czwartek, 7 marca 2013

NFZ

Nie, nie poczułam wiosny, bo jak tylko wszystko zaczęło się układać i rozpoczęłam nowy semestr z rozmachem to przecież musiało mnie jebnąć do łóżka -_-'. No, a że tydzień to mało, to pod koniec 7 dnia kurowania się, poczułam się gorzej i kaszlałam do tego stopnia, że zwracałam posiłki. Powędrowałam, więc grzecznie po antybiotyk i cóż... Czekam na cud ozdrowienia, bo uwierzcie, lub nie, ale słońce zza okna, nijak nie poprawia nastroju.

Dobra wiadomość - przytyłam i nie mogę schudnąć nie bo gruba ze mnie świnia, ale bo jestem chora gastrologicznie.
Zła wiadomość - prawdopodobnie to nieuleczalne, a wizyta u gastrologa wyznaczona na wakacje ^^'.
Śmiać się, czy płakać?

Na wakacje to ja już chuda miałam być, ale cóż chyba popróbuję jeszcze z jakimś sportem, no bo niby czemu mam się poddać? Musi być jakiś sposób i będę nad nim kombinować jedząc chipsy. Tak drodzy czytelnicy, znam życie.


Dostałam też skierowanie na USG, które mogę zrobić, aż o miesiąc wcześniej, więc w razie, jakby był to rak, to jest szansa, że nie zejdę czekając miesiąc na specjalistę, tylko wezmą mnie do szpitala, jak będę miała jeszcze tylko przerzuty.

Cóż... zawsze mogę też iść prywatnie, lecz jeśli mam być szczera nie podoba mi się płacenie z każdego mojego kieszonkowego (pensją tego nazwać nie można) za takie usługi. Bo raz, że opłaciwszy wszystkie składki, na prywatne usługi mnie już nie stać, a dwa że to już powoli przestaje być jakakolwiek opcja. W wiadomościach co rusz słyszę, że przerywają komuś CHEMIĘ, czy terapię równie okrutnej choroby, bo a to przekroczyli limit, a to lek nie doszedł na czas... Do ginekologa chodzę już musowo tylko prywatnie, bo w NFZ raz, że Ci lekarze często się zmieniają, a dwa, nierzadko słyszy się, jaki ktoś jest niedelikatny. Już pomijając, że skoro biorę regularnie tabletki, nie wyobrażam sobie, aby umawiając mnie na wizytę ktoś umówił mnie 7 miesięcy później... (recepty lekarze wypisują na ok. 6 miesięcy).

Są jednak gorsze przypadki. Pamiętam, jak moja babcia przyszła do szpitala z rakiem płuc. Nie mieli miejsc, zbadali ją jedynie pobieżnie, nie zauważyli przerzutów na wątrobie i stwierdzili, że może poczekać kilka miesięcy. Gdy karetka przywiozła ją 2 miesiące później, stwierdzili z kolei, że kwalifikuje się już tylko na hospicjum. A z jaką delikatnością i wyczuciem, wiecie jak to ujęli?
- Nie ma tu czego szukać, pani już tylko do hospicjum. 

Kiedy były rozmowy premiera o kompletnej prywatyzacji, powstało wiele protestów, i głównym argumentem było to, że jak ktoś zachoruje poważnie to nie znajdzie kilkudziesięciu tysięcy, aby leczyć się prywatnie, ale... No sorry, ja wolałabym wziąć kredyt, niż ryzykować, że przez jakiś debili nie dostanę leku na czas... Poza tym jest teraz masa możliwości... ubezpieczenia od nowotworów, pakiety w prywatnych klinikach, gdzie płaci się coś a la składka i ma zapewnioną tą podstawową opiekę... Ale nie! Będę płacić za jedno i drugie, bo jakieś babcie nie mogą zrezygnować z zawracania lekarzom dupy za darmola, bo gdzieś coś im strzyka nowego, a że leczą je w godzących w ludzką godność warunkach to im tam wsio ryba. Wychowane w biedzie ówczesnej Polski, szukają zainteresowania i kogoś z kim pogadają. Nie raz stałam w gigantycznej kolejce z temperaturą 41 stopni, wśród ogonka babć, które były na tyle zdrowe by ze sobą plotkować o bazarkowych zakupach, a jeśli trzeba było zająć jedno z niewielu miejsc w poczekalni, potrafiły i biec.

Mnie jednak przeraża ten fakt, że zdrowi ludzie zabierają komuś miejsce. Teraz wiele osób zapisuje się do specjalisty, by w razie, jakby się gorzej poczuł miał miejscówę. Moja ciocia była zatruta, dostała skierowanie do gastrologa, no ale na czerwiec dopiero, więc jej zdążyło przejść z 10 razy, jednak wizyty nie odwołała ;/. Tak właśnie przekraczamy budżet, a ludzie chorzy nie mają terminów, a warunki szkoda gadać, bo przecież kto by tam umiał zarządzać szpitalem? Lepiej samemu napchać sobie kieszenie. W szpitalu leżałam nie raz. Herbata o smaku zgniłej ścierki, sznureczek rzadkiego gówna z sali do łazienki i warzywka, poodparzane w pieluchach, zbyt rzadko zmienianych, to norma. Jak w ubikacjach są deski to już jest lux. Na papier nigdy nie liczcie.


Przykro mi, że to tak wygląda i jeszcze bardziej przykro, że ludzie buntują się przed każdą zmianą nawet tą dobrą. Wiadomo, że jakby była cała służba zdrowia sprywatyzowana, ceny by spadły, bo ostra konkurencja, a tak... Cóż... Mało kogo na nią stać, NFZ nie wyrabia, a my wyrzucamy kasę w błoto, bo nie zostajemy obsłużeni tak, jak powinniśmy (jeśli w ogóle).

Zdarzyło mi się usłyszeć, że lekarzowi szkoda promieni rentgena na mnie, zdarzyło mi się być odsyłaną z liścikami od jednego lekarza do drugiego, bo żaden nie zgadzał się z drugim, że do niego należy wykonanie podstawowych badań. Zdarzyło mi się czekać chorej 2 godziny mimo, że nie było kolejki, bo pani doktór piła sobie kawkę i plotkowała przez telefon. Zdarzyło mi się, że pani doktor tuż przed przyjęciem mnie wyszła i nic nie powiedziała. Dopiero, jak dogoniłam ją na ulicy raczyła mnie poinformować, że nie wzięła pieczątki i się wraca. Ani, żadnego ile jej zejdzie, ani czy w ogóle wróci...

Na szczęście z opieką weterynaryjną mam lepsze wspomnienia. Szybko i sprawnie leczą zwierzaki, znacznie szybciej niż ludzi. Ja jak miałam anginę męczyłam się nie wiadomo jak, a jak mój kot zachorował ot 2 zastrzyki i po sprawie. Wczoraj z kolei malutki był kastrowany. Dziwnie mi z tym, bo no... niby dojrzał, a wciąż jest taki drobniutki... 10 minut i po sprawie, niestety maluszek bardzo źle zareagował na narkozę, ale lekarz podał nam numer swojej komórki, i nie wyszedł dopóki nie obejrzał Felixia po raz drugi, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, mimo że ciocia pojechała z nim tuż przed 22. Może dlatego, że lekarzem chcą zostać ludzie, często dla prestiżu, a weterynarze to prawdziwi miłośnicy zwierząt? Kto wie. Mam jednak nadzieję, że coś się w przyszłości w tej Polsce zmieni, i wiążę duże nadzieje, iż jednak prywatyzacja dojdzie do skutku.

Moje maleństwo czuje się już dobrze:

Felix

36 komentarzy:

  1. Śliczny kociak!
    Zdrowia życzę :)
    Będzie dobrze..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja siostra pracuje jako niania u lekarzy. To, co ona mi opowiada to jest jeszcze straszliwsze, niż to co piszesz. Heh...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj my już o naszej przygodzie z kastracją pisaliśmy. Na dobre mu to wyjdzie! Ja przeżywałam jak kastrowaliśmy Arka ale jednocześnie bardzo się cieszyłam :D mieliśmy z nim przygodę :D w noce "Koci koszmar" to opisaliśmy :D o NFZ nawet nie piszę bo mam na tą instytucję uczulenie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu na naszą służbę zdrowia brak słów...
    A Tobie życzę zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że kotek czuje się lepiej, mam nadzieję, że niedługo Ty też sie tak poczujesz :)
    A o NFZ się nie wypowiem, bo mnie coś bierze. Chyba wściek.

    OdpowiedzUsuń
  6. ohhh NFZ - temat rzeka. Nie wiem czy czytałaś moje walki o recepty dla WOjtka na mleko, które pić musi, no ale ma pić według schematu NFZ a nie swojego.. co krok jakaś sytuacja mnie śmieszy.

    Jestem za prywatyzacją, albo przynajmniej za wprowadzenie drobnych opłat za wizyty lekarskie. Babcia, która chce sobie pogadać pójdzie do parku nie do lekarza, bo będzie jej szkoda tych 15-20zł na plotki.

    Kiedyś wstałam rano i na 7 pobiegałam rejestrować się do laryngologa (rejestracja od 8) - ogólnie byłam mega wściekła, bo nienawidzę stać w kolejkach i czekać, ale jakie było moje zdziwienie, kiedy byłam w kolejce chyba z 20-ta. Babuliny i dziadolki nie mają spania po nocy i stają w kolejce już o 5 rano.

    Nie ma opcji, żebym mogła coś załatwić w momencie kiedy coś boli, uwiera martwi.

    ps. pisałam pracę magisterską na temat opieki zdrowotnej i to, co się w naszym kraju dzieje graniczy z cudem - że żyjemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozkoszny kociak :)
    Niestety nasza służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia... I trzeba być zdrowym żeby chodzić po lekarzach...
    Powinniśmy mieć wykupowane karty w ramach krótych mamy dane usługi lekarskie. Po co płacić co miesiąc nie małe pieniądze jak i tak trzeba chodzic prywatnie bo i tak nie ma miejsc...
    Ja chodze z moimi dzieczynami do dentysty na NFZ ale płacę za plomby po 80 zł!! Moge brać bezpłatne ale wiadomo jak to działa... a skoro pannice rosną to wychodzę z założenia że na tym oszczędzać nie mam zamiru.
    Ogólnie jedna wielka porażak, wszędzie kolejki. Byłam teraz w szpitalu z małym i powiedziałam nigdy więcej do tej przyjaznej dzieciom kliniki!
    W dupach sie przewraca tym doktorom, pielęgniarkom i innym parcownikom... a im niższy w hierarchi szpitalnej tym więcej ma do powiedzenia.
    Porażka.
    Cały nasz kraj się sypie...
    temat rzeka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda gadać, moje dziecko czeka miesiąc na usg brzuszka, a dorośli mają dłuższe terminy, ale przecież tam idą głównie ludzie, którzy mają jakieś konkretne objawy...temat rzeka....

    Jaki cudny kotek!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy ja żyję na jakiejś obcej planecie, czy mam tak mały kontakt z wszelkiego typu medykami, że nie wiem co się dzieje i co jest "normą", ale u mnie nie ma takich ceregieli. Gdy jestem chora lub mam jakieś początki przeziębienia zawsze przyjedzie do mnie albo karetka z lekarzem, albo lekarz z ambulatorium, chociaż mają do mnie ok 30 km. O ośrodku zdrowia też nie mogę powiedzieć nic złego, bo gdy trzeba zawsze lekarz przyjedzie (może dlatego, że moja mama jest osobą nerwową i jakby odmówili wizyty w domu, to na pewno podłożyłaby bombę pod ten przybytek). Mój tata ma zakrzepicę żył i pierwsze badanie doplerowskie miał robione prywatnie, no i od razu go mu zrobili. Na drugie miał już skierowanie i musiał chyba czekać 3 tygodnie, podejrzewam że to krótko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ciesz się ze swojego szczęścia ;)

      Usuń
    2. Szczęściem raczej jest to, że nie mam kontaktu (za dużego) z lekarzami, szpitalami, badaniami...

      Usuń
  10. Ejże. Może nie będzie aż tak źle? Czemu od razu takie czarne scenariusze bierzesz pod uwagę.
    I nie każdy lekarz jest taki sam. Wierzę jeszcze w to, że ten cały świat nie jest jeszcze taki zły i są ludzie, którzy potrafią Ci - nam pomóc.

    Kotek fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle może nie będzie tego się trzymam, bo jeśli by było to nie mam szans ^^'.

      Usuń
  11. Ale wiesz co? Tu w UK powoli zaczyna się robić to samo. A z tym zajmowaniem miejsć to takie błedne koło ;/ Jakich wiele zresztą w PL :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze? To do mniejszości należą lekarze z powołania, wiec musiałbyś mieć dużo szczęścia zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawa notka. Nie skomentuję, bo chyba dnia by mi nie starczyło. Powiem tylko, że po drugiej stronie "barykady" sprawa wygląda zupełnie inaczej, o czym wszyscy niestety zapominają :)
    pozdrawiam, i życzę pozytywnych wyników :)
    PS.Jeśli byłyby potrzebne jakieś medyczne porady to służę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, przyznam, że wiem, iż lekarze mają związane ręce, ale sami lekarze narzekają na NFZ, więc nie mam wyrzutów narzekając na system. No i nie wszyscy lekarze, jednak są w porządku. Spotkałam się z takimi bucami, że hej, ale to wiadomo, nie każdy jest tam z powołania. Haus w sumie też był bucem ;P

      Usuń
    2. House to buc, któremu mizantropię się wybacza, bo jest genialny i skuteczny - gdyby był mniej genialny i co chwilę zaliczał fiasko, byłby po prostu jeszcze jednym nadętym bucem. :)

      Usuń
  14. To co się dzieje to tragedia, człowiek człowiekowi utrudnia życie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie o lekarzach nie bardzo chce się pisać (unikam jak mogę :P ), ale napiszę o weterynarzach. Właśnie niedawno straciłam wspaniałą weterynarz, splajtowała pomimo wszystko i dla mnie to tragedia. Wcześniej przez lata nie było tak kolorowo. Jednego mojego owczarka niemieckiego straciłam, bo lekarz stwierdził wściekliznę, uśpił go i odrąbał mu łeb do badań naszą własną siekierą na naszym podwórku - pies nie był wściekły. Drugiego, bo dostał skrętu kiszek, a pan doktor był zbyt zajęty, żeby się nim szybciej zająć, chociaż wiedział, co się dzieje. O próbach leczenia mojej chorej szczurzycy nawet nie wspominam, bo każdy robił wielkie oczy, że w ogóle chcę ją leczyć - przecież to szczur. Generalnie uważam, że dobry weterynarz z pasją, z powołania, to skarb.

    OdpowiedzUsuń
  16. lacze sie z toba w bolu i cierpieniu
    ja tez chora :(

    duzo zdrowka zycze

    OdpowiedzUsuń
  17. coraz częściej słyszy się o takich przypadkach, czekanie na wizytę... To nienormalne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Co do tego nagłówka, który cię tak interesuje, to mamy na sobie 'ocular' ( napisałam po angielsku, bo nie wiem jak się pisze po polsku), co cię tak zastanawiają. Otóż kupiłyśmy je tego samego dnia na bazarku, i każda z nas ma swoje nerdy, które są takie same. a jeżeli ci chodzi, o to że kiedyś miałam inne ocular, to po prostu dla tego, że ich już nie potrzebuję. Mam też dla ciebie infornację, że jeżeli chcesz wchodzić na naszego bloga, aby wypominac nam nikomu nie potrzebne szczegóły - lepiej nie wchodź. Bo to żałosne, że z jednej strony jestes taka milutka, a z drugiej hejtujesz kogoś nie potrzebnie. (przepraszam bardzo za jakie kolwek błędy, no ale... no.)

    z uszanowaniem
    Szarlotka i Snoppy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. "Ocular" w sensie okulary? Takie na nos? A to nie czasem "glasses"? "Ocular" to chyba znaczy "soczewka" i tak się zdziwiłam, że można mieć soczewkę na sobie...

      Usuń
    3. Ocular to chyba taki nowy typ okularów, które są ogromniaste.

      Usuń
    4. Ja tam raczej podejrzewam, że to miało być takie śprytne zagranie ze strony Szarlotki "piszę po polsku jak autystyczna dżdżownica nie dlatego, że jestem na poziomie autystycznej dżdżownicy, ale dlatego, że po angielsku mówię lepiej niż po polsku" (bo w końcu słowa "okulary" sobie nie mogła przypomnieć). Cóż... Mnie tam nie przekonała. :P A te wielkie bryle chyba nazywają się właśnie "nerdy". ;-)

      Usuń
  19. Czy nie dramatyzujesz? Kiedyś miałam problemy z żołądkiem (nadal mam, tylko mniejsze), ale jakoś żyje.
    A wizyta na wizytę u gastrologa zawsze długo się czeka i dodatkowo jest to bardzo niemiła wizyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dramatyzuję, bo co prawda inny specjalista mnie badał, ale na USG wyszło, co wyszło. Na 95% to nieuleczalna choroba, choć raczej nie rak, tylko infekcja z zespołem jelita drażliwego, z którym ciężko, bo ciężko, ale da się żyć. Przeraża mnie, jednak, że JEŚLIBY byłoby coś gorszego, to tacy ludzie mają średnie szanse na rozpoczęcie lecenia w początkowym stadium. Była to jedynie dygresja jednak, aby przejść do tematu naszej cudownej opieki zdrowotnej.

      Usuń
  20. Śliczny kiciuś :)

    Również mam nadzieję, że zmieni się coś w przyszłości, bo zdecydowanie jest źle.

    OdpowiedzUsuń
  21. No cóż, właśnie dziś w wiadomościach było mówione o karze za zbyt długie czekanie w kolejce (czekanie do 2017r nie jest chyba normalne) i poruszono temat, że praktycznie w każdym szpitalu można najpierw zejść, zanim cie przyjmą. Pozostaje tylko czekać, aż w końcu czekanie na swoją kolej będzie przepływać normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  22. bo żeby chorować, to trzeba mieć zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale fajny kociak :) a jeśli chodzi o lekarzy to aż ciarki przechodzą.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć, koleżanko po fachu (filologia polska!). Tak, tak, zostawiłaś mi dwa komentarze, a ja je dodałam dopiero dziś przy okazji wstawiania nowego posta. Biję się w piersi, naprawdę nie umiem pogodzić spraw blogowych z natłokiem obowiązków... z czego wynikają moje miesięczne zastoje na blogu (nie dodaję komentarzy, postów, nie odwiedzam innych blogów).
    Miejmy nadzieję, że semestr, który zaczynam jutro da sposobność ku obfitszemu blogowemu życiu :). W tym momencie pozdrawiam Ciebie, Felixa (ja i mój kot-kastrat machamy spod kołderki) i nie pozdrawiam NFZ-u!

    OdpowiedzUsuń
  25. jesli infekcja z zespolem jelita drazliwego czy cos kolo tego
    to przesylam troche natury
    (linki pierwsze lepsze dla rozeznania)
    http://e-fito.pl/ziola-szwedzkie/372-oryginalne-ziola-szwedzkie-plyn-100-ml.html

    http://naturalna24.pl/virumin-lux-herbatka-gryczana-z-cynamonem-wzmocnij-swoja-odpornosc-p-4504.html
    puls na tej str. zmielony zielony owies i luske gryki dodawac do roznych potraw tak samo olej kokosowy/sezamowy nasiona sezamu i lnu wszystko to pomaga lepiej 'z tym zyc' ale rob jak uwazasz

    Pzdr.
    Tc

    OdpowiedzUsuń
  26. PS.

    gdy dokuczaja dolegliwosci to duzo w tym prawdy i tak utrzymuje ze warto miec zroznicowana diete
    nie narzucam sie ale moim zdaniem warto wiedziec
    http://www.noni.zdrowe.com.pl/calivita/grupy-krwi/

    a jako ciekawostka..
    http://www.ebay.pl/itm/The-Big-Book-of-Juices-More-Than-400-Natural-Blends-for-Health-and-Vitality-Ev-/310612993344?pt=Non_Fiction&hash=item4851fa2540#ht_1428wt_906

    OdpowiedzUsuń