czwartek, 15 listopada 2012

Niechciana

Zawsze uważałam, że rozmazany makijaż wygląda żałośnie. Może temu powinnam malować się jeszcze mocniej? Nie będzie mi się chciało płakać... 

Cóż... we wpisie motywacyjnym pisałam, że czasem bywa trudno i nawet ja się załamuję w dążeniach do czegokolwiek. Zapewne znacie powód teraźniejszego spadku chęci. Przepraszam, że jeszcze posmęcę i w dodatku jakiś czas Was już nie odwiedzam, ale nie mam kompletnie do tego głowy. W jednej chwili straciłam dwie, najważniejsze dla siebie osoby.

Heh, może dramatyzuję? A. jeszcze nie straciłam. Wystarczy, że się zamknę, wycofam swoje stanowisko z naszej kłótni i przyzwyczaję, że on nie ma dla mnie czasu, a ja muszę go znaleźć, by weekendowo raz na dwa tygodnie bywać u niego. Wtedy on sobie porobi wszystkie zaległe sprawy, a w międzyczasie będzie zajmować się mną. Bosko, ale długo mi to wystarczało, bo bywało naprawdę cudownie, kiedy miał mniej do roboty. W ten weekend także. Odłożył wszystko na bok i poświęcił mi czas. Pogadaliśmy trochę, nawet nie zdziwił się, że wróciłam do mięsa. Wciąż mnie znał. Większość część czasu przytulał, odrodził moją namiętność. Byłam przekonana, że nie oddaliliśmy się znacznie. Ustaliliśmy, więc że spotkamy się w tygodniu jakoś, on miał jeszcze przemyśleć, czy czas i forma mu odpowiada i wydawałoby się, że kryzys zażegnany. 


Jednakże A. przestał się odzywać, no to napisałam do niego i dopytałam, co z naszym spotkaniem. Zdziwił się o co mi chodzi. Po czym powiedziałam, że mieliśmy gdzieś wyskoczyć, no i ogólnie, że chcę, abyśmy mogli spotykać się czasem i w tygodniu, bo sytuacja się nieco zmieniła i też zaczynam coraz częściej pracować w te nasze nieszczęsne weekendy. Widywaliśmy się serio już raz na 2, 3 tygodnie. Jednak on... się wściekł. Nazwał mnie gówniarą, co nic nie wie o życiu, bo on przecież taki zajęty człowiek i na pewno NIGDY nie znajdzie dla mnie czasu w tygodniu. Nie mam pojęcia, co go ugryzło. Mówiłam na spokojnie, jasno, argumentując, nie obwiniając... Powiedział, że w piątek w zasadzie ma chwilę, ale nie opłaca mu się przyjeżdżać do mnie na godzinę, by potem wracać, więc ja mam przyjechać, a że zostaję sama z kotami, też w zasadzie muszę wracać po naszej rozmowie, ale co tam. Mnie wolno tracić czas, ja mam go w bród. W każdym bądź razie to nasza ostatnia szansa. Jak nie zrozumie... jak nie pokaże, że mu chociaż zależy...  boję się użyć tego słowa, i nie wiem czy zdobędę się na odwagę, ale tak, powinnam z nim zerwać, nim zaczniemy się ranić, powoli zabijając nasze więzi. Z pracy na pewno nie zrezygnuję przecież, i na pewno nie wytrzymam też kolejnych 3 lat widując go tak rzadko. Nie bardzo to jeszcze do mnie dociera, bo rozumiemy się, jak nikt, mamy tyle wspólnego, on jest taki czuły i opiekuńczy, tak bardzo zawsze mi pomagał, nawet niedawno. Przecież wyremontował mój dom, pożyczył mi 9 stów na miesiąc, jak nie dostałam renty na czas... To naprawdę cudowny facet, choć totalnie aromantyczny. Mogłam z nim pogadać o wszystkim, a teraz... obraża mnie, nie uznaje moich obowiązków, podejmuje decyzje i stawia mnie przed faktem dokonanym, nie mówi mi, że mnie kocha, mimo iż czuję to, jak już jesteśmy razem... Ale co z większością czasu, gdy się nie widujemy? No właśnie... nie czuję nic.

Co do przyjaciółki, napisałam jej wyrozumiale, że rozumiem dlaczego tak się zachowała, ale po prostu chciałabym, aby znów było, jak dawniej, aby ze mną rozmawiała szczerze i o wszystkim, i że po prostu tamta sytuacja mnie zabolała. Do tej pory się nie odezwała... A wiem, że odebrała wiadomość. To tyle w temacie.

Dorzucić kilka innych szczegółów? Ok, nie ma sprawy. Otóż moja droga do ojca skończyła się, nim się zaczęła. Mój ojciec zaczął marudzić, że jednak ma sporo wątpliwości co do mnie, po czym przestał odbierać telefony od mojej matki, dając jasno do zrozumienia, że raczej poznać mnie, nie chce...

Z kolei mój eks znów próbował się zabić, ponownie wylądował w jakimś ośrodku, a jego niedawna dziewczyna-schizofreniczka ponoć jest z nim w ciąży i zadręcza babcię, nic niewiedzącego M. A gdzie uderzyła babcia? No przecież Mono każdemu pomaga, ma na to w chuj siły i w ogóle no to, czemu nie? A najlepiej dzwoniąc od 7 rano, co z tego, że pracuję na nocki? Dziś mam się z nią spotkać i ją uspokoić, bo sprawa poszła do sądu, a ona nie wie co z tym zrobić. Uroczo.

Czuję się fatalnie. Może nie zostałam całkiem sama, ale w moim życiu zrobiło się tak nagle pusto... 

12 komentarzy:

  1. No, rzeczywiście się porobiło... Nie zazdroszczę, ale może życie samoistnie chce się wokół Ciebie ... oczyścić? Szkoda trochę Twoich nerwów, serca i czasu na te walki, choć czasem bez walki o coś to te coś się traci bądź czegoś nie zyskuje. A. jest trochę niepoważny. To on jest niedojrzały. Widzieć się raz na 2, 3 tygodnie i jeszcze się czepiać? Rozumiem dzisiejsze czasy, że wszyscy jesteśmy zalatani, ale bez przesady! I koleżanka jakaś niepoważna... Sprawy z ojcem nie znam, więc się nie wypowiadam.

    W każdym razie musisz to wszystko przegryźć a z czasem się rozjaśni. Nie martw się za bardzo. Te osoby mają Cię gdzieś a Ty się tym pogrążasz a nie one. Paradoks. Nie daj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi - rozumiem, że musi Ci być ciężko, ale słowa "będzie dobrze" zabrzmią zbyt banalnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja myślałam, że u mnie to wszystko pokręcone...
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że z A. zrobiłaś wszystko co mogłaś - tłumaczyłaś, argumentowałaś, wszystko na spokojnie. Nie Ciebie nazwałabym tutaj gówniarą. Na pewno jest Ci ciężko, zresztą widać to po tej notce, że wszystko zwala się na głowę. Jeszcze ta sprawa z "przyjaciółką", Twoim byłym... Inni się popsuli, jedynie Ty masz jakieś siły, żeby walczyć z tym, co skiepszczone, podziwiam i życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. przykro mi
    ale co nas nie zabije to nas wzmocni
    przytulam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi maleńka....
    Zachował się jak prostak, jak by mu zależało to by na tą godzinę przyjechał. Mój R. walił po 120 km (w jedną stronę) żeby zobaczyć mnie przez 3 godziny... Teraz w środy robi po ponad 80 w jedną stronę że się zobaczyć... Może A. myśli że będziesz z nim niezależnie od tego jak będzie Cię traktował? Może wydaje mu się że jesteś już jego na zawsze, zaklepana i nie widzi potrzeby żeby się starać?

    OdpowiedzUsuń
  7. O nareszcie, jakoś nie mogłam wcześniej komentować. Ja już 3 razy przejechałam się na "przyjaciółkach" niestety w dzisiejszym świecie przyjaźń coraz mniej znaczy... A o facecie lepiej się nie wypowiadam

    OdpowiedzUsuń
  8. i to sie nazywa śiła perswaji. nie ważne co masz do powiedzenia i tak z góry jestes skazana na przegrana pozycję... Współczuję ci Mono i nawet nie wiem co ci poradzić;/ Będe trzymac kciuki mocno:) A i mi oststnio się szczęsci, bo mam wrazenie, ze będe bliżej z dwoma normalnym,i koleżankami:) Także trzymam za ciebie kciuki. wierze w ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż w tej kwestii można powiedzieć? Radzić? Ja bym nie umiała z facetem się tak rzadko spotykać, bo tak to możemy chodzić po bułki do sklepu, a nie ze sobą ;/
    Co do przyjaciółki, to myśle, że wiem co czujesz, niedawno swoja straciłam, mimo, że otwarcie o tym na blogu nie pisałam...
    Natomiast Twoj Eks, jego dziewojka i babcia to nie powinnym być Twoje problemy, ale to moje zdanie. Też kiedyś tak chciałam świat ratowac, ale powiem Ci, ze to się nie opłaca, od podatku nie odpiszesz ;/
    Cięzka sprawa... mam nadzieję, że wszystko się jakoś ulozy ;-) Trzymaj się mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykro mi :/ Bardzo pogmatwało się u Ciebie... Mam nadzieję, że wszystko się szybko ułoży, wyjaśni...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem co Ci napisać w sprawie A. poza tym co już napisałam w poprzednim komentarzu.

    W sprawie przyjaciółki to chyba pora odpuścić. Skoro się nie odzywa, to nie masz co do niej pisać. Będzie chciała sprawę wyjaśnić, to się odezwie, jak nie to nie jest warta

    Sprawa Twojego byłego, to tak jak VIII napisała, nie powinna już być Twoja sprawa.

    Trzymaj się Mono, życzę Ci, żeby wszystko poukładało się.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do zabawy zostałaś nominowana http://kobieta-po-30.blogspot.com/2012/11/nominacja-do-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń