środa, 21 maja 2014

Koniec romansu, początek nastpęnego?

Parę dni temu nie wytrzymałam i napisałam do A. Byłam ciekawa jak sobie radzi, czy żyje i jakiej jakości jest teraz to życie. Odpisał, że odpoczywa alkoholizując się. Normalnie bym się zmartwiła, że pije sam, ale w zasadzie okazuje się, że nic się nie zmieniło dla niego. Dalej siedzi sobie sam w domu, dalej musi odpoczywać od ludzi i dalej alkohol jest dla niego jedną z lepszych rozrywek. Dowiedziałam się także, że A. skoro nie sprzedał swojego poprzedniego motoru, postanowił go w ogóle nie sprzedawać i mieć sobie dwa. A co! Skoro nie ma już dziewczyny to może kolekcjonować zabawki, czyż nie? Co więcej stwierdził, że jak niebawem dostanie podwyżkę to kupi sobie trzeci, ma już ponoć upatrzony. Prawie roześmiałam się do monitora. Boże, co to za facet! On naprawdę w ogóle nie myśli o przyszłości i coś czuję, że w takim tempie to ja szybciej będę na swoim, niż on. Ba! Zaproszę go wówczas na parapetówkę. Cieszę się, że z nim już nie jestem, bo chyba szlag by mnie jasny trafił, jakby mi to oznajmił. Rozumiem, że plany założenia rodziny mu się oddaliły w czasie, ale halo naprawdę tego niegdyś ambitnego człowieka nie stać na nic więcej niż wynajem zagrzybionego pokoju w rozpadającym się domu? Jak tak to nie mam pytań.

Spotkałam się też w końcu z Panem nr 2. Rzeczywiście jest zalatany, zalewa mu jego harcówkę, gdzie musi zabezpieczać wszystko, przed idącą falą. Nawet na wspólnym spacerze torpedowali go telefonami, dodajmy zepsute auto, pracę na czarno, na zlecenia, zepsute auto i... strach. Kiedy powiedział, że nie chce ze mną sypiać, zostałam pozytywnie zaskoczona. Bałam się, że wykorzysta nas obie, że to tylko ja go idealizuję, a on nie ma żadnych zasad moralnych. Najpierw oczywiście serce stanęło i czekało, czy chce zerwać kontakt, ale nie. Powiedział, że nie potrafi dalej zdradzać. Po prostu. Nie wiedział, jak mi to powiedzieć, więc rzeczywiście wpadł w wir zajęć i przeprosił za to, że nasz kontakt się rozluźnił, stwierdził, że zachował się w tym przypadku jak dupek i, że więcej tak się nie zachowa. Postanowiłam pociągnąć temat dalej, skoro już mieliśmy godzinę szczerości. Spytałam go co czuje do swojej dziewczyny, jak to widzi. Powiedział, że czuje się rozdarty po połowie, ale do swojej dziewczyny zdążył się już przywiązać, mnie nie poznał aż tak dobrze. No tak, tutaj nie zaskoczył mnie niczym, choć zakuło. Powiedział, że nie widzi ze swoją dziewczyną przyszłością, nie myśli o ślubie, bo ona go nie akceptuje takim, jakim jest i nie spodziewał się, że będzie z nią aż tak ciężko, ale na razie i tak nie myśli o zmianach ze względu na problemy finansowe. Powiedziałam, że w takim wypadku nie opłaca mi się czekać i nie będę zachwycona jak przyjdzie do mnie tylko dlatego, że nie wytrzymał z tamtą. Rozumiał to, ale... cóż.. przytoczył parę sytuacji z czasów, kiedy to ja byłam zajęta a on wolny... No i miał rację. Skoro nie chciałam zrywać z A., na cholerę do niego jeździłam, na cholerę wdawaliśmy się w te chore gierki?

Spytałam się go, po co mu więc ja, po co on popełnia teraz moje błędy. Czemu na siłę chciał zachować kontakt i chce go dalej, skoro nie chce ze mną i tak sypiać, a moja osoba sprawia, że jest rozdarty. Stwierdził, że jest chyba masochistą, a kiedy się rozstawaliśmy jego oczy się zeszkliły i powiedział mi do ucha, tak cichutko, że mnie kocha i nic nie potrafi na to poradzić i że może kiedyś będziemy jeszcze razem.

Mogłabym na niego czekać tyle samo lat, co on na mnie, ale tak bardzo boję się zranienia, że postanowiłam zrobić to co mogę najrozsądniejszego - odrzucić wszystkich adoratorów, chcących ode mnie stałego związku i przeczekać jakiś krótszy niż parę lat, okres z kimś, kto będzie po prostu kochankiem. Kto zaspokoi moje potrzeby (a się składa, że takich adoratorów na kochanków też już mam - polowanie na facetów jest masakrycznie banalne), ale nie będzie się angażował. Jak się zakocham to wtedy będę myśleć, ale jakoś czuję w kościach, że Pan nr 2 jest mi pisany, po prostu. Nasza historia jest zbyt niesamowita, a on za bardzo drze koty z tą swoją dziewczyną. Na razie nie kładę na nim krzyżyka. Oboje musimy wyprostować swoje życia - ja w końcu muszę się usamodzielnić, on znaleźć stałą pracę... Myślę... nie, ja jestem pewna! że to jeszcze nie koniec :)
 
Rozmawiałam o potencjalnych kochankach z Panem nr 2. Nawet powiedział, którego powinnam wybrać... on jest naprawdę niesamowity ^^'. Z początku myślałam, że nie będę potrafić teraz z nikim innym być. Mój burzliwy, acz krótki romansik z Panem nr 2 sprawił, że serce mam wypełnione po brzegi. Do A. też wciąż coś czuję, zawsze będzie miał w moim sercu jakieś miejsce, ale jak zaczęłam patrzeć na adoratorów przez pryzmat cech fizycznych, a nie który by mnie tu nie zranił, który jest porządny, który ma jakąś przyszłość, zauważyłam, że moją atencję wcale nie jest tak trudno zdobyć. Wystarczy, że mi się podoba, i jest inteligentny i dominujący. Niestety drogie panie, z przykrością stwierdzam, że takich przystojnych jest naprawdę u nas w Polsce niewiele. Dużo jest takich "w miarę" i "niczego sobie", ale takich wyglądem wzbudzających pożądanie? Nawet Pan nr 2 ma już mięsień piwny, to jakaś plaga. Albo szkielety, albo brzuszyska, nie mówiąc już o jakiś naprawdę urokliwych rysach twarzy. No, przynajmniej dla mnie ;). Tak czy siak udało mi się kogoś takiego znaleźć i fascynuje mnie wcale nie gorzej, niż Pan nr 2. Jest bardzo specyficzny, znacznie bardziej dominujący, bez elementów sado-maso (chyba), ale pewnie i tak większosć z Was skojarzy to z czymś a la 50 twarzy Graya. Pan nr 2 uważa, że byłoby to dla mnie ciekawe doświadczenie. Więc może się poddam Panu Dominantowi? Wygląda na to, że strasznie mu się spodobałam, ale... heh jak tylko upatrzę sobie przystojniaka, i okazuje się, że też mu się podobam, jakoś nie mogę uwierzyć, w swoją wartość, że mam prawo się podobać. Zaczynam wstydzić się swojego ciała, blizn na ręku... No ale to tylko siedzi w głowie prawda?

9 komentarzy:

  1. Heh... no właśnie ja tak po prostu nie umiem "odrzucić", a chciałabym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja do dziś nie wiem, co by było, jakby Pan nr 2 postanowił, jednak dalej ze mną sypiać :) Nie chciałam być kochanką, ale chyba zabrakłoby mi silnej woli. Może nie od razu ale... na spotkaniu cieszyłam się, że znów mnie dotyka, że mogę się do niego przytulać... Do dupy z tymi uczuciami ;/

      Usuń
  2. Ja postępowałam kiedyś tak jak Ty i bardzo odbiło i nadal odbija na mojej psychice. Zawsze powtarzała sobie że to tylko seks u mimo tego że ten okres mam już za sobą panowie z dawnych lat czasem spędzają mi sen z powiek bo dla nich wciąż jestem tym kim byłam kiedyś Nie odbieraj tego jak atak po prostu jesteś bardzo do mnie podobna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pochodzę do tego "to tylko seks" choć mocno bym chciała. Zawsze musze coś czuć. Miłość, zauroczenie, fascynacje. Pan Dominant, mnie fascynuje, z dnia na dzień coraz bardziej, czekam na jego wiadomości i w zasadzie rodzi się we mnie pożądanie na myśl o nim. To już wiele. Z kolei Pana numer 2 kochałam i nadal kocham, wierzę, że przyjdzie ten czas kiedy będziemy razem. Nie chcę jednak robić z siebie ofiary i tylko czekać, aż skinie na mnie palcem. Bo jeśli się kiedyś zejdziemy nie będzie to krótka relacja. Teraz jest więc MÓJ czas, JEDYNY by pokorzystać z życia, zdobyć doświadczenie.

      Usuń
  3. wdawanie się w związki, na które się nie jest gotową, to bardzo zły plan i prawie zawsze kończy się płaczem i zgrzytaniem zębami. moja koleżanka własnie w ramach "odbicia się", "zemsty" i różnych innych rzeczy tak się bawi i to nie jest good idea :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kto tu mówi o związkach? :D Romans to nie związek. Oboje go nie chcemy, ani ja ani Pan Dominant

      Usuń
  4. Odważna decyzja, nigdy bym się na to nie zdecydowała. Już pomijając to iż seks dla mnie nierozerwalnie wiąże się z miłością ale bała bym się że za jakiś czas albo ja się zakocham w tym facecie bez wzajemności albo on we mnie. I albo będę cierpieć z powodu złamanego serca albo będę się musiała ukrywać przez jego uczuciem. Niestety byłam dosyć ostro prześladowana przez faceta tylko dlatego ze go pocałowałam, więc od tego czasu bardzo ostrożnie podchodzę do takich rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat mój nowy obiekt jest facetem dominującym, nie szukającym zobowiązań, idealnym na luźną relację. Wszelkich takich, którzy mogliby chcieć czegoś więcej spławiam od razu... wiele lat temu też byłam prześladowana i... nawet go nie całowałam, ot spędzałam za dużo czasu... ale wyjasniliśmy to siebie i mamy normalny kontakt :)

      Usuń
  5. Hmmm, a co z postanowieniem, żeby od tego wszystkiego odpocząc/ Teraz pchasz sie na trzeciego faceta?A co, jesli Pan Dominator zechce zdominowac zycie Twoje na dłuzej? A potem bedziesz rozdarta miedzy panenr @ a Dominatorem> Hmm.. nie wiem, mnei sie to nei widzi, ale to mnie. To Twoje zycie i Twoje decyzje :)

    OdpowiedzUsuń