wtorek, 28 lutego 2012

Roztrzepana

 Gdyby Bóg chciał, abym wyrzekła się wszystkich uciech tego świata, w cierpieniu i umartwianiu oczekiwała na nadejście śmierci, nie stworzył by go tak pięknym.
Słyszeliście pojęcie femme fatale? Tak się właśnie czuję, gdy znowu coś mi się przytrafia. Jeszcze żebym rzeczywiście jakoś złośliwie to robiła, ale nie! Nawet jak Misiek postawi szklankę na kraju łóżka, to ja ją zbiję, rzucając się beztrosko na materac. To kot na mnie wskoczy w trakcie snu, ale to ja zrzucając kota, zrzucę też lampkę. Momentami jest to nawet śmieszne. Pamiętam nasz wspólny rejs, było zabawnie, gdy ćwiczyłam w porcie zeskakiwanie w klapkach z dziobu na ogloniony, śliski pomost, i kiedy straciłam równowagę, wymachując rękoma, jedną z nich przywaliłam prosto w krocze kolegi A. Jednakże nie było mi już do śmiechu, kiedy to szukając dyskretnego miejsca na siusiu, wpadłam w pidżamie po kolana w bagno, kiedy wyławiano mój but z jeziora, kiedy waliłam łbem w maszt, czy dostałam rozwolnienia w drodze powrotnej. 


Kiedyś próbowałam być idealna, wszystko robiłam perfekcyjnie, byłam dystyngowana, chuda, zwinna. Lecz nawet wówczas to było tylko udawanie, bo jak coś miało się popsuć, to najpewniej w moich rękach. To mi się złamie mop, to mi szpinak wytryśnie poza kuchenkę, choćbym nie wiadomo jak była delikatna, czy uważna.

Misiek jest bardzo cierpliwy. Podziwiam go za to. Kiedy jakimś cudem wyspałam się na jego wyprasowanej koszuli, którą miał włożyć następnego dnia powiedział tylko: "dzięki kotek". Kiedy zwymiotowałam na jego narzędzia, zmartwił się jedynie moim stanem, ale w weekend jego cierpliwość przeszła ciężką próbę. Otóż poprosił mnie, abym skróciła mu włosy jego maszynką... Nie wiem jak to się stało... chyba ją jakoś przestawiłam niechcący, bo wygolił mi się łysy placek na środku jego głowy...
- Ko... kochanie? - zastanawiałam się, jak mu ładnie powiedzieć, że w 1 miejscu na głowie, ma krótsze włosy niż na klacie...ale chyba wyczuł, co się święci, bo wyskoczył, jak oparzony z wanny, by spojrzeć w lusterko.
- O kurwa.... - skwitował.
Oczywiście nie gniewał się długo i w drugiej chwili (z bólem ogolił się cały na łyso), już prosił, abym nigdzie nie wychodziła, została z nim, ale... jest mi głupio.

Nie potrafię zrozumieć, jakim cudem byłam dobra z akrobatyki, zgrabna, gibka, tańczyłam z pełną gracją, jakim cudem, potrafię skrawkiem węgla maznąć precyzyjnie piękny krajobraz, skoro na co dzień ciągle się potykam, tracę równowagę i wszystko leci mi z rąk. Niegdyś w moich notatkach nie było nawet jednego skreślenia, dziś zazwyczaj nawet nie wiem, gdzie są moje notatki. Większość to pewnie wina braku skupienia i nieuwagi, ciągle mam czymś zajętą głowę i przeskakuję z zajęcia na zajęcie, albo w ogóle najlepiej, jak wszystko robię na raz. Oczywiście te ważne rzeczy odkładam na ostatnią chwilę, a w ostatniej chwili zastanawiam się po prostu, co olać pierwsze. Dzisiejsza notka powstaje prawdopodobnie z faktu, iż dziś mam 2 egzaminy poprawkowe i powinnam się teraz uczyć.


Gdy patrzę ile marnuję czasu, a jak bardzo chciałabym poznać jeszcze więcej rzeczy, uczyć się, a co z tego wychodzi, to zaczyna brakować mi rygoru anoreksji. A kiedy, próbuję zrobić mostek i czuję jak ciało zamiast jedynie się zwijać, nakłada się na siebie, tworząc fałdki utrudniając zginanie - nie tylko rygoru mi z anoreksji brakuje. Różnica jest jedynie w tym, że za nic nie zmieniłabym tego życia, które mam na parę luźnych spodni i 5-tki na uczelni. Chciałabym jednak odzyskać nad nim kontrolę.

15 komentarzy:

  1. Yyy witaj bratnia duszo? mam tak samo!!! im bardziej się staram czegoś nie zepsuć, to wiadomo jaki jest efekt końcowy. Ja ten "zakręt" zganiam na geny i moją mamę, bo jesteśmy identyczne :) zatem niedaleko pada jabłko od jabłoni.

    OdpowiedzUsuń
  2. mój K. twierdzi, że jestem "ciapa" taka, ale że jest to w sumie urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja w ogóle mam tak, że im lepiej chcę, tym bardziej wychodzi jak zwykle, albo gorzej... :P. A ostatnio już przechodzę samą siebie, nie umiem w najmniejszym stopniu się zorganizować, myślami jestem gdzieś daleko, a w działaniu jest jeszcze gorzej... Na przykład właśnie zauważyłam, że mojego perfekcyjnego francuskiego manicure'u, nad którym zupełnie niedawno pani kosmetyczka spędziła prawie dwie godziny i utrwaliła go pod UV (gdzie zawsze wtedy noszę go jakieś 3 tygodnie) odpadła mi warstwa z połowy paznokcia... i dwa mniejsze kawałki z dwóch innych. Pojęcia nie mam najmniejszego, jak to się mogło stać...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie, raczej to tak nie działa... Ja muszę komuś wykrzyczeć, co mi nie pasuje. No ale nic, nieważne. Jego strata*.

    Potwór


    *a przynajmniej tak sobie wmawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie, ja im więcej ambitnych rzeczy zaplanuję tym mniej i wykonam... a ja maturzystka tegoroczna noooo ! >.<


    Co do femme fatale... cóż xD Po prostu trochę roztrzepana jesteś xd i nie zwracasz uwagi na to co gdzie zostawiłaś, żeby potem uważać i przy okazji nie uszkodzić xd Ale co tam, póki nikt (oprócz małej łysiny Twojego lubego) nie cierpi bardzo... to nie ma co się przejmować xD Ja im bardziej chcę coś dobrze zrobić tym gorzej wychodzi xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Niektórzy już tak mają ;) Pamiętam jak codziennie musiałam rano sprzątać rozlane mleko albo coś innego po mojej młodszej siostrze, a ja jestem mistrzem precyzji. Jednak kiedy przychodzi do prac ręcznych, o wiele lepiej leży mi młotek w dłoni niż igła z nitką.

    Co do zapału i ambicji to ciężka praca, bo ludzie są przecież leniuchami z natury ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm, więc zgodnie z Twoją radą przeczekam moje lenistwo. A nóż da mi w końcu spokój!
    Hah, też tak często mam, że wszystko leci mi z rąk, ciągle się o coś potykam itp. Właściwie...zawsze tak mam. Jeśli ktoś zrobi coś głupiego, to z reguły jestem to ja. xD No, ale da się z tym żyć, właściwie to jest nawet sympatyczne. xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej a skąd jak znam ten pech. Nie ma dnia żebym czegoś nie zepsuła/rozlała itp. Mam głupi nawyk jedzenia w łóżku i mój R (swoją drogą pedantycznie ubóstwia porządek) już to przełknął i teraz jak coś jem, to mi na całym łóżku ręcznik ścieli bo już ma dość prania pościeli co drugi dzień :) Nie przejmuj się taki roztrzepańców jest dużo tylko nie każdy się przyznaje. Ja przeszłam samą siebie, kiedy rozlałam sok z malin na podłogę, kiedy R. pościerał to spadł mi majonez z kanapki, znowu pościerał, zapaliłam papierosa i zapatrzyłam się na fil i popiół trafił na stolik zamiast do popielniczki a wieczorem, zażywałam syrop na kaszel (w łóżku) i oczywiście rozlało mi się, efekt był taki że trzeba było przebierać pościel o 1 w nocy i wysłać R. do kompania bo oberwał syropem po brzuchu :) Dobrze że mamy facetów z cierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy pierwszy raz goliłam nowa maszynką mojego jeszcze wtedy narzeczonego. Powyciągałam nakładki, ustawiłam sobie jedną do "podgalania" i do "golenia głównego". Kiedy przechodziłam z "golenia głównego" do podgalania boków i szyi zauważyłam, że zapomniałam nałożyć jakiejkolwiek nakładki ... Na szczęście oboje z teraźniejszym mężem wybuchliśmy śmiechem:) I od tamtej pory... golimy się na 1mm (to znaczy ja jego).

    Co do pecha i niezręczności - mogę podać CI rękę, ale związane jest to szczególnie z ciążowym roztrzepaniem i zamotaniem. Moje walentynki były tym apogeum. A, że jestem w "niustannej" ciąży już dość długo (jak wiesz) to wyobraź sobie ile to trwa...

    Ważne, że Misiek jest dla Ciebie taki kochany ! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. Przez te nowe "hasła" chyba niedługo zacznę klikać na znaczek inwalidy, bo z oczami tez już mam problem i opublikowanie komentarza zajmuje mi kilka minut... (i odświeżanie haseł :D )

      Usuń
  10. Szablony na bloga!
    NA ZAMÓWIENIE.
    Zapraszam!

    szablony-sh.eblog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. No naprawdę masz cierpliwego mężczyznę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pocieszę się, że ja mam TAK SAMO! Jak ktoś upadnie, to na pewno ja. Jak ktoś zbije szklankę, to na pewno ja. Jak ktoś rozleje kawę, to na pewno ja. Przykładów mogłabym mnożyć. Wszyscy z mojego otoczenia przyzwyczaili się do tego, ja też i podchodzę do tego z wielkim dystansem. Tobie radzę to samo :) A faceta pozazdrościć, to prawdziwy anioł :)
    Przesyłam pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie też mi się wydaje, że to przez substancje. Ale jestem zbyt leniwa, żeby poszukać czegokolwiek na ten temat w Internecie ^^
    To Mama odwiedza mnie :) (gwoli ścisłości - mieszkam z mamą, ale Mama to moja przyjaciółka, która często zachowuje się jak matka w stosunku do mnie i dlatego tak ją nazywam ^^)

    A co do Twojego wpisu - normalnie jakbym czytała własne słowa. Od zawsze wszystko mi się rozsypywało w rękach, zawsze się coś nie udawało, coś się popsuło, coś przypadkowo strąciłam i stłukłam/złamałam... Ostatnio nawet przeszłam sama siebie i WYGIĘŁAM moje nowe słuchawki nauszne, na które zbierałam od ho ho. Aż się popłakałam jak zobaczyłam co zrobiłam -.- Ale nauczyłam się z tym żyć, więc nie przeszkadza mi to za bardzo. Oczywiście dopóki nie zepsuję czegoś wartościowego...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Roztrzepana? Nie ty pierwsza i nie ty ostatnia!

    OdpowiedzUsuń