sobota, 21 lipca 2012

O tyyyyyyle by się chciało!

Pa­miętaj­cie, nieważne, ile ra­zy przyj­dzie wam wy­kony­wać daną rzecz – róbcie ją dotąd, dopóki nie zos­ta­nie dob­rze zro­biona. Wie­rzcie w siebie, nieza­leżnie od te­go, ile ne­gatyw­nej ener­gii spro­wadza was w dół. Od­rzućcie ją i pa­miętaj­cie – będziecie tyl­ko tym, kim chce­cie być. A naj­ważniej­sze, po stok­roć naj­ważniej­sze, to skrom­ność. Może swo­jemu ta­len­to­wi zaw­dzięczać będziecie siłę czy władzę nad ludźmi, ale nig­dy nie daj­cie się po­nieść pysze ani du­mie. To zgu­ba ludzkości...- Michael Jackson
Może to tylko mój kompleks i nic więcej. Bo mój facet potrafi zmierzyć się ze wszystkim podczas remontu, co ze mną zmierzyć się nie chce, i po prostu leci mi z rąk. Bo moja przyjaciółka jest słynną triathlonistką, a jej marzenie o olimpiadzie coraz bliższe. Bo druga z moich przyjaciółek, wczoraj wręczyła mi egzemplarz swojej nowej książki. A może dlatego, że magistra robiła w Nowej Zelandii???

Jak widzicie po liście moich blogów ambicje też mam spore. Chcę pisać, rysować, fotografować. Dodajmy do tego pracę (szukam drugiej dalej), dwa kierunki studiów, dodatkowe lektoraty, niedługo (oby!) kurs prawa jazdy... i facet - wisienka na torcie, która zdecydowanie pochłania z tego wszystkiego najwięcej czasu.

Zawsze, jak mi było źle uciekałam w naukę, w sztukę, w zabawy słowne. Przywiązałam się do swoich różnych umiejętności, choć ni chu chu, przydatnych w poważnym, dorosłym świecie. W szkole się można było pobawić w warsztaty i warsztaciki, a teraz? No właśnie, zaprzepaścić szkoda, a czasu na wszystko brak. A. patrzy na mnie z pobłażaniem, gdy zamiast wziąć się za naukę rysuję, jakimś mangowy komiksik... Rozsądek mówi mi, że słusznie, a emocje... no cóż... mają wyjebane.

Staram się realnie oceniać swoje możliwości. Do remontów się nie nadaję - to już wiemy. Chyba, że ktoś zechce mnie zatrudnić przy zrywaniu sufitów, toć same garną się na mój wałek. Byłby to jakiś patent. Marzycielstwo warto, jednak nieco zmniejszyć, bo trochę nieakceptowalne jest np. lanie farby obok kuwety, bo w myślach jestem gwiazdą rocka i właśnie daję koncert. Może nieco koloryzuję, ale faktem jest, że zawsze myślami jestem, gdzie indziej. Ot, wyłączam się, nie ma mnie, kombinuję, jak stać się kimś. A. chyba to się średnio podoba. Zdarza się, jakiś 1% szans na coś, a ja mu truję godzinami, już jakby mi się udało, a gdy się nie uda, to nic, bo zawsze znajdę lepsiejszą szansę i tak bez końca. Bo, czy to nie ja po półrocznej nieobecności na usosie, logując się natrafię akurat na synchronizację danych? Czy to nie ja w grze ciągle dropię i zaliczam więcej wyprawek na 20 %, niż mój facet na 80%? Owszem, ja rozwalę wszystko, co się da, zetrę obcasy do podeszwy, czy zgubię się we własnym mieście. Jednakże tak, jak mam i cholernego pecha, tak i wychodzą mi rzeczy nieosiągalne dla innych. Co dziwniejsze wychodzą mi "przez przypadek". Przez przypadek wszystkie przedmioty obowiązkowe z psychologii, ze wszystkich lat, zdałam na 1 roku, przez przypadek wyjechałam na Białoruś... Dlaczego nie liczyć, że coś znowu mogłoby się udać? Ktoś zawsze przecież wygrywa, ktoś zawsze musi być tym jednym procentem.

A może przypadkiem chcę tylko wierzyć, że jestem wyjątkowa? Przecież widziało się już wielu wyjątkowych, którzy kończyli, jak wszyscy. Nie wierzę, że każdy z nas jest ten niepowtarzalny. Na świecie zbyt dużo istnieje schematów, a wyjątkowość ma się wyróżniać, a nie być składnikiem każdej jednostki. Każdy z nas ma inny charakter, wygląd - z tym się zgodzę, ale ta odmienność nie jest niczym zaskakującym, czy powalającym. Sukcesy odnoszą nieliczni i ja staram się tam pchać z całą swoją fajtłapowością.


Niestety tak, jak moja przyjaciółka rozbiła się o rzeczywistość, bo znalazła się na zakręcie, kiedy nie wiadomo, co dalej. Czy próbować się utrzymać z pisania, czy własna firma? Mnie też to czeka. Już teraz muszę wybierać. Nie da się uczyć miliona języków, studiować milionów kierunków, i do tego spełniać się artystycznie pod każdym względem, choć tak by się chciało... i najlepiej jeszcze, aby została masa czasu wolnego na lenistwo i oglądanie seriali.

Niedługo i studia odejdą w niepamięć, co wtedy zrobię, gdzie wyląduję? Nie zamknę się przecież w swojej głowie tworząc schizofrenicznie nową rzeczywistość. Nie utrzymam z bazgrania po papierze, ani nie wiem, kiedy w końcu skończę tą nieszczęsną powieść. A mimo to nie umiem przestać mieć nadzieję, że ze mną będzie inaczej. Choć wiem, że to zdanie powtarza także wiele milionów ludzi...

Od nieznajomej dostałam niegdyś na pewnym forum swoją charakterystykę. Nie wierze w horoskopy, ale ten opis pasuje do mnie tak, że szok ^^'.

Bliźniak Wąż jest postacią paradoksalną. Od kołyski nie jest taki jak inni i jeśli uda mu się kontrolować samego siebie, może dojść do prawdziwej wielkości. To myśliciel: szczęśliwa kombinacja refleksji i intuicji. Jest to fortunne połączenie dwóch znaków.
Jednak to zadziwiające połączenie jest jednocześnie prawdziwym polem minowym. Urodzeni bod znakiem Bliźniąt Węża są potencjalnymi ofiarami własnych iluzji i wstrętnego lenistwa. Codziennie przez całe życie muszą kopać się w tylną część ciała i zaciskać zęby tylko po to, aby wstać z łóżka.[...]Ten człowiek zdaje się wiedzieć, w jakim stopniu wpłynie na losy świata, jeżeli tylko zada sobie trud, aby się tego podjąć. Dlatego właśnie rezygnuje, zanim zacznie. Człowiek spod tego znaku jest zwykle delikatnego zdrowia i trudny we współżyciu. Tyle dzieje się w jego głowie, że nie chce, aby niepokojono go codziennymi obowiązkami. Pragnie posługiwać się swoim umysłem, wznosić na wyżyny w dwudziestu kierunkach jednocześnie, wymyślić nową filozofię, zmienić świat, zainspirować ludzkość. Dlaczego zamęczycie go czyszczeniem podłogi, skoro wiecie doskonale, że to obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg. Bliźniaka Węża nie dotyczą tak przyziemne sprawy. Jest przekonujący, uwodzicielski i wyjątkowy pod każdym względem. Gdy temu człowiekowi uda się coś zacząć, przełamać swoje lenistwo i popracować nad własnym pomysłem, zawsze zwycięży. Pracując tak bez wytchnienia - ze wzrokiem utkwionym w możliwie najpiękniejszy i najprawdziwszy cel - będzie się wspinał coraz wyżej. [...] Artysta lub człowiek interesu, bogaty i sławny albo nie, Bliźniak Wąż jest zawsze rozdarty między chęcią utożsamienia się ze swoją pracą i pragnieniem, aby wszystko rzucić. Jasne, że jest ambitny i chce coś osiągnąć w życiu... Lecz czyż nie byłoby łatwiej zostać w domu i tylko pomarzyć, jak to osiągnąć?
 Może więc jest dla mnie szansa? ;P

10 komentarzy:

  1. tez jest bliźniakiem:) no inie do końca mi się sprawdziło. Co do remontów. JA się nadaje do sprzątania po tatusiu i braciach:P A po za tym to jeszcze deski lubię rozszalowywać. Tylko żal mi młotka i tych desek co się pod moją rękę dostaną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szansa zawsze jest i ja w to głeboko wierzę :)
    A co do mojej notki, to nie, absolutnie nie o ciąże chodziło, obrazek miał przekazywać spokój :P Chodziło o strach przed stratą kogoś bliskiego (i pare innych rzeczy), ale to się juz jako tako wyjasniło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi się często zdarza błądzić myślami ; )
    Matko, faktycznie masz natłok rzeczy do roboty i nadmiar zainteresowań. Doba zdecydowanie powinna mieć jakieś 48 godzin...

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że sporo tych zajęć i pasji… ale myślę, że to na pewno dobrze na Ciebie wpłynie i dzięki temu może będziesz mogła ukierunkować się na coś konkretnie… Poza tym człowiek bez pasji to człowiek „bezbarwny”. Dobrze jest mieć wiele zajęć i odnajdywać w nich radość i szczęście. Mam nadzieję, że Ty w swoich to odnajdujesz… :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze jest mieć dużo zajęć i pasji, ale też trzeba pamiętać o tym, że czasem nie da się łapać w życiu wszystkiego. Mówi się też, że nie da się być fachowcem w 15 dziedzinach, coś w tym chyba jest, dlatego trzeba zazwyczaj umieć podjąć decyzję co jest dla nas ważniejsze, lepsze i w czym my się sprawdzamy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż.. Zła reklama niby nie jest najgorsza, ale chyba nie chce szerzyć jeszcze większego debilizmu w internecie, swoją drogą na jej blog trafiłam z Twoich linków i jestem po prostu przerażona..
    Zaraz czytne Twoją notkę w całości, bo aktualnie jestem w stanie odpisywać jeydnie na komentarze -.- (Telefon)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi jedynie pozwoliła się zastanowić nad hipokryzją autorki tekstu, bo opisując pewne podtypy bloggerów sama właśnie się zaszufladkowała, co mnie strasznie rozbawiło. Uważam, że każdy ma prawo pisac co chce na blogu - w końcu to jego własna strona! I nie mamy obowiązku czytać tego jeśli nie chcemy tak więc jej dumne unoszenie się i wygłaszanie zdania było bezsensowne. Wręcz tragiczne, przynajmniej śmieszne przy tym.
    Sama pisze o gównie, to fakt, ale czy ona nie jest lepsza? Teraz na blogach dużo jest hipokryzji, bo przyszła moda na bycie inteligentnym. A jak nie umiesz w realnym życiu to dowartościowujesz się na blogu - jak ona ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh, ja też mam TAAAKIE ambicje i TYYYLE do osiągnięcia :) i wierzę, ze to wszystko jest możliwe, tylko chyba trzeba wybrać, bo wszystkiego naraz się nie da. Albo się da tylko po co skubnąć wszystkiego po trochu, skoro lepiej zjeść cały tort. Z wisienką hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przede wszystkim nie rezygnuj z marzeń. Owszem, warto czasem zejść na ziemię i nie robić sobie złudnych nadziei, ale do licha, przecież nie wejdziesz w młyn praca-dom-praca-dom... i koniec. Musisz od czasu do czasu mieć chwilę dla sibie, na takie o pooglądanie seriali, pisanie, malowanie i Bóg jeden wie co jeszcze. Pisz, rysuj, haftuj, szydełkuj i co jeszcze tylko lubisz robić, jeśli wyjdzie z tego coś więcej to super, ale jeśli nie to przynajmniej będziesz miała spokojną głowę, bo próbowałaś, i dodatkowo miło spędzisz czas :)
    A takie wyobrażanie sobie siebie w innej sytuacji to ja doskonale znam ;) Co by było gdyby... Też często uciekam do własnej głowy, ale to chyba normalne :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Patrząc na biografie ludzi uznawanych za wyjątkowych w skali ludzkości odnoszę wrażenie, że oni wcale nie pragnęli być wielcy tak bardzo, jak bardzo chcieli się realizować w swoich pasjach. Sława, pamięć u potomnych przyszła "pomimo" ich wielkości. Chęć bycia wielkim, wyróżnianym to nic innego jak ta pycha, o której mówił cytowany przez Ciebie M.Jackson. Ja mocno wierzę w to, że jeśli człowiek robi coś dobrego, konsekwentnie się rozwija, to korzyści wcześniej czy później przyjdą... Nie zawsze to będzie sława, majątek i wyróżnienie, czasem zwyczajnie wdzięczność w oczach innych, albo zadowolenie z siebie samej, szczęście... Ważne jest nastawienie na to, żeby to co robisz było wykonane dobrze. Nastawienie na zysk jest zgubne.

    OdpowiedzUsuń