak tylko poczuję się lepiej i ustalę swój rytm i zajęcia na nowy semestr. Na razie rozwala mnie nie tylko stan psychiczny, ale i moje starcze, zasiedziałe nogi, którym ktoś kazał ciężko pracować w niedzielę, po takim okresie lenistwa. Ja zapomniałam o uczelni, firma zapomniała o mnie, aż do tego weekendu... Zdziwiliśmy się z nogami, wszyscy troje, żeśmy tacy ciężcy ^^'.

19 komentarzy:

  1. Ale buty masz :))

    A tak serio to dobrze jest, że w życiu nam nie wychodzi, bo z tego wychodzą naprawdę fajowe rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Prokrastynacja, może to to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie napisałam, że odkładam coś na później ^^'. Miałam luźny czas i się rozleniwiłam to wszystko. Wypadłam z rytmu.

      Usuń
  3. Czasem trzeba troszkę zboczyć z toru, by nabrać chęci i wiary na powrót..z buta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymaj się! jestem w bardzo podobnej sytuacji -.- przejściowe problemy i z praca i z uczelnią, ale przecież damy radę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba każdemu czasami trzeba takiego zbicia z drogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno sobie wszystko poukładasz tak jak trzeba :) Ja w Ciebie wierzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najważniejsze, że zauważyłaś. Teraz do dzieła. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakbym czytała o sobie. Tyle planów a zrealizowane jak zwykle nic...

    OdpowiedzUsuń
  9. I słusznie. Stojąc w miejscu tylko marnujemy swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  10. No kurcze, jak człowiek z rytmu wypadnie to potem się cieżko pozbierać, zupełnie jak z ćwiczeniami cyz nauka jezyka. Zycze, byś szybko sobie wsio poukładała ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja już trzy lata jak wypadłam z rytmu, na uczelnię sobie jeżdżę czasem, jak mi się chce. A tak to śpię do południa a później coś dłubię. Nie wyobrażam sobie jak to będzie jak będzie trzeba iść do pracy ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymaj się. Ciężko jest znowu wskoczyć na dobre tory, ale w końcu Ci się uda :) Oby jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. trzymam kciuki ! :D słodziak z tego psa !!

    OdpowiedzUsuń
  14. o nie, mieć za dużo wolnego czasu- najgorzej!

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo dobrze piszesz :D a piesek przesłodki :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Każdy z nas ma takie zmęczenie materiału że tak powiem.. trzeba czasem przygasnąć żeby ze zdwojoną siłą wrócić ;)
    Ja wracam właśnie w nowym lepszym świecie... zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. "Zawsze tak miałam: jak nie mogę czegoś zrobić idealnie, tak po swojemu, przestaje mi zależeć"
    jakby z mojej głowy te słowa wyrwane

    OdpowiedzUsuń