wtorek, 5 czerwca 2012

Rozczarowanie

2 czerwca były moje urodziny. Dzień spędziłam wspaniale. Najpierw zaprosiłam A. i moją matkę, z ciotką do Pizza hut, a potem poszliśmy na kręgle. Z Miśkiem umówiliśmy się nie kupować sobie prezentów na urodziny, więc niespodzianka była tylko ze strony cioci i matki.Tzn. znowuż też nie taka niespodzianka, bo ciotka się wygadała i ubłagała, abym nic nie mówiła jej siostrze. Więc musiałam zagrać scenę zaskoczenia, podekscytowania i euforii, gdy już trzymałam w rękach e-czytnik. Nie mam pojęcia, czy matka uwierzyła, czy nie była rozczarowana, bo ciotka jej także wygadała, jak nie raz potrafię z takich prezentów się popłakać ze szczęścia, i ta ponoć chciała to zobaczyć, ale wydaje mi się, że i tak stanęłam na wysokości zadania. Urządzonko przecudne. Bardzo mi się przyda, jeszcze nie wiem, jakie ma dokładnie funkcje, ale najważniejsze, że czyta WSZYSTKIE formaty plików, nieważne, czy internetowe, czy worda, czy open offica, czy zwykły pdf, no i co najważniejsze - nie męczy oczu. Czyta się jak z kartki papieru. Ponoć to ewenementy, ale ciocia upatrzyła e-reader, z najwyższej półki ;). Do pracy, na studia - idealny!

No tak, ale jak się domyślacie to nie ma związku z tematem posta. Relację Miśkowo-matkowe, też nie. Poprosiłam ciocię, aby przedstawiła moją matkę A., jako swoją siostrę. Może to dziwne, ale ja nie umiem wymówić słowa "mama", czy powiedzieć "matka" przy niej, wiec tak było mi łatwiej. Zawsze zwracam się do niej tak, aby uniknąć tych form i dzięki cioci kolejny raz mi się udało. Matka była jeszcze nadto nieśmiała, by pokazać kulturkę i starała się wypaść, jak najlepiej, bo w końcu Misiek wie o niej tylko, że mnie porzuciła, biła się z moją babcią, okradała ją, mnie, ciocię, swojego faceta, chlała, zrywała kontakt i wiele innych niepochlebnych rzeczy.

Więc skoro wszystko było ok, to pewnie domyślacie już, co mnie zabolało? No właśnie. Myślałam, że mimo iż "prezentów sobie nie kupujemy" to coś dostanę. Coś, co nie będzie urodzinowym prezentem, a co jest powodem braku gotówki Miśka na coś więcej. Tak! Chciałam w końcu poczuć go na palcu! Niestety kolejne rozczarowanie...

Nie zdziwiło mnie to. Rozsądek mówił mi, że nie prędko się doczekam, to tylko głupia nadzieja. A. ma nowy obiekt zainteresowania na razie, który potrzebuje znacznie więcej kapitału, niż ja i moje marzenie o kawałku szlachetnego metalu - motor. To od jego maszyny dostaję takie małe, powolne kopniaki, bo nie powiedział mi wprost, że kupuje jednoślad, i co chce do niego. Za każdym razem po prostu, gdy myślę, że to już czas, że chyba odbił się finansowo już na tyle, by spełniło się moje marzenie, bo ma już chyba wszystko, dostaję znowu po głowie kolejnym gadżetem, który pojawia się nagle w jego domu. Co więcej za każdym razem, tak potrafi to wytłumaczyć, że nawet nowa skóra, która będzie wisieć w szafie do jesieni, wydaje się być niezmiernie potrzebna, w tym właśnie momencie. 

Było już kilka awantur z tego względu niestety. Bo choć nie śmiem powiedzieć szczerze o co mi chodzi, A. widzi, że coś mi nie pasuje, że coś jest nie tak z moją miną, że jestem, z czegoś niezadowolona. Błędnie odczytuje, że chodzi o ten nieszczęsny motor, no a tu zonk, choć też o metal. Cieszę się, że ukochany spełnia swoje marzenia, ale nie raz sam mnie nakręcał głupimi tekstami o teściowej, gderaniem o weselu, jaki mu tam pomysł wlazł do główki, mówieniem,że już jesteśmy prawie, jak małżeństwo, albo że nie będę musiała długo czekać, czy tematy o pierścionkach. Mnóstwo tego było. W zależności od jego humoru. Problem w tym, że on dalej gada radośnie i bezmyślnie, a ja się już nastawiłam i czekam. Święta minęły, Walentynki minęły, Wielkanoc i nasza rocznica to kolejne ukłucie rozczarowania, i dziś po prostu dodaję do kolekcji nowy dzień. Za to już niedługo na motorze wyląduje kolejna skórzana sakwa. 

Przykro mi, że nie mogę z nim o tym szczerze porozmawiać. Powiedzieć, że boli mnie fakt, iż mnie nakręcił i olał. Nie chcę mu wyliczać, co ma kupić, bo jest niezbędne, a czego mu nie wolno, bo to może zaczekać. Nie chcę naciskać, wymuszać, rządzić. Wystarczy, że mnie naciskają, moja rodzina, przyjaciele, jego rodzice... Chciałabym mu na spokojnie wyjaśnić, że odkąd powiedział, że jeszcze tylko trochę do mojego upragnionego wydarzenia, to ja bardzo intensywnie czekam, że wcale nie twierdzę, że to oparcie przy motorze, jest niepotrzebne, i to nie tak, że nie chcę kasku, tylko, że nie umiem się cieszyć tym, co jest rzekomo dla mnie, skoro ja pragnę czegoś zupełnie innego, a motocyklowa wycieczka w mojej hierarchii spadła o kilka szczebli. Jednak wtedy w życiu nie uwierzyłabym w szczerość jego późniejszego gestu. Do końca życia zadręczałabym się, czy go do tego nie zmusiłam, czy tego chciał. To jest dla mnie tak ważne, że pewnie, jakbym zaszła w nieplanowaną ciążę, przez jakiś okres czasu nie powiedziałabym mu o tym, tylko jakoś mocniej zasugerowała, że już czas się chociaż zaręczyć i dała mu ten właśnie czas, aby nie zrobił tego, ze względu na sytuację, a z własnej woli.

Heh, sranie w banie. Łatwo mówić, co by było, jakby się przydarzyło. A pewnie niedługo, jak zabierze mnie na przejażdżkę, udam jak zajebiście mnie ona cieszy, mimo iż w głowie będę mieć wyryte, że to jest ZAMIAST. Obwinię oparcie, jego nowy siateczkowy ubiór z ochraniaczami i kask, za które mogłabym mieć coś skromnego na moim drobnym palcu. Powiem mu, jak się cieszę, że to kupił, żeby nie było mu przykro. Podziękuję raz jeszcze za ten cudowny prezent, za bezpieczną jazdę. Po swoich urodzinach już mam wprawę w cieszeniu się na pokaz.
 A potem...

Potem obliczę ile zostało do kolejnego, jakiegoś wydarzenia, w które mógłby uklęknąć i będę czekać dalej....

Może nie byłoby to takie trudne gdyby wszyscy wokół się nie żenili/wychodzili za mąż, czy nie rodzili dzieci. Przez to czuję się jeszcze bardziej stara i stanowczo za dużo myślę, gdy faceci moich kumpel oświadczają im się po pół roku, czy niewiele później ;/. No ale słyszałam, że ponoć prawie każdej kobiecie odbija na tym punkcie po 2-3 latach związku, więc chyba nie jest ze mną tak źle. No i kolejnym plusem jest to, że skoro jeszcze nie kupił pierścionka to mogłam mu napomknąć, jakie śliczne są szafiry ;P.


5 komentarzy:

  1. No tak to z tymi facetami niestety bywa. Za grosz taktu nie mają niektórzy i to nie odosobniony przypadek z pewnością. A pierścionek śliczny jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Viki ma rację. Nie jesteś sama. Ale fakt też, że może zbyt dużą uwagę teraz na tym skupiasz? Pierścionek to ważna i na pewno piękna w życiu chwila, ale może warto też czekać? Nie tak jak Ty - patrząc w kalendarzu od jednej ważniejszej daty do drugiej, ale tak po prostu, uznać, że kiedy będzie gotowy to Cię poprosi.
    Przez chwilę z Wariatem też o tym rozmawialiśmy, On mówił, że boi się mnie poprosić, że Go wyśmieję albo odmówię... potem jakiś czas go przekonywałam, że tak nie będzie, chociaż też mu nie powiedziałam czy przyjmę oświadczyny. Po tym wszystkim miałam takie poczucie nadziei, że w końcu zapyta. Ale mi przeszło. Nie ma na co czekać, przyjdzie kiedy nadejdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och znam to uczucie. Kazdy pyta a kiedy ślub ,a maszj uz piersiconek a kiedy dzieci a kiedy wesele a kiedy to... fakt trudno, też sie czułam tak osaczona gdy mnie wszysyc pytali "no jak to mieszkasz z M. i jeszcze nawet slubu nie planujecie?" Ano nie planujemy, znaczy teraz juz tak, wtedy jeszcze nie i co z tego? To my mamy być gotowi nie oni na okolo nas. Fakt ze ja tez duzo wczesniej juz wyczekiwalam niz on wypowiedzial te magiczne slowa, ale w koncu sie doczekalam i ty też sie doczekasz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może moje myślenie jest błędne, bo śluby, wesela i rodzenie dzieci to nie moja działka, ale uważam, że za bardzo się przejmujesz. Jeżeli kocha, to ten moment kiedyś nadejdzie. Znam pary, które były ze sobą przez 5-7 lat, zanim zdecydowały się na ślub. To nie jest taka prosta decyzja, ślub sam w sobie jest piękny, ale też ciągnie za sobą niezliczoną ilość obowiązków. Może to obawa przed obowiązkami i odpowiedzialnością w jakiś sposób go hamuje. W końcu małżeństwo to inwestycja na lata, ba, na całe życie, nie na tydzień czy miesiąc. Nie staraj się na siłę przyspieszać czasu, stara nie jesteś.

    Znalazłam Twój adres bloga jeszcze w starych linkach. :D Podpisano: koleżanka z roku, MB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz mu, niby żartem, żeby się wziął do działania zamiast gadać, gadać i gadać. :D

      Usuń