sobota, 3 marca 2012

Smutek

Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.— Haruki Murakami
Zawsze na onetowską pocztę wchodziłam przez swojego starego bloga. Nie widziałam potrzeby zaśmiecania przeglądarki większą ilością adresów do zapamiętywania, skoro wystarczyło z bloga zrobić 2 kliki i już. Dzisiaj jednak wpadłam w panikę, gdy ujrzałam, że: "Podany adres nie istnieje". Ciągle przekładałam zabezpieczenie wpisów, zapominałam przez kilka tygodni dodać wpis aktualizacyjny i proszę - mam za swoje. Dane przepadły. Dokumentacja całej mojej choroby, przeżycia, gdy patrzyłam na umierającą babcię, przeżycia, które raz na zawsze rozdzieliły mnie z matką... Nie ma, zniknęły, ktoś wyrzucił je do śmieci, bo przecież stronie potrzebna jakaś popularność!

Lubiłam czytać tamtą historię, lubiłam przypominać sobie kim byłam. Blizny wyblakły już dawno, babci już nie ma, mieszkanie po niej mi odebrano. Wszystkie meble, mój pokój, widok z okna. To wszystko nie istnieje. Mają robić tam hotel - pokoje na EURO 2012. Po przeprowadzce część rzeczy pogubiłam, część jest gdzieś tam schowana, nie wiadomo gdzie, bo gnieżdżąc się w 1 pokoiku z moją ciocią, nie ma tu na to wszystko miejsca. Jednakże to tylko rzeczy, problem w tym, że naprawdę zapominam powoli, kim byłam!


Na zajęciach z psychologii przerabiamy teraz autodiagnozę - na sobie uczymy się interpretować testy psychologiczne. To dla mnie istne deja vu. Jako nastolatka ciągle byłam badana przez psychologów. Ba! Jeszcze 2 lata temu w jednym z testów, moja osobowość osiągała najwyższe wyniki schizofreniczne. Nie, nie byłam chora, nie miałam schizofrenii, po prostu, tak mocno byłam zamknięta w sobie... Dziś ten wynik jest zerowy! Skale formują się, jakby ktoś je odwrócił do góry nogami, jakbym nie była to ja... Zmieniłam się drastycznie, na lepsze, ale zbyt mocno, zbyt szybko. Nie wiem czy ktoś da radę to zrozumieć, ale nie czuję integralnej części tego "ja" teraz, tutaj, z tym "ja" wcześniej. Jakbym albo nie miała historii, albo była kimś już zupełnie innym, szczęśliwym od dawna i tylko brak własnej historii kładzie na to cień.


Wiecie, co to hiperwentylacja? Regulacja powietrza. Zapewne dmuchaliście nie raz materac, czy coś innego i nagle zakręciło się Wam w głowie. To właśnie o to chodzi. Gdy oddychamy zbyt szybko, zbyt głęboko i organizm przyjmuje zbyt dużo powietrza w jednej chwili, traci swoją równowagę. W szpitalu psychiatrycznym pokazano mi związaną z tym sztuczkę, która pozwala oderwać się całkowicie od otaczającej nasz przykrej sytuacji. Wystarczyła hiperwentylacja i ktoś wtedy uciskał w odpowiednim miejscu na serce. Następowała wówczas natychmiastowa utrata przytomności. Czasami drgawki, ale i tak nikt już tego nie czuł, ani nie pamiętał.

Kiedy mi to opowiedziano, z dokładniejszą instrukcją, co mam robić wyśmiałam, ale potem gdy to przeżyłam, było to tak niesamowite, że chciałam powtarzać to raz za razem. Dlaczego? Mimo ryzyka, byłam w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, zamknięta w psychiatryku, przez dupka, który zaspanie uznał za brak chęci do życia i mnie ubezwłasnowolnił. Tak, tak po prostu. A kiedy budziłam się na zimnej posadzce w szpitalu, całe moje życie migało mi przed oczami, niczym karuzela. Mózg próbował ustalić, co się wydarzyło, gdzie jestem, jaką mam przeszłość. Trwało to kilka minut, potem przez kolejne kilka minut miałam wrażenie, że miejsce,w  którym się znajduję to też tylko wspomnienie i zaraz karuzela pogna dalej, bo to się już dawno skończyło, minęło. 


Czemu o tym wspominam? Bo od tamtej pamiętnej głupoty, mój organizm bardzo poważnie reaguje na nostalgię. Występuje poczucie odrealnienia. Deja vu, albo po prostu nagłe intensywne wspomnienie wiążące się z jakimś dźwiękiem, zapachem i zamieram, jestem gdzieś indziej, wracam do przeszłości, zacinam się przerażona, że karuzela znów ruszy, że albo znów obudzę się na zimnej posadzce i tylko przyśniło się, że jestem kochana, albo że czeka mnie kolejna tragedia i to w niej właśnie się zaraz obudzę. Niestety nie umiem lepiej nopisać tego, dziwnego ściskania w sercu, tego niepokoju, który towarzyszy memu szczęściu. Teraz mam przeciętne problemy, wszystko się udaje, nie mam prawa się skarżyć. Tylko czasami, ktoś spyta o moje symetryczne blizny, ktoś zaśmieje się, że się trochę zaokrągliłam, a byłam taaaaka chuda, a ja zapomnę zjeść śniadania, skaleczę się i nagle robię się strasznie smutna. A ludzie machają na to ręką, bo przecież wszystkie egzaminy zdałam, nie rozstałam się z facetem, mam swoje sukcesy na koncie. Kogo to obchodzi, że jest mi smutno, kto w ogóle zrozumie tego powód?

Może po prostu czuję się staro?

9 komentarzy:

  1. Nie, nie powinnas czuć się staro :) Wydaje mi się, że odseparowałas się przez pewien czas od przeszłości w tak silny sposób, że już jakiekolwiek powiązania nie wynikały z tego do momentu w którym sobie o tym przypomniałaś.
    Pozostawiłaś je za sobą w zapomnieniu, ale, gdy nagle zniknęły bez twojej ingerencji było już coś nie tak.
    Nie wiem co ci poradzić. Wydaje mi się, że to nasze "ja" wczesniejsze i tera xniejsze jest ze sobą powiązane, ale przecież nie może byc niemalże takie samo.

    Chyba troche nie na temat, ale tak myślę.
    Ale bez tego co kiedyś przeżyłas nie byłabyś sobą, więc.. ta historia powinna być nadall.

    Lila

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz prawo się skarżyć i masz prawo chcieć od życia coraz więcej. Masz do tego wszystkiego prawo.

    Tulę !

    OdpowiedzUsuń
  3. A może po prostu masz gorszy dzień ? Który minie jak każdy taki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam nie! Maiita, Spaślaczek... po prostu zniknął? Chyba żartujesz. Jezu, mam wrażenie, że to moja osobista tragedia.
    Często tam wchodziłam, wybierałam losowy post i czytałam z niedowierzaniem. Kiedy to było. *oczywiście musiałam sprawdzić osobiście!*
    Jednak jest! Jest! Żywy dowód, że wszystko można przezwyciężyć wciąż pozostaje w sieci, a ja wciąż będę mogła szukać między wierszami sposobu, jakiejś wskazówki jak pomóc P.
    Hmm, patrząc na to co masz za sobą taka reakcja chyba nie powinna nikogo dziwić. Każdy może mieć zły dzień, każdemu może być smutno. Byle nie przesadzać, prawda? Poza tym - skarżenie się na wszystko, użalanie nad sobą i wyolbrzymianie problemów są tak pospilto ludzkimi reakcjami, że nie możesz mówić, że nie masz do nich prawa. A, że z tych praw na co dzień nie korzystasz dowodzi temu, że jesteś wyjątkowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przesadzaj więcej optymizmu, wiary w życie!Niczym się nie przejmuj. Jesteś bardzo wyjątkowa kobietą więc nie masz się czego obawiać, a smutek i nostalgia dotyka każdego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę tych zajęć ;)
    a może na wiosnę poczujesz się jak ta zazieleniona trawa?? :))

    OdpowiedzUsuń
  7. A dla mnie i tak jesteś Bohaterką! Jesteś wyjątkowa i niesamowita! Tulę mocno, myślami jestem z Tobą :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie ten zły dzien Ci minął, mam nadzieje i że masz sie lepiej ;-)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń