wtorek, 15 listopada 2011

My

Jest czas, kiedy jesteśmy My, jest czas, kiedy jestem Ja. Jeśli nie ma tego rozdziału, to nie jest piękno miłosnego scalenia, ale niebezpieczne uzależnienie.
Wczoraj pojechaliśmy z Miśkiem po zakupy, aby co cięższe przywieźć samochodem.  Nie miał najlepszego nastroju, ale gdy zauważył stoisko z żelkami i napakował w wiaderkach stos cukru i żelatyny do wózka, cieszył się już, jak mały chłopiec. Gdy zapłaciliśmy stwierdził nagle, że w supermarkecie zrodziła mu się ochota na coś więcej, że w sumie spodni by poszukał, że dla mnie coś może dostaniemy. Niepewnie lawirowałam gigantycznym wózkiem z zakupami po reszcie galerii. A potrzeba zrodziła również zdobycie umiejętności slalomów między wieszakami, bo nawet jak zostałam z wózkiem na zewnątrz wydzwaniał do mnie z pretensją:
- "No kotek podejdź tutaj, powiesz czy mi pasuje, czy dobrze leży."
Czas leciał nieubłaganie, bo Misiek rozkręcił się całkowicie:
- "Jasne, że chce mieć kartę stałego klienta, zaraz wypełnię formularzyk..."
Próbowałam coś tam zmierzyć, czy znaleźć, ale miałam ochotę już tylko na święty spokój. Pewnie dlatego po marudzeniu, że nie, nie chcę tej sukienki, chodźmy już stąd, wepchnął mnie do sklepu z bielizną (cycki przez antykoncepcję urosły mi prawie o 2 rozmiary i potrzebowałam nowych staników) i kupił mi jakiś ekskluzywny komplet za 300 zł, z tekstem:
- "Przecież jak będziesz już sławna i bogata, to będziesz nosiła tylko taką ekskluzywną bieliznę, więc musisz się przyzwyczajać."
Wieczór spędziliśmy gadając, jedząc, drinkując i... no wiadomo ;). 


Dziś pojechał już do siebie do domu. Nie brakuje mi go. Tęsknię, kocham go, jestem do niego przywiązana, jak cholera (to prawie 2 lata razem), ale cieszę się z czasu dla siebie. Mam swoje cele, plany, chęć rozwoju. To mój czas, z którego umiem i chętnie korzystam! Fakt, jak nie idzie na uczelni, cieszę się, że mam jeszcze kochającego faceta, że przecież ciężej znaleźć prawdziwą miłość, niż dostać się na uczelnię, albo znaleźć pracę i na odwrót. Gdy się pokłócę z Miśkiem, cieszę się, że mam jeszcze swoją ukochaną psychologię, stos planów, ambicję, ale tak naprawdę zawsze mam swoje życie, które po prostu czasem dzielę z drugą osobą (albo i kotem).


A teraz przejdźmy do meritum. Coraz częściej poznaję osoby, które określają siebie tylko, jako matkę, czy córkę, które potrafią pochwalić się tylko swoim facetem, czy błyskotliwym dzieckiem, czyli nie mają prawdziwie własnych osiągnięć. Kiedy pytam się, co u nich, słyszę opis kupkającego już dziecka, awansującego męża i tego, jak to oni nie są szczęśliwi. 

Wtedy jeszcze nic nie mówię, pozwalam trwać im w złudzeniu, nie każdy musi osiągać zawodowe sukcesy, by czerpać satysfakcję, i staram się czasem sama w to wierzyć. Jednakże schemat praktycznie jest ten sam za każdym razem. Brak własnego życia prowadzi do toksycznego traktowania partnera/rki, czy swoich dzieci. Brak odskoczni powoduje zajmowanie się cudzym życiem bardziej niż swoim i frustrację bliskich, których zaczynamy zatruwać. 

Nie mówię też nic, gdy zwierzają mi się, że są zdradzani, niesłuchani, dziecko ucieka z domu, partner/ka z kochankami, zostają sami. Mogę tylko pocieszać na każdym z tych długotrwałych etapów (bo nie trwa to przecież kilka miesięcy, czy dni), wysłuchać myśli samobójczych (bo przecież, gdy znika ktoś, kim żyliśmy to czas umierać) i starać się po prostu być, choć na język ciśnie się stos epitetów. Tacy ludzie nie cierpią złotych rad, nie chcą przecież przyznać, że mają jakiś problem. Większość z nich również nie potrafi, tak naprawdę sięgnąć po swoje marzenia, nie umieją ani trochę zmienić swojego życia. Na podjęcie/zmianę pracy mają stos wymówek, a spotkanie z przyjaciółką jest wydarzeniem roku. 

Na wielu blogach również się z tym spotykam, ale nie znam Was, więc nie będę oceniać, bo nie wiem, czy na blogu reprezentujecie po prostu sferę My, czy jesteście w fazie zauroczenia, czy dzidzia jest jeszcze zbyt mała i nie zdążyliście się nacieszyć. Chcę jedynie Wam przekazać jedno: UWAŻAJCIE i próbujcie znaleźć równowagę.

18 komentarzy:

  1. Od jakiegoś czasu mam zawroty głowy. Byłam z tym w szpitalu na laryngologii, przebadali nic nie znaleźli i wypisali do domu. Teraz chodzę po innych lekarzach. Dzisiaj byłam u neurologa i będę miała robione EEG ale dopiero 1 grudnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj mam tak jak Ty, choć nie ukrywam że jak mam siedzieć na uczelni 8 godzin to wolałabym leżeć w łóżku z R. :D I choć faktycznie cieszą sukcesy "Jego", to ja też chcę cieszyć się ze swoich. Pozdrawiam ;) www.kinga-i-robert.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Długo nie zaglądałem i znów dotarłem, ale nie ma mnie w czytanych :( Nie wiem czy dalej mogę czytać? Chyba czytać tak?
    pozdrawiam
    Nieufny

    nieufny.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, nie mam problemu z asertywnością. Potrafię powiedzieć nie, postawić się - robiłam to już w mojej pracy nie raz. Mam dość silny charakter jestem wygadana i pyskata. W tym przypadku ciężko było mieć postawę asertywności kiedy wszyscy zapierniczali po kilkanaście godzin. Tylko,że moja praca niestety kończy się w takie dni w godzinach nocnych. Gdybym się postawiła zrobiłabym na złość ludziom, którzy nie byli niczemu winni...a pracy i tak nie miałby kto zrobić niestety. Choć nie powiem,że w wielu kwestiach góra zawaliła i o to mam ogromny żal. Ludzie powinni myśleć a nie nastawiać się ślepo na zysk kosztem ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj jeszcze raz...
    Robiłem porządki u siebie. Dawno nie zaglądałem do nikogo. I trafiłem również do Ciebie. Przepraszam. Źle chyba mnie zrozumiałaś albo ja źle się wyraziłem. Przepraszam.
    Nie czytam blogów, bo ktoś mnie czyta. Nie linkuję, bo ktoś to zrobił. Jest wielu, którzy zlinkowali nieufnego a ja jeszcze nie. Czytam, bo lubię. Komentuję i odpowiadam na komentarze. Czasami rzadko, ale jednak...
    Jesteś u mnie. Nie wiedziałem czy mogę zlinkować nowy adres, ale zrobiłem to. Jeśli uznasz, że nie powinienem daj znać u mnie lub na maila.
    Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie fajny ten ten komplet za 300 zł ;-)
    Świetne zdjęcia ;-)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Osobiście jestem zdania, że każde z partnerów w związku powinno mieć własne życie. Może to dużo powiedziane, ale nie wyobrażam sobie 24 na dobę 7 dni w tyg. spędzać z jedną osobą nie mogąc wyjść do swoich znajomych, czy też zrezygnować ze swoich marzeń i celów na rzecz życia wspólnego i jedynie wspólnego.
    może to trochę egoistyczne, ale z drugiej strony uważam, że zdrowe.

    Rozbawił mnie ten fragment o wybieraniu rzeczy Twojego Miśka. Wariat też nigdy na nic się nie może zdecydować, nie może sam chodzić na zakupy bo nic nie kupi.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja dzisiaj też zostałam sama. w końcu. poszłam na dobrą chińszczyznę i nie musiałam z nikim się dzielić chipsami krewetkowymi. kiedyś nie umiałam tego docenić, a tym bardziej nie wyobrażałam sobie, że mogłabym mieszkać sama. a dziś wiem, że z nikim nie rozmawia się o pogodzie lepiej, niż z moim psem.

    a nie poszłam na psychologi nie na rzecz robienia czegoś wbrew sobie. z kulturoznawstwa było mi bliżej do tego upragnionego dziennikarstwa, poza tym, te studia są same w sobie fajne. ja już tylko nie mogę oglądać tych twarzy, nie mogę dłużej przebywać w towarzystwie tych ludzi, jestem od nich zbyt inna, a oni zbyt do siebie podobni. mówiąc krótko, nie pasuję tam, na psychologii mogłoby być podobnie. poza tym, po psychologii i tak - no jakby na to nie spojrzeć - dalej nie będę panią weterynarz :). a podyplomówki pozwolą mi robić to, co kocham najbardziej, czyli pracować ze zwierzętami. psychologiem też zostanę - tylko, że psim i nie wiem jeszcze kiedy, ale zrobię to :). co do terapii, zaczęłam. szybko skończyłam, bo było mi tylko gorzej, po ostatniej wizycie u mojego psychologa przez dwie godziny nie byłam w stanie powiedzieć słowa, spaliłam za to mnóstwo papierosów i gotowa byłam powiesić się na prysznicu. nie wspominam tego dobrze. może po prostu źle trafiłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze to ja swoje zakupy robię w góra godzinę (o ile mam do kupienia kilka rzeczy, a nie jedną, konkretną), tak więc jak widzę jak Wariat nie może się na coś zdecydować tez mnie krew zalewa, ale z drugiej strony chyba częściej się z Niego nabijam ;)
    To chyba jest normalne. Faceci często nie wiedza w czym wyglądają dobrze i czy na pewno to co podoba się im spodoba się też nam (co wydaje mi się jest też czasami dla nich nawet ważniejsze ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. JAKIM PRAWEM OSĄDZASZ KOGOS KOGO NIE ZNASZ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Łatwo pisać bzdury na anonimowym, nie? Szczególnie tutaj wszystkich osadzam:
    "ale nie znam Was, więc nie będę oceniać"
    Kimkolwiek jesteś czytaj uważanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo niebezpieczne jest to uzależnienie od drugiego człowieka i podporządkowanie mu życia, o którym pszesz. Czasami taki stan może trwać całymi latami, a później zawsze obraca się przeciwko człowiekowi i wgniata go w ziemię nagłym natłokiem konsekwencji.
    Moja mama odkąd pamiętam była zupełnie oddana rodzinie. Wokół męża i dzieci kręciło się całe jej życie. Nie miała żadnych szczególnych zainteresowań, dni upływały na sprzątaniu i gotowaniu obiadów. Garstka dość dalekich koleżanek wpadała bardzo okazjonalnie, prowadziła z nimi wtedy wyważone i mało konkretne rozmowy a tematy zupełnie neutralne i nieciekawe. A później nagle - psukus! Wyszło na jaw, że tata od lat spotyka się z inną kobietą, że ma z nią dziecko. I tu się zaczyna dramat człowieka, któremu nagle walą się fundamenty całego życia.
    Czasami się zastanawiam nad tym, jak duże jest prawdopodobieństwo na to, że skończę podobnie i mimowolnie będę w swoim życiu powielała podobny schemat. Czy sama świadomość tego, że coś jest zgubne, otworzymi w odpowiednim momencie oczy i nie okaże się w praktyce nieważna?...

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny kot!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszyscy którzy mają problem jakiś problem z notką zapraszam do otwartej dyskusji. A nie wyzywania będąc anonimowym, no jakie to sprytne. Każdy tak umie. jak masz odwagę to się ujawnij, porozmawiamy sobie, ale bez wyzwisk!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale po co, skoro ty nie potrafisz robić nic innego tylko oceniać innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  17. A co, jeśli to dno, ma dodatkowe ukryte denko? Jeśli to, co do Ciebie mówią to podświadoma chęć szukania pomocy? Mam wrażenie, że widzisz tylko jedną stronę medalu nie próbując dostrzec być może tej drugiej.

    Studiujesz psychologię, fajnie, ja też.
    Czy każdy, który próbuje podciąć sobie żyły naprawdę chce zakończyć swój żywot? Nie. Często jest to niemy krzyk o pomoc.
    W przypadkach, które opisałaś również może tak być.

    codziennosczycia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. No proszę, a niby to kobiety ciągają facetów na zakupy. :)
    Wydaje mi się jednak, że wielu ludzi właśnie chce pokazać, że ma problem i z jednej strony proszą w ten sposób o pomoc, inni zaś próbują po prostu zwrócić na siebie uwagę. Tak przynajmniej obserwuję po swoich znajomych, którzy pochodzą z różnych środowisk. Istotne jest, aby rozróżnić, jakie intencje ma dana osoba.
    Mieszkam w Polkowicach. :)
    Pozdrawiam!

    www.pole.slonecznikow.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń