poniedziałek, 20 października 2014

Boję się...

Październik mi mija jak z bicza strzelił. Zagryzłam zęby, bo niestety pracy na etat nie mogłam pogodzić ze studiami. Złożyłam więc wypowiedzenie i zaczęłam dawać korepetycje. Niestety moja szefowa zrozumiała, że chcę pracować dłużej, niż mój okres wypowiedzenia i... licząc na dobre referencje pociągnęłam ile trzeba nawet jak po pracy jechałam jeszcze na korepetycje i zaczęłam studia.

Niestety przez to czas przecieka mi przez palce. Niebawem skończę studia, i co dalej? Przeszłam naprawdę wiele, by zrealizować plany, które mi nie wyszły. Na moje wymarzone studia dostałam się dopiero za trzecim razem, musiałam poprawiać maturę, ale wszystko to robiłam z wiarą o lepszą przyszłość. Co osiągnęłam do tej pory? Nic. Kończę studia, które nie gwarantują mi ŻADNEGO konkretnego zawodu. Psychologia jest przereklamowana. Co druga osoba chce założyć swoją firmę, jak ja, co druga boi sie takiej pracy w biurze, czy korpo jak ja i praktycznie 85% z nas wyląduje w HR. Nie jestem jakimś szczególnym wyjątkiem. Wszyscy liczyli na pracę z ludźmi, wszyscy po to tu właśnie trafili, a teraz...

Stwierdziłam, że nawet nie potrzebuję sukcesu tak mocno jak samodzielnego stanowiska. Może być to cokolwiek, bylebym miała kontakt z ludźmi i mogła decydować o tym jak wykonuję swoją pracę. Może psycholog szkolny? Mało płatny, ale wakacje i właśnie wszystko czego potrzebuję. Tylko gdzie ja znajdę taki etat :P? Nowe szkoły nie powstają, a praca dla psychologów nie pojawia się w wyborczej w rubrykach dam pracę.

Mam tak niewiele czasu aby spełnić swoje marzenia, a jestem tak bliska rezygnacji... Potrzebny mi kop w dupę, ktoś kto uwierzy, że to co pragnę jest możliwe i jakoś mnie zmotywuje. Nie wiem siądzie i napisze ze mną biznesplan, poszuka ze mną możliwości dotacji, zrobi stronkę internetową, czy posprawdza możliwości innych prac... Albo po prostu mnie dopilnuje. Cokolwiek! Ja w tym wszystkim czuję się strasznie zagubiona. Ciągle mam masę rzeczy do zrobienia, ludzi, którzy zasługują by im poświęcić chwile, że jedynie bezradnie patrzę jak ostatnie miesiące mojej wolności mijają bezpowrotnie.

Boję się, że jak wyląduję już na stałe w pracy, w której nie chcę być, nie będe umiała cieszyć się swoim życiem, bo... po co było to całe poświęcenie, skoro miało mi się nie udać? Po co mieli mnie odratować z próby samobójczej, skoro nie będę umiała cieszyć się życiem?

A najśmieszniejsze jest to, że aby mieć choćby nadzieję, że coś mi jednak wyjdzie, muszę poświęcić jeszcze więcej, a boję się inwestować w to wszystko dalej... Boję się być bardziej stratna.

Tak wiem, wybiegam mocno w przyszłość, ale jeśli usamodzielnienie się, dorosłość, ma zniszczyć moje marzenia, to ja nie chce być dorosła. Wolę już zgnić przed kompem nawalając w gry komputerowe.

15 komentarzy:

  1. ja też będę kończyć studia, jej, tyle perspektyw! jakoś sobie poradzimy :) nie przejmuj się przyszłością na zapas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewyględny bez samochodu21 października 2014 02:21

    Mono, chyba masz kogoś kto potrafi porządnie przyłożyć w dupę, kogoś kto chce Cię motywować, wierzy w Ciebie i dopilnuje? Taka byłaś entuzjastycznie nastawiona na nowy związek. Może osoba, której potrzebujesz tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Mam tak niewiele czasu aby spełnić swoje marzenia" - mogłabyś tak pomyśleć mając lat 80, a nie 20 kilka, Mono. Rzucasz złe światło na o wiele starszych, którzy swoje marzenia spełniają jako 30, 40 i 60 latkowie. Nie myśl tak. Działaj, nie poddawaj się, proś o pomoc i przywołuj szczęście. I nie gnij przy grach, bo za kilka, kilkanaście lat właśnie tego będziesz żałować. Pozdrawiam i życzę powodzenia :-). Uszy do góry!

    OdpowiedzUsuń
  4. Korzystaj z zycia studenckiego ile wlezie... :) To najfajniejszy czas w zyciu ktory sie nie powtorzy - no chyba ze ktos ma w planach byc wiecznym studentem. Praca nie zajac, poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mono, wyciągnęłaś mi te myśli z ust, jakbym czytała siebie. Ten sam rok studiów, ta sama sytuacja. Z tym, że byłam w agencji HR tylko przez wakacje, bo szefostwo liczyło na tanią siłę roboczą.
    Z tym, że ty mimo wszystko orientujesz się, co chcesz robić. Chcesz pomagać ludziom z zaburzeniami i chorobami - wydaje mi się, że byłabyś naprawdę w tym dobra. Nie myślałaś nigdy o specjalizacji klinicznej? Szpital i te sprawy?
    Popieram Wiolkę - nasz studencki czas jest najważniejszy i to z niego trzeba skorzystać. Może Erasmus? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to szłam na studia właśnie z planem pracy w psychiatryku. To było moje marzenie, ale ja umiem marzyć realistycznie ;) A prawda taka, że nowe szpitale się nie budują, zaś miejsca pracy nie zwalniają się tak szybko jak przybywa absolwentów. Nie mam też już czasu na darmowe staże i czekanie, aż wskoczę na czyjeś miejsce.

      Myślę, że właśnie jakbym miała mniej spracyzowane plany byłoby mi mniej szkoda. Teraz z żalem patrzę ile z moich umiejętności staje się nieprzydatne w obliczu dorosłego życia i... no jest mi z tym źle. Bo nie tylko musze zmierzyć się z końcem pięknego studenckiego życia, ale i przejsć weryfikację swoich możliwości. Obawiam się, że też wyląduję w HR i po prostu sie wypalę. Pracowałam zaledwie parę miesięcy i... nie było ze mną dobrze ;)

      Jakbyś chciała pogadać, popisac... podaj jakiś namiar do siebie, kiedyś chyba podawałaś mi maila ale go zgubiłam.... Miło by było wymienić się doświadczeniami skoro jesteśmy w podobnej sytuacji.

      Usuń
  6. Och, cudownie, ja się tak rozpisałam, a tutaj nic się nie dodało ;( Co jest z tym blogerem ostatnio,to ja nie wiem. O czym to ja, aha:

    Pisałam o tym, że Ciebie podziwiam za to, że tak wiele poświęciłaś i że tak wiele jeszcze chcesz poświecić (to, że się boisz, to normalne). Niestety dorosłość, jak i psychologia, jest przereklamowana. Niewielu ludziom udaje się pracować w zawodzie, który naprawdę ich interesuje. Ja osobiście jestem za leniwa, by podejmować kroki w kierunku zawodu, który chciałabym wykonywać. Zawsze znajdę sobie wymówki i ograniczenia, dlatego podziwiam Cie, ze Ty mimo ograniczeń brniesz do przodu. Zobacz, jak daleko zaszłaś. Szkoda byłoby to zaprzepaścić, nawet jeśli na końcu nie wyjdzie, to przynajmniej będziesz mogła powiedzieć, że próbowałaś do końca, choć wiem, że to marna pociecha, uważam, że jestes za blisko celu, by z niego rezygnować. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja myślę, że masz na tyle mocy, że osiągniesz to czego chcesz, czyli pracę taką jaka będzie Ci pasować:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Osiągniesz to czego chcesz. Uwierz w siebie! Tyle już zrobiłaś, nie jesteś daleko od celu. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 'Tak wiem, wybiegam mocno w przyszłość, ale jeśli usamodzielnienie się, dorosłość, ma zniszczyć moje marzenia, to ja nie chce być dorosła.' cierpię na to samo...

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz praktycznie żadne studia nie gwarantują pracy. Idziesz tylko po to, aby dostać papier, którym możesz się co najwyżej "podetrzeć". Aktualnie zatrudniani są do pracy tylko conajmniej mgr (nie ważne, czy to Biedro, McDonald, czy zawód, który faktycznie tego tytułu wymaga - choć aktualnie ten mgr nic nie znaczy...).
    Jest za dużo ludzi po studiach, przez co wymagania nawet na sprzątaczkę są teraz niebotyczne.
    Jedyne co mozesz zrobić, to skończyć te studia, żeby nie zmarnowac czasu, jaki w nie zainwestowałaś i dalej próbować spełniać marzenia. Musisz wziąć życie w swoje ręce, bo inaczej będziesz "płynąć z falą" - biernie i nudno. Takie życie szybko Ci się znudzi, frustracja zamieni się w depresję... Spróbuj, jeśli nie wyjdzie to przynajmniej będziesz wiedziała, że próbowałaś. Nie będziesz sobie sama mogła zarzucić, że spieprzyłaś coś, bo nie mogłaś się za to zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawno Cię tu nie było :(
    Btw: przenoszę się na nowego bloga, więcej info u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Autorko Szanowna, masz konto na Fimwebie? Mam wrażenie, że Cię znalazłam:) /Genia/

    OdpowiedzUsuń
  13. Też wydaje mi się, że Cie widziałam.

    OdpowiedzUsuń