środa, 30 lipca 2014

Miłość do dwojga

Jestem zdeklarowaną monogamistką i myślę, że większość z nas została wychowana w takiej kulturze i nie wyobraża sobie innego stanu rzeczy, ale... Gdyby każdego kochało się tak samo i za to samo, czyż nie dawalibyśmy sobie spokoju po pierwszym rozczarowaniu miłosnym?

Każdego jednak kocha się inaczej, potrzebujemy różnego czasu, aby się zakochać, lubimy różne sposoby spędzania czasu, z różnymi osobami. Możemy kochać mężczyznę, przyjaciela, matkę, brata, nauczyciela na raz i każdego innego miłością. Czemu więc nie kochać dwóch mężczyzn na raz?

Według mnie jest to możliwe, bo i tego doświadczyłam, jak i znam jedną osobę, która za zgodą osób zainteresowanych, potrafiła mieć 5 związków na raz, każdego w tym związku kochać i poświęcać mu czas. 

Monogamistyczna natura jednak nie pozwala mi iść tymi śladami. Zdradzając A. z Panem nr Dwa, kochałam ich obu, ale nie sypiałam już z A., z różnych względów. Po Panu nr Dwa nawet ustaliwszy pewne sprawy, nie mogłam od razu zacząć sypiać z kimś innym, mimo zezwolenia. Ba! Chciałam szaleć, ale kiedy przespałam się z moim aktualnym facetem, popłakałam się. Bałam się, że od teraz skoro przespałam się z kimś, do kogo nic nie czuję prócz "lubienia", jakby złamałam swoje zasady moralne. Że od tamtego momentu już łatwiej będzie mi je łamać po raz kolejny, że zacznę robić rzeczy, przez które będę sobą gardzić. Nie wiem czemu seks był dla mnie taki święty. Wiem, że miałam rację. Może nie sypiałam z facetami na lewo i prawo, ale byłam skłonna pozwolić sobie na znacznie więcej z innymi.

Fakt, że teraz jestem z  tym facetem od "seksu bez uczuć" niewiele w tym względzie zmienił. Mam sobie za złe, że wypiłam wtedy wino, że byłam naiwna, głupia, że zrobiłam parę niepotrzebnych gestów, że rozebrałam się, że zgodziłam się naruszyć swoje przekonania, a raczej je złamać. Raz złamanych przekonań nie da się ot tak naprawić. A ja naprawdę nie wiem co się stanie, gdy Pan nr Dwa stanie w moich drzwiach. Będę skłonna zdradzić? Będę oszukiwać, będę umiała podjąć decyzję? Jestem w nowym związku od tygodnia, świeżo zakochana. Wiadomo, że zauroczenie jest silniejsze i nawet nie myślę o Panu nr Dwa z tęsknotą, ale... ile razy już sie z niego rzekomo "wyleczyłam"? Ile lat los splata nasze życia ponownie, mimo rosnących komplikacji?

A nawet jeśli odbuduję swoje zasady, czy zdradą nie jest samo uczucie, które noszę w sercu dla innego?

Każdego z nich kocham inaczej, każdego z nich za co innego, i z każdym z nich mogłabym żyć na co dzień. Ba! A. nadal darzę pewnego rodzaju troską i czułością. Nie umiałabym nagle zacząć się go wstydzić, i ciężko mi przełknąć, że nasza relacja praktycznie umarła, mimo że kompletnie nie myślę już o nim w kategoriach partnera, ale na pewno uczucia jakie mam dla niego, to coś więcej niż przyjaźń. Tak jak kocham moją ciocię, moją matkę, moich przyjaciół, tak A. i Pan nr Dwa stali się dla mnie kimś w rodzaju pewnej stałości w moim życiu.

Więc, co mam wybierać z kim będzie mi lepiej? Przecież oni nie mogą być rozpatrywani w kategoriach lepszy/gorszy, są po prostu różni. Nie zasługują na porównania i zestawienia. Nie chcę stracić żadnego z nich. 

Im bardziej się angażuję w nową relację, tym mi trudniej myśleć o przyszłości. Robimy wiele rzeczy, jakie robiłam już z A. Dokładnie takich samych. Mam deja vu. Dziwnie się czuję, że ktoś jest teraz na jego miejscu. Pojawiają się też motywy co dalej. Wyprowadzę się i? Będę mieszkać sama? Przygarnę Pana nr Dwa? Albo może sama dam się przygarnąć? Któremu? Kogo przedstawić rodzinie? Z kim układać wizje przyszłości?

Oddalam co rusz te problemy "na potem". Przecież Pan nr Dwa może wywinie jeszcze jakiś numer, albo nie wcale nie wróci, może to on się wyleczy ze mnie i rozwiąże mój problem? Albo wróci za późno? Średnio to widzę biorąc pod uwagę ile razy zrywaliśmy kontakt i jak było na spotkaniu po np roku nie odzywania się, ale jest to przecież możliwe. Nie mogę udawać, że jego problemy i wybory nijak mnie nie zraniły, bo zraniły i to mocno, a w ramionach mojego nowego mężczyzny czuję się bezpieczna, zadbana, szczęśliwa. Staram się być wobec niego szczera. Zna sytuację, a mimo to kiedy patrzę w jego wypełnione, tak prostym i pięknym uczuciem oczy, czuję się jak oszustka. Chciałabym, aby odpuścił starania o mnie, nim zabrnęło to tak daleko, chciałabym aby zrozumiał, jak trudna może być dla niego ta sytuacja i sam mnie zranił, nim ja zrobię to pierwsza. 

Tak, mimo że cholernie boję się kolejnego opuszczenia przez bliską mi osobę to chyba tego mi trzeba. Chciałabym dostać to na co zasługuję, byłoby mi łatwiej żyć z tymi mieszanymi uczuciami, niż wobec czyjejś dobroci. 

Może dlatego jestem trochę masochistką? Może dlatego kiedyś się cięłam, głodziłam, rzygałam, a teraz pozwalam czasem potraktować się naprawdę okrutnie, bo to pozwala mi zmniejszyć moje poczucie winy?

Miał ktoś z Was taką sytuację? Jak ją rozwiązaliście?

5 komentarzy:

  1. JA raczej wolę stagnacje, wiec pewnie bym zostawiła wszystko jak jest w chwili obecnej. Poza tym, że ja nie umiem miloscia nie siostrzana obdarzac wiecej niz jednego faceta na raz. Także nie bardzo wiem jak pomóc. Dwa razy w zasadzie byłam w sytuacji "ten czy tamten" kiedy się zastanawiałam czy ten, którego mam jakby wciaz poza zasiegiem ,ale obiecuje on mi ze bedzie ze mną, jest lepszy od tego z ktorym jestem obecnie, kloce sie i mnie wnerwia do granic mozliwosci. A teraz jestem zona tego co mnie wnerwia do granic mozliwosci i nie zaluje, ze zostałam przy mojej stagnacji. Ty jednak musisz sie zastanowic czego pragniesz dla siebie, nie dla nich. Choc wiem ze to trudne i bedzie jeszcze dlugo trudne ,bo do takich rzeczy człowiek nie dochodzi w piec minut.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już chciałam napisać, że w życiu mnie się nic takiego... . Tyle że to nieprawda. Mialam taki krótki moment "stania w rozkroku". Chłopak w moim wieku i zupełnie starszy facet. Sytuacja sama sie wykrystalizowała.Ten starszy okazał się zupełnie niepoważny. Młodszy jest moim mężem. Pozdrawiam Genia N.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudna sytuacja, ale musisz zweryfikować swoje uczucia.
    W końcu będziesz musiała się na któregoś z panów zdecydować. Nie chcesz ich stracić, ale prowadząc grę z kilkoma na raz w końcu stracisz ich wszystkich. Faceci wbrew pozorom są bardzo delikatni i chcą być jedynymi ważnymi w życiu kobiety.
    Zdrada boli ich na prawdę bardzo mocno, świadomość, że kochasz kogoś innego jest jeszcze gorsza.
    Jeśli z obecnym jest Ci dobrze, to pielęgnuj to. Skoro on Cię akceptuje i kocha, to to coś znaczy. Zerwanie/zranienie go będzie nie fair. Spróbuj nie myśleć o innych, życie toczy się tu i teraz, nie rozpamiętuj co było, nie zastanawiaj się "co by było gdyby" tylko żyj chwilą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciągle piszesz o Panu nr Dwa jako ewentualnym wyjściu, biorąc jednak pod uwagę to, że jesteś z obecnym facetem, zauważyłaś, bo ja tak to odebrałam? Założyłaś, że będziesz z tym z którym jesteś teraz, więc może to założenie jest najlepsze? Może powinnaś wybrać to co jest i nie brać pod uwagę swojej ewentualności (Pan nr Dwa)? Może podświadomość próbuje Ci jakoś pokazać, że powinnaś 'brać' to co jest? No chyba, że źle to wszystko odebrałam..

    OdpowiedzUsuń
  5. A którego z nich wolisz? Rany, w życiu nie chcę znaleźć się w takiej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń