niedziela, 3 marca 2013

Nic nie napiszę, bo nie wiem i nie rozumiem.

Zapewne znacie sytuację, kiedy ktoś opowiada Wam o rzeczy kompletnie Wam nieznanej. Pojawia się wtedy takie dziwne uczucie, że nie wiadomo, co powiedzieć, a i słuchać się średnio chce, bo nie macie pojęcia nawet o co chodzi. Zdarza się to często, kiedy poznajemy nową osobę, i ma ona jakąś pasję z dupy (nasz punkt widzenia), i z naszej strony zapada takie niezręczne milczenie wobec pełnych podniecania, świecących oczu, opowiadającego. Co jednak, jeśli chodzi o kogoś bliskiego?

Teoretycznie człowiek nam bliski to ktoś taki, z kim mamy wspólne tematy, więc jak pojawi się jeden, na który nie znajdziemy komentarza, to krzywda nam się nie dzieje, prawda? A co jeśli ktoś nam bliski przechodzi przemianę? Czasem naszym przyjaciołom zdarzają się sytuacje, które powodują duchową przemianę, jak przeżycie wypadku, czy choćby urodzenie dziecka. Wtedy teoretycznie też nie powinno się nic dziać, bo jeśli bliski chce byśmy dalej uczestniczyli w jego życiu, to po prostu opowie o swoich przeżyciach tak, by nam to wytłumaczyć i dalej będzie dzielił z nami resztę tematów. Niestety często zdarza się, że ludzie mają w dupie to, czy ich rozumiemy czy nie, i po prostu idą do tych, co mają podobne przeżycie za sobą i ich zrozumieją. Co więcej, poświęcają się temu swojemu przeżyciu w całości, jakby reszty ich osobowości w ogóle nie było...

Skąd ten temat? Ano wiele moich blogowych znajomych, z którymi poczułam jakąś więź, z którymi chętnie wymieniałam poglądy - urodziło. Doświadczyłam tej przemiany boleśnie. Oczywiście cieszę się z ich szczęścia i chętnie dowiedziałabym się, jak wygląda naprawdę macierzyństwo, co się wtedy czuje, jakie pojawiają się problemy. Niestety zazwyczaj czytam, że oooo kolejny ząbek, ooo dziś przespało dziecko godzinkę dłużej, ooo dziś zesrało się do nocniczka, a reszta notek o testowaniu, gryzaczków, kaszek i zabawek i proszą o opinię innych. Takie blogi zaczynają chętnie czytać inne mamy, a ja cóż... mam poczucie, że brakuje tam dla mnie miejsca. Bo, co ja nie-mama mam rzec o cudownym wpływie termoforów na maleństwo, czy czym smarować dziąsła malucha? No jaki mam zostawić komentarz? Nie sądzę, aby proszono akurat o moją opinię -_-'.


Rozumiem, że dziecko jest pochłaniaczem czasu, przez co głównym elementem życia, no ale na pewno są jakieś związane z tym przeżycia... Wciąż przecież istnieje, a przynajmniej POWINNO być jakieś życie poza tym. Przykro mi, czytać czyjegoś bloga powiedzmy pół roku i nadal nie mając wzmianki co u niego... Gratuluję mamie Marcie, która została mamą dwukrotną prawie w ty samym czasie i nie zrezygnowała ze swojego hobby, czy intensywnego życia. Podziwiam ją i stawiam jako wzór, dla tych, którzy płaczą, że odkąd mają dziecko, nie mają na nic więcej czasu. Dzięki też Aguq, że czasem napiszesz notkę, jak tą o dzieciach w kościele, gdzie mam swoje zdanie i mogę się nim podzielić, bo temat w miarę ogólny. Niestety innych notek, gdzie non stop jest o grzechotkach, pieluszkach - nie skomentuję. Jeśli chcecie mieć więcej czytelników, po prostu miejcie na uwadze, że nie czytają Was tylko mamy, ale i ludzie, którzy mają to dopiero przed sobą, bądź dziecka w ogóle nie planują. Nie muszę zaglądać na takie blogi, które mnie nie interesują, ale i nie chcę zrywać więzi z ludźmi, z którymi wcześniej wymieniałam się wszystkimi poglądami, bo najzwyczajniej w świecie mi szkoda.

Już kiedyś pisałam o ludziach, którzy piszą o sobie tylko w kontekście innych, jakby nie mieli własnego Ja. O ludziach, którzy piszą tylko o sobie jako mama swojego dziecka, czy jako partnerka swojego męża. Wtedy dostałam kilka hejterowskich komentarzy, bo... cóż tym osobom, które odniosły to do siebie, bardzo się to nie spodobało. Mimo że nie pisałam o nikim konkretnym wówczas, część chciała koniecznie mi coś udowodnić. Co prawda w czasie tego udowadniania, rzeczywiście wychodził widoczny brak ambicji, planów i swoich prywatnych spraw, ale mnie serio zwisa i powiewa, jak ktoś pożytkuje swoje życie. Poprzez tą notkę mam jednak nadzieję zostać nieco zrozumiana. Bo ciężko utrzymać z kimś kontakt, czy lepiej kogoś poznać, skoro ktoś chce abyśmy poznawali tylko jego dziecko czy chłopaka. I w sumie też mi to zwisa i powiewa, jeśli wchodzę na czyjś blog po raz pierwszy, ale jak kogoś już dłużej czytam i wsiąkam w jego sytuację to czuję się co najmniej dziwnie... Moja przyjaciółka też ma niedługo urodzić i mam szczerą nadzieję, że zachowa równowagę pomiędzy opieką nad maleństwem, a swoimi sprawami, co zresztą sama planuje. Bo dziecko potrzebuje dużo uwagi, szczególnie na początku, ale każdy jej potrzebuje, każda mama też powinna spojrzeć czasem na siebie. Wszystkie zaś osoby opisujące komuś sytuację, powinny zdecydować komu ją opisują. Czy tylko dla ludzi z podobną sytuacją, czy także dla tych z zewnątrz. Jak spotkam na blogu dopisek, że jest on tylko dla mam - nie będę się tam pokazywać, i każdy będzie zadowolony.
Amen.

36 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą - dziecko jest bardzo ważne, ale bez sensu, żeby pochłaniało cały świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tak zameczam przyjaciolki opowiadajac im o zuzlu a one patrza na mnie jak na wariatke
    probowalam je zarazic moja miloscia ale nic z tego
    zabralam je nawet na mecz ale bez entuzjazmu
    tak tez widze ze one nie rozumieja co do nich mowie wiec staram sie ograniczac i trzymac emocje na wodzy
    nie zawsze sie udaje ale i ja sie staram i one sie staraja
    czasem nawet pytaja co i jak by sprawic mi przyjemnosci

    a co do tematu dzieci to wiem co masz na mysli bo moja kolezanka jest w ciazy
    niby kocham dzieci,lubie sie nimi zajmowac, o moich trzech lobuzach moglabym opowiadac godzinami ale widze ze ostatnio mamy dwa rozne spojrzenia na swiat wlasnie przez jej ciaze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... jeśli starasz się tłumaczyć im swoją pasję - masz odhaczone. Niestety są ludzie, no którym tak czy siak będzie to nie w smak. No ale żużel to też chyba nie jedyna sprawa na świecie ;). Grunt to znajdować to, co mamy wspólnego. Żużel dzielić z kimś kto go docenia, a inne sprawy z tymi, z którymi dobrze Ci się na te tematy rozmawia ;)

      Usuń
  3. Aż zaglądnęłam na swojego bloga i przeleciałam kilka notek czy czasem ja nie jestem taką mamą właśnie... i chyba nie...
    Nigdy nie uważałam siebie za "toksyczną mamusię" ale wiesz z wiekiem może i taka się stałam... Chociaż nie.
    Aczkolwiek masz tu rację, niejednokrotnie i ja nie wiedziałam jak mam się odnieść do notek niektórych blogerek...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm.. też tak mam jak czytam blogujące mamy

    OdpowiedzUsuń
  5. ja ogólnie straciłam kilka koleżanek w realu, w tym przyjaciółkę, przez to ciągłe gadanie o dzieciach... Jak słyszałam "ale ty schudłaś też bym tak chciała, no ale ty nie masz nic do roboty to masz czas na ćwiczenia" to automatycznie mi się nóż w kieszeni otwierał. Bo ja studiuję 80 km od domu, jest to zazwyczaj dwie godziny pociągiem w jedną stronę, nie mówiąc o zajęciach, przyjeżdżam muszę ugotować dwa obiady, bo nie jem tego samego co R. I znajduję czas dla siebie żeby chociażby poćwiczyć, a taka siedzi w domu, mamusia za nią sprząta i gotuje, dziecko jej śpi dwa razy po 2 godzinny dziennie i ona nie ma czasu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo wiele jest prawdy w tym, co napisałaś i niestety jest to dość powszechne, nie tylko w blogującym świecie, ale ot, tak, w codziennym życiu. Też jestem mamą, mam 5-letnią córkę, być może "wyrosłam" już z pieluch i mleka, ale pamiętam, że kiedy młoda była malutka, a ja chciałam się na troszkę wyrwać z domu, szłam sobie do przyjaciółek. Cóż, potrzebowałam pogadać o świecie, o pracy, o książkach, o czymkolwiek, spoza bycia matką. No i nie udawało się... I wcale nie dlatego, że to JA zaczynałam nawijać o ząbkach i pieluchach, ale przyjaciółki. No, litości, rozumiem, wspomnieć o naszych pociechach, ale znowu o pieluchach? Ja chciałam odpocząć od tematów mamowych, ale niestety nie wyszło :)

    Z czasem chyba jest łatwiej. Tak sądzę.

    Bardzo mądra notka :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą co do blogów mam. Czasami wchodząc pisze tylko wszystko o dziecku ja że nie mam swojego to poczytam, ale czytanie non stop o tym samym robi się po prostu dziwne. Ludzie powinni patrzeć na wszystko, że nie tylko mamy wchodzą na blog i powinny też napisać coś o sobie, co chętnie poczytamy

    OdpowiedzUsuń
  8. Trudno w ogóle znaleźć w dzisiejszym świecie człowieka, który nie jest na czymś tak mocno skupiony, że przy tym olewa innych - bliskie do niedawna osoby. Warto się z tym pogodzić, olewając kogoś takiego lub walczyć z wiatrakami. Myślę, że z czasem takiej osobie powinno to przejść, ale pytanie brzmi, czy nasza cierpliwość wtedy już się nie skończy. Bardzo mądrze podeszłaś do tego tematu. Bo w ciąży/po urodzeniu nie wolno zapominać o tym, że też się jest człowiekiem, kimś, kto nie musi identyfikować swojej wartości poprzez innych. Niestety, w tym pewnie i my, czasami wpadamy w coś takiego. Ale jest różnica między osobami, które umieją sobie z tego zdać sprawę i ew. zmienić postępowanie, a osobami nieświadomymi, skupionymi tylko i wyłącznie na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam koleżankę, która, no cóż, wpadka, stało się - urodziła. Teraz każdy jej temat i każda wypowiedź nawiązuje właśnie do dziecka... Ja rozumiem, że takie wydarzenie stawia świat do góry nogami, ale ileż można? Z drugiej strony, często jest tak, że kobiety stające się matkami nie mają czasu na takie życie, jakie miały wcześniej i nie zastanawiają się nad sensem istnienia. Ewentualnie w kółko ekscytują się swoim bobasem, jakoby był najpiękniejszy i najmądrzejszy w świecie, co już robi się strasznie upierdliwe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to podejrzewam, że matki zachwycają się swoim dzieckiem tak egzaltacyjnie, wtedy gdy nie są dumne ze swojego życia, kiedy je nic nie czeka. Na początku niegroźna radość, później toksyczna kontrola... Mamie, która poświeca swojemu dziecku każdą chwilę i żyje jakby jego życiem, bo ważne jest tylko, co ono robi, musi zrobić się strasznie pusto, gdy dziecko zaczyna być samodzielne. Wtedy jest przebudzenie. Dziecka nie ma, a co ja mam? Z początku maluchy są bardzo absorbujące, jednak mimo wszystko każdy powinien mieć jakiś plan, taki, by nie stracić siebie.

      Usuń
    2. No niestety, Potworku nie zrozumiesz do póki nie założysz rodziny. Ja w towarzystwie znajomych gadam o swoim dziecku TYLKO jak ktoś mnie o to zapyta.

      Usuń
    3. No to skoro tak robisz to chyba dobrze? Nie krytykujemy tu wszystkim mam w ogóle, tylko te, które nie widzą nic oprócz swojego dziecka i oczekują, że reszta się do tego dostosuje ^^'.

      Usuń
    4. Racja... Właśnie to jest przerażające, potem takie kobiety tracą grunt pod nogami, tym bardziej, jeżeli ich dziecko było jedynakiem/jedynaczką. Nie dostrzegają tego, że maluch już jest tak naprawdę dorosły i że niestety, nie może już go kontrolować. To musi być dla nich naprawdę trudne.

      Usuń
    5. To są matki, które chowają dzieci dla siebie. Dlatego ważne by szybko uczyć malucha samodzielności i SAMEJ się tego uczyć. Prowadzić życie, do którego można wrócić i znów mu się w pełni oddać, gdy dziecko dorośnie.

      Oczywiście łatwo mi mówić, sama mogę dostać świra i oddać się wygodnemu życiu w domku, gdzie nie ma stresu, nie ma problemów z pogodowymi niespodziankami, a po latach gdy dziecko wyfruwa jest samotność... Grunt to jednak wiedzieć za wczasu i samemu się wystrzegać.

      Usuń
  10. Cóż. Uderzyło to lekko we mnie.
    Moje życie przewróciło się do góry nogami. Nie pierwszy raz. Mam jednak zamiar krzyczeć o każdym moim szczęściu w swoim miejscu (blogu) bo w realu nie zawsze mam komu...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprostuję - nie umiem przeczytać czasem wszystkiego jednym ciągiem. Faktycznie nie doczytałam. A czy do siebie biorę? Pewnie tak, ale to już i tak co innego co było kiedyś. Przeżyłam nieprzeżywalne...więc co może mnie jeszcze boleć?

      Dziękuję Ci...

      Usuń
  11. Wiem o czy mówisz. Przed 8 dniami bardzo bliska mi osoba został mama. MA swoją córeczkę, jest szczęśliwa i ja tez się ciesze jaj szczęściem, ale z drugiej strony mi szkoda tego co było dawniej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet nie policzę, ile fajnych znajomości rozluźniło mi się (lekko mówiąc), bo ślub, bo dzieci, bo nagle jedynymi tematami mojej błyskotliwej przyjaciółki, hobbistycznej malarki i namiętnej czytelniczki marzącej o napisaniu własnej powieści, stały się... domowe porządki. Serio. Póki ktoś nie opowiadał Ci o technice mycia kibla, nie wiesz, jak może odbijać niektórym po zamążpójściu. ;-)

    To oczywiście tylko przykład, ale masa kobiet w wieku tak 25-30 lat wsiąkły już tak mocno w domy, dzieci, teściów, pieluchy, ewentualnie pracę, że na przyjaciół nie mają czasu, szczególnie taką, z którą nie pogadają, jak najlepiej wywabić plamę z ketchupu z dywanu albo które pieluszki się ostatnio pogorszyły i odparzają pupę. Motyw matki-polki jest wiecznie żywy, dopiero koło 40-tki, kiedy dzieci dorastają, kobiety stwierdzają, że nagle nie mają co ze sobą zrobić.

    Jeszcze parę lat temu próbowałam na ten temat rozmawiać, sugerować coś, ale już od dawna sobie podarowałam, bo zwykle kończyło się albo urazą, albo wręcz sprzeczką. Z perspektywy moich mężatych i dzieciatych przyjaciółek jestem zwyczajnie nieodpowiedzialna, one z mojej perspektywy - zwyczajnie nudne.

    Acha, no i żeby nie było - mam parę koleżanek, które OPRÓCZ rozmów o dzieciach, mężu, teściach, mogą pogadać o czymś jeszcze - to jest super. Moja najbliższa przyjaciółka ma np. już jedną dorosłą, studiującą córkę, kocham je obie, ale z nimi mogę pogadać dosłownie O WSZYSTKIM. Są wspaniałe. Więc można. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja przyjaciółka jest już w zaawansowanej ciązy i wiem ,ze hmm gdy urodzi to pewne rzeczy już nie powrócą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moja właśnie też, ale cóż... zobaczymy.

      Usuń
  14. Ale masz świetny wygląd bloga, najbardziej mi się podoba to wtopienie tytułu bloga z nagłówkiem. Co do postu, to fakt, nie chętnie czyta się blogi, który główny temat jest nam mało znany, osobiście uważam, że takie blogi powinny nam coś przekazać, a nie tylko recenzje gryzaków i "moje dziecko dłużej spało".

    OdpowiedzUsuń
  15. jako, że czuję w sobie powołanie do bycia matką, choć z pewnością jeszcze nie teraz to nie rozumiem tego całego chwalenia się na wszlekich portalach społecznościowych swoimi pociechami, biorąc pod uwagę, że ma się te 18-20 lat. Może ja nie nadążam za tym światem

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie hejtuję tych matek, które piszą o ząbkowaniu i innych tego typu rzeczach. Czytam kilka takich blogów, gdzie mamy są mamami i żonami, a o swojej kobiecości i indywidualizmie zapomniały, ale... rozumiem, że zmieniły się ich priorytety. Poza tym patrząc czasem na osoby komentujące te blogi odnoszę wrażenie, że one po prostu mają swoje środowisko. Matek. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie hejtuję, bo mnei to wisi i powiewa, ale jak ktoś mi bliski się odcina bo ząbkowanie jest ważniejsze od wszystkiego innego, od bliskich, no to... mam prawo czuć się źle ^^'

      Usuń
  17. no tak, ludzie się zmieniają, pewne sytuacje życiowe wywracają ich życie do góry nogami, a Ty ciągle stoisz w miejscu (wiem z autopsji) i to właśnie jest przykre.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę, że nori mogą być trujące. Pewna jestem jednak, że te nori które sprzedają w hipermarketach i które jest w Europie trujące raczej być nie może bo nie byłoby dopuszczone do sprzedaży :) Nawet jak by było trujące to bym jadła hehehe wszystko jest dla ludzi, pamiętajmy tylko, ze w małych ilościach ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. każdy ma w sumie swój świat, blog w końcu ma się podobać najbardziej temu, kto go prowadzi. tak więc jeśli mama chce pisać o dzieciach - niech pisze, jej sprawa tak właściwie :) ja sama też nie lubię za bardzo takich blogów. lepiej czyta mi się takie lajfstylowe czy modowe blogi (o fotograficznych już nie wspomnę :D). jednak podejrzewam, że mamy wolą pisać właśnie dla mam, a o statystykach chyba aż tak nie myślą ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. tak to już jest w życiu, że rozmawiamy w danej chwili o tym, co jest w naszym życiu najważniejsze i moge się założyć, że kiedyś jak będziesz miała swoje dziecko, to ono będzie dla Ciebie najważniejsze i świat wtedy będzie się kręcił wokół tego dziecko
    wiele moich znajomych ma dziecko i nigdy nie pomyślałam sobie: one nie chcą ze mną rozmawiać bo ja nie mam dziecka, bo ja się nie znam, po prostu ja robię wszystko żeby czuły że je rozumiem, na tyle na il potrafie i dzielę ich szczęście

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja nawet nie zaglądam na blogi o tak zwanych Matkach Polkach, bo to zupełnie nie moja bajka, dzieci nie lubię, nie interesują mnie posty o pieluchach, gryzakach, obiadkach. Jeśli ktoś chce, to niech sobie pisze bloga nawet o rzadkości kupy, nic mi do tego, jednak mnie tam nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  22. bo to jest tak: rodzi się dzieciak i nagle cały dotychczasowy świat przestaje być ważny. Trochę rozumiem te dziewczyny bo to jednak duza zmiana, ale faktycznie, czasem powinny zrobić tez coś dla siebie, dla własnego szczęścia.
    Sama też planuję dziecko w niedługiej przyszłości, i też sądzę, że zechcę się pewnymi rzeczami podzielić z czytelnikami.
    No bo skoro zawsze pisałam o swoim szczęsciu/nieszczęsciu/przygodach itp, to sądzę, że miło będzie ludziom przeczytać, że np moje dziecko powiedziało pierwsze słowo.
    Wiadomo, nie pisze się tylko o tym, bo też może męczyć.
    Też mam znajomych, którym urodziły się dzieci (nie wszyscy to blogowi znajomi) i owszem, czasem się pogada o dzieciach, ale to wcale nie jest tak, że to jest jedyny temat :) To nadal są ci sami fajni i wartościowi ludzie. Tylko niestety mają więcej obowiązków i mniej czasu.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Myślę, że to jest tak, że po prostu z czasem punkt widzenia się zmienia. W danym momencie dla tej mamy to właśnie jej dziecko jest najważniejsze. Cieszy się nim tak bardzo, że chce się tym ze wszystkimi dzielić, więc nic dziwnego, że o tym pisze ;) Myślę też, że każda nie- mama jest na takim blogu również mile widziana, o ile tylko chce go czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszyć się a testować produkty dla dziecka, prosić o opinię innych mam... Zapewne się cieszą że nie-mamy ich czytają, ale serio nie-mamy nie mają pozostawionego żadnego zaplecza, żadnej szansy wypowiedzi, bo ja nic nie doradzę i nie ucieszę się, że jakiś gryzaczek jest lepszy od innych... ;/

      Usuń
  24. Jaka tu zmiana nastąpiła:D Rany jak Ty się rozpisujesz. To by śmiesznie wyglądało jakbyś tak tańcowała na przystanku :D

    OdpowiedzUsuń
  25. No właśnie, trzeba celów szukać w innym miejscu, przeraża mnie to, szczerze mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdzieś mój komentarz wcięło :/ ok jeszcze raz:

    Dziecko przewraca świat do góry nogami :) Nie miej zakochanym w spoim potomstwie mamom za złe tego, że stają się monotematyczne. To chyba z czasem przechodzi :) A jak nie to trudno, ale trzeba się pożegnać, bo fakt nie chce się czytać, a tym bardziej trudno komentować to co kogoś nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń