czwartek, 17 lipca 2014

Dobrze jest

Kiedy pisałam ostatnią notkę już w desperackim geście porozsyłałam wszędzie gdzie się dało swoje CV. Na II sem piątego roku już planowałam podjąć pracę w HR, więc plany po prostu się przesunęły z naciskiem na utratę "ostatnich wakacji w życiu" i naciskiem na "ostatni rok studiów będzie w chuj ciężki z takim etatem", ale co ja nie dam rady? 

Oddzwonili do mnie już następnego dnia i zaprosili na rozmowę kwalifikacyjną. Z początku żałowałam, że tak szybko się zgodziłam, ale usłyszawszy, że "jestem szalenie ciekawą osobą", poczułam się kupiona. Szkoda bo później zadzwonili z lepiej płatnych praktyk, a ja już na umowie siedziałam, ale czułam się tak zadowolona z siebie, że hej.

Dziwnie się czuję siedząc nagle znienacka w robocie od 9 do 17. JA WSTAJĘ O 7!!! JA!!! Kiedy okazało się, że wiem jak przekonać ZUS do przedłużenia mi tej renty, odetchnęłam nieco z ulgą wiedząc, że mogę w każdej chwili zrezygnować, ale... Atmosfera jest miła, ludzie w CV piszą takie kwiatki i takie mamy sytuacje śmiechowe, że codziennie wracam padnieta ale z nowa anegdotką. W dodatku dziś szefowa zawołała mnie do siebie i zaprosiła na jutrzejsze spotkanie dyrektorów ds personalnych. Zdziwiłam się, bo okazało się, że żadnego praktykanta wcześniej nie zapraszała nigdzie. Pochwaliła mnie też, że tak szybko się wdrożyłam, by w przeciągu tygodnia na równi przeprowadzać rekrutacje z innymi. Jako, że zachodziła mnie od tyłu akurat gdy pisałam z kimś na fb, zdziwiłam się, że mnie docenia. Potem dowiedziałam się, że zwalnia się wyższe stanowisko niebawem i nie ma na nie kandydata... Cóż wszystko wygląda i brzmi obiecująco. Nie zrezygnuję dla wakacji z być może życiowej szansy. Jestem tak podekscytowana jutrzejszym spotkaniem i przyuczaniem się do zawodu i myślami, co z tego może fajnego wyjść, że aż mi się nie chce spać :). 

No ale w życiu osobistym tez mi się wszystko powywracało. Olałam Pana Skypiego, bo on olewał mnie. Nieważne jak się tłumaczył. No ale poszalałam trochę. Nie, nie tyle doprowadziłam do seksu, ale posprawdzałam swoje granice, przeżyłam jakąś tam przygodę i zaczęłam zakochiwać się w kimś, kogo znacznie bardziej wolałabym mieć za przyjaciela.Wiecie jak to jest, zaczynacie się z kimś świetnie dogadywać, chcecie mieć tego kogoś na zawsze, bez związkowych kłótni, docierania się, a nagle on po prostu kupuje Was jakimś rozczulającym gestem. Widujemy się bardzo często i tak z nim już sobie pozwoliłam na intymne zbliżenia. Nie potrafię, jednak zgodzić się na związek, choć on już traktuje mnie, jak swoją dziewczynę. Próbuję nie widzieć tego w pesymistycznych barwach, cieszyć się chwilą, ale jestem przekonana, że ja to zniszczę. Zniszczę swoim brakiem gotowości i... rozterką. Rozterką silniejsza od momentu, gdy Pan nr Dwa napisał mi, że od połowy sierpnia szuka dla siebie mieszkania. Nigdy nie czułam się tak chujowo. Dwie bliskie mi osoby i jedną z nich będę musiała skrzywdzić.

Nie chcę wybierać. Nie między ludźmi, każdy z nich jest inny, więc nie da się tak po prostu stwierdzić, który lepszy gorszy, który bardziej nadaje się na partnera, który mniej. Z Panem nr Dwa mamy tak długą i pokręconą historię, że wciąż gdzieś tam mam przekonanie, że jesteśmy sobie pisani, że to wszystko musiało być po coś.

Tylko, czy życie tak działa? 

Dobrze jest. Zamykam oczy, uśmiecham się i kolekcjonuję wspomnienia tych pięknych, ulotnych chwil. Nie wolno mi ich zepsuć strachem o jutro.

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie trafilo Ci sie z praca, zdolna bestia jestes i szczesciara ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. w taki razie życzę powodzenia w pracy i szybkiego awansu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem nie sprawdziło się motto blogowe:) Tak trzymaj! Genia N.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje pracy :) Jestem z Ciebie dumna ;-)
    Co do facetów niestety nie pomoge, Ty to masz tendencje do pakowania sie w takei rzeczy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju, jak tak czytam jak u Ciebie fajnie, to aż sama się uśmiecham! :) życzę samych sukcesów, zarówno w pracy jak i w życiu osobistym. w końcu DOBRZE JEST I NIECH TAK ZOSTANIE! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Początek pracy to zawsze mały szok dla naszych przyzwyczajeń. Dla mnie bardziej diametralną rzeczą było pójście na studia, kiedy to zaczęło się samodzielne życia, z dnia na dzień. Najważniejsze, że wszystko się udało.

    OdpowiedzUsuń