piątek, 14 czerwca 2013

Paradoks studiów

Pomijając fakt, że jakimś cudem pozdawałam wszystko i to całkiem ładnie, to zasadniczo ostatnio towarzyszy mi niezwykły pech, a jego 2 główne przejawy wciąż zajmują moje myśli... Pierwszym z nich była wizyta u gastrologa. Dlaczego?

Ano od wielu lat mam zbyt wrażliwy żołądek. A. i ciotka już dawno prosili abym zgłosiła się do lekarza ze względu na często biegunki, ale ja dopiero jak biegunki zamieniły się w zaparcia, przytyłam 20 kg, a wzdęcia i dziwny ból po prawej stronie brzucha, postanowiłam w końcu wybrać się do specjalisty. Robiłam przez ten czas wszystko aby schudnąć - bezskutecznie. Przestraszyłam się też, gdy ginekolog COŚ wyczuła w moim podbrzuszu, a nie były to ani torbiele, ani cysty. 


Oczywiście walka o specjalistę była mega. Pierwszy termin dostałam na 23 grudnia. Ciotka wybłagała inny termin u siebie w przychodni po znajomościach. No i termin był akurat na dziś. Mój lekarz wyglądał na jakieś 98 lat, i miałam wrażenie, że z kolejnym krokiem się przewróci i wyzionie ducha, ale ciotka upierała się, że to świetny specjalista, więc ekhem, weszłam do gabinetu. Lekarz spytał mnie o objawy:
- No i z czym dziecko przychodzi?
- Eee, no bo długi czas miałam częste biegunki, od 2 lat trwają uporczywe wzdęcia i zaparcia...
- Co?
- Zaparcia.
- Co?
- Z A P A R C I A
- No tak, wyglądasz na taką, co lubi dużo zjeść.
- Jem tyle samo, co wcześniej! Tylko, że wcześniej byłam wegetarianką... Nie jadłam mięsa i ryb.
- Czego?
- Mięsa i ryb.
- Czego?
- M I Ę S A i R Y B. Czy to może być przyczyną?
- Nie sądze, pewnie lubisz słodkie.
- Nie lubię, całe życie byłam uczulona na to, co słodkie, i ten smak w ogóle mi nie podchodzi. Poza tym próbowałam wielu diet już, i jedyne co mi się udało to zatrzymać na chwilę tycie. Nieważne czy był ruch, czy nie, czy była ścisła dieta, czy nie, mój żołądek nie pracuje.
- Ach, dziecko schudnąć nie może! Biedactwo, ale przyznaj się pewnie w trakcie diety podjadałaś słodkie - mruga porozumiewawczo okiem.
- Przecież tłumaczę, że nie lubię słodkiego.
- Jaaaaaasne, ale apetycik się ma...
- W takim razie skąd ten ból? Boli mnie po prawej stronie na dole. Ból promieniuje na nogę kiedy siedzę.
- Och dziecko, każdego coś boli.
Podczas opukiwania miałam wrażenie, że zaraz się na mnie przewróci, ale nie opukał miejsca gdzie mówiłam że mnie boli. Pewnie niedosłyszał.
- Ból pewnie z owulacji.
- Ja nie mam owulacji, biorę tabletki od paru lat. 
- To w takim razie z miesiączki -_-'.
- A reszta to, z czego może być? - udałam, że nie słyszałam poprzedniego
- Co studiujesz?
- Psychologię
- No i masz odpowiedź, myślisz za dużo. - chwila milczenia - Nie no u młodych to często to drażliwe jelito występuje, zrób te badania, pobierz sobie te leki i zrezygnuj jednak z tej czekolady i tłustych rzeczy.
- JA NIE JEM CZEKOLADY!!!
- Oj, dziecko  przecież widzę, starzejesz się i po prostu Twój organizm już tak dobrze jej nie trawi...

NO KURWA! Dostałam od niego skierowanie na badania krwi i od razu je zrobiłam. Wyniki w poniedziałek. Poszłam więc od razu do rejestracji, by zapisać się do niego ponownie, aby te wyniki obejrzał. 
- Nie ma już do niego terminu na ten rok. 
- No to niech mnie pani zapisze na przyszły.
- Nie mogę, nie prowadzimy jeszcze zapisów.
- To co ja mam zrobić z wynikami badań?
- A co pani sobie chce.
-_-'.

Dobrze, że jeszcze nie anulowałam wizyty 23 grudnia, ale moja ciocia wzruszona moją historią, jest w gotowości zasponsorować mi wizytę prywatnie, bo leki starczą mi zaledwie na miesiąc, a ani nie wiadomo, czy potrzebuję ich więcej, ani co mi w końcu jest. Nie jestem typem hipochondryka, do lekarzy idę w ostateczności, bo ze względu na takie sytuacje nie cierpię ich potrzebować, ale skoro już A. się martwił, a odkąd jem mięso pogorszyło mi się i ciężko mi się ruszać i schylać ze względu na wzdęcia i ból...Nie cierpię, jak nie traktuje się mnie poważnie!


Drugim pechem było wyjebanie mnie ze specjalizacji po czasie. Nie mogłam się przerejestrować, nie mogłam wyrejestrować się z zajęć specjalizacyjnych, zero możliwości. Zostałam więc bez specjalizacji, co dyplomatycznie zwą u nas specjalizacją ogólną. W pierwszej chwili miałam ochotę się pluć, ale i tak bym tym nic nie wskórała. Nie udowodnię nikomu że wyrzucił mnie już po czasie na selekcję, a w sumie przeglądając listę specjalizacji odkryłam, że żadna nic nie znaczy. To właśnie są studia w Polsce! Człowiek myśli, że przygotują go do pracy i po studiach znajdzie lepszą. Bzdura! Przejrzyjmy specjalizacje psychologii:

1) psychoterapia - świetna specjalizacja, po której i tak nie można być terapeutą. Aby być terapeutą trzeba mieć zajebistą pracę wcześniej by zapłacić 40 tys za kurs na psychoterapeutę, który trwa 4 kolejne lata
2) terapia par i małżeństw - jak wyżej, i tak nie będziesz terapeutą, nie wychylaj się
3) psychologia kliniczna - w Warszawie są 2 psychiatryki i parę oddzielnych oddziałów, obsadzonych po zęby, mają tam też znacznie lepszych chętnych na kandydatów, na miejsce jakiejś emerytki, niż świeżo upieczonego magistra, chyba że poświęcisz lata na bezpłatny staż, równy etatowi, by pokazać, że tak Ci zależy, aż możesz żyć przez trochę powietrzem
4) neuropsychologia - jak wyżej, nie ma sensu się pchać
5) wspieranie rozwoju osobowości - i tak nie jesteś po tym trenerem, aby być trenerem musisz ukończyć kurs za parę tys.
6) psychologia sądowa - fajna sprawa, ale żeby zostać biegłym trzeba mieć albo znajomości, albo próbować odbyć staż w policji i stamtąd przeskoczyć
7) psychologia wychowawcza i rozwoju - czyli robisz dokładnie to, co pedagodzy, powodzenia w rywalizowaniu o pracę z kolejnymi tysiącami absolwentów

Oczywiście jest jeszcze parę mniej chwytnych specjalizacji, ale o nich nie piszę bo mało kto nawet wie co się po tym robi. To są właśnie studia. Dużej różnicy nie widzę między byciem ze specjalizacją, a bez. Problem polega na tym, że o możliwościach, a raczej ich braku dowiadujemy się dopiero na studiach... :(

A wy, jak widzicie swoje możliwości?

13 komentarzy:

  1. Studia w polsce to naprawdę f-s

    OdpowiedzUsuń
  2. Studentem nie jestem i nigdy nie byłem, więc nie znam się zbytnio (a raczej wogóle) na przebiegu takich studiów. Wiem tylko że w niemczech jest więcej możliwości dla ludzi z polski po studiach, bo to właśnie dlatego otworzyli dla nich swoją granicę. Brakuje tutaj specjalistów więc wołają ludzi od sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech kurde, ci lekarze... normalnei znam jednego takiego Maga, ktory też tak sie na swoim upiera, mimo ze ja mu mówie zupełnie co innego. Może to domena facetów? Co do studiów to ja tam pespektyw nie widze, pierdolilam studia, zostalam ninja (ganiam za kurzem w mieczem :P)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekarz widzę "warty" swojej profesji. Ja mam już dość lekarzy, a muszę iść do jednego z nich w najbliższym czasie ;x

    OdpowiedzUsuń
  5. no własnie nie widzicie...

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam lekarzy
    ja od lat mam czeste zawroty i bole glowy, omdlenia i krwotoki z nosa ale lekarze zwalaja to na przemeczenie i nadwage
    od 9 lat nie moge sie doprosic o skierowanie do specjalisty

    OdpowiedzUsuń
  7. Je się wybieram na filologię hiszpańską, będę tłumaczem i dodatkowo zrobię płatny kurs pedagogiczny i będę mogła być nauczycielką. Anglistów jest na pęczki, a z hiszpańskiego u mnie w powiecie miałam ciężko nawet znaleźć kogoś, żeby chodzić na korki, a u mnie w szkole też ciężko było znaleźć nauczycielkę z hiszpańskiego na zastępstwo. Uważam, że będę robiła to co lubię + będę miała pracę :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. jeśli chodzi o psychologię, to wcale nie widzę i kompletnie nie mam pomysłu :D (choć na 3 roku czuję się mocno z tyłu nie mając żadnej wizji). Niedawno dowiedziałam się też ile taki klinicysta w szpitalu zarabia i... to już kompletna porażka.

    Ale a propos kursu psychoterapeuty - nie można płacić w trakcie, w ratach? Bo wychodzi tysiak na miesiąc i o ile zajęcia nie są po 8h dziennie, to da się to jakoś zarobić...

    OdpowiedzUsuń
  9. Na waszej psychologii i tak macie "wachlarz" opcji. U mnie są dwie specjalizacje - społeczna oraz kliniczna. Zapisałam się na kliniczną, ale jak piszesz. I tak czy siak nie ma po niej możliwości, a człowiek posra się z takimi przedmiotami. Myślę, czy aby nie zmienić na społeczną. Mam jeszcze na to wakacje. Ty też możesz poszukać jakiegoś łosia, który zamieni się z Tobą, o ile któraś ze specjalizacji ci pasuje. Opcji coraz mniej w tym naszym pięknym kraju...
    Co do lekarzy - chodzę do ginekolog, która uważa, że w miejscu jajników znajduje się żołądek (mówiłam, że boli mnie w podbrzuszu, a nie powinno, bo wtedy jeszcze brałam antykoncepcję). No i masz ci babo placek z takimi specjalistami. Muszę się zmusić do zmiany lekarza. Plus jest taki, że regularnie mi robi USG, czego u innych nie da się doprosić ze względu na limity. W przypadku gastrologa, bardzo dobrze, że pójdziesz do prywatnego. W przypadku takiego lekarza będzie to jednorazowa wizyta, bo potem można poprosić o leki "stale przepisywane" u lekarza rodzinnego ;) Warunek - musisz mieć to wpisane w karcie w przychodni, do której chodzisz.
    Odnosząc się jeszcze do mojej notki - rodziny w swoim mieście nie mam, są oddaleni o ponad 500 km :P Jak coś, to Cię zaproszę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. jezu, ludzie nas kiedyś wykończą o.O nienawidzę takich rozmów. jak można tak traktować ludzi? "lubisz zjeść", to jest co najmniej niegrzeczne

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty lekarz... ja bym wyszła w połowie...;/

    OdpowiedzUsuń
  12. studia są w sumie spoko, tyko tak sesja jest dobijająca

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko, ale lekarz. Beznadzieja.
    Nie idź już do niego, to nie ma sensu. On i tak wie swoje...
    Lepiej znajdź kogoś innego i poczekaj, skoro i tak trzeba czekać.
    A najlepiej to idź prywatnie. Jednorazowa zapłata nie będzie aż tak wysoka, a może dowiesz się jakiś konkretów. A jeśli ciocia chce Ci zasponsorować to biegiem pędem!
    Możeo dostaniesz skierowanie do szpitala, to tam położą Cię na tydzień i zrobią wszystko.
    A jak masz skierowanie do szpitala od lekarza prywatnego, to oni i tak muszę Cię przyjąć (o ile masz ten świetek o ubezpieczeniu). Wiem, bo ja też tak szłam na planowy zabieg...

    Z tych specjalności, to chyba najsensowniejsza jest 6. I może ten staż w policji nie jest taki głupi. Próbuj, może jeszcze coś wskórasz. A jeśli nie, to i tak możesz potem starać się iśc w tym kierunku.
    U mnie po studiach to totalna klapa.
    Skończyłam inżynierkę na geodezji i pracy po tym raczej nie znajdę. Znaczy może inaczej - znajdę, ale na pomiarach zarabia się około 1500-2000 miesięcznie jak pracujesz u kogoś, jak założysz swoją firmę (ale to po paru latach pracy u kogoś), to od 2500-3000. To troche kicha, bo człowiek zakładając swoją działalność chciałby jednak jakoś prosperować i nie mieć problemów finansowych. A jeszcze licz te wszystkie podatki, składki, sprzęt i wszystko. Więc nijak się nie kalkuluje.
    Można iśc na fotogrametrię, ale trzeba mieć znajomości i być zajebistym, jak nie "wyjebanym w kosmos", bo inaczej zarabiasz marne grosze. Jest jeszcze geodezja satelitarna - legendy głoszą, że kiedyś ktoś to rozumiał i wiedział o co chodzi. Ewentualnie mało przyszłościowa kartografia - słabe zarobki, tylko duże korporacje mają jakieś szanse, ale tam albo nie zarabiasz, albo zapierniczasz jak mały samochodzik po 12 godzin dziennie. Ewentualnie nieruchomości, o których możesz nieco poczytać na moim blogu, bo w tym kierunku starałam się iść - totalna klapa. Można jeszcze próbować wycenę, ale tam jest ciągle pod górkę, bo masz praktyki za które płacisz od 2000 w górę (o ile znajdzie się jakaś firma, która akurat prowadzi praktykantów, bo zazwyczaj nikomu się nie chce), potem podchodzisz do egzaminu, który ułożony jest tak, żeby zdać go conajmniej za 3 razem (oczywiście też płatny), a potem szukasz pracy, ale ta branża generalnie nie lubi nowych osób...
    Tak się kształtuje praca po geodezji.
    Tak więc moim planem jest przekwalifikować się, ale jeszcze nie znalazłam "sensu życia", może ta inżynieria srodowiska nie będzie taka głupia, ale to temat otwarty. Innymi słowy - składam na kilkanaście kierunków na mgr, patrze gdzie mnie przyjmą, robię papierek (ktory w dzisiejszych czasach i tak nie wiele znaczy), a potem myślę co dalej i robię jakieś kursy które pozwolą mi znaleźc pracę. hołk!

    OdpowiedzUsuń