Od niedawna zaczęłam wierzyć, że jestem po prostu... ładna. I nawet nie chodzi o jakieś durne, fałszywe komplementy, ale gdy kolejna osoba, wyznała mi miłość, ba! z podkreśleniem, że niczego nie oczekuje, że wie, że jestem zajęta i po prostu chciała mi to powiedzieć, przy zachowaniu starych relacji, poczułam się... pomijając niezręczność - doceniona. A kiedy największy złośliwiec zaczął rozpowiadać naszym internetowym znajomym, jaka jestem piękna... nieśmiało zrozumiałam, że może faktycznie, brzydka nie jestem i może faktycznie mimo tej fajtłapowatości, coś we mnie jest takiego, co ludzi może przyciągać? Co prawda nie jest moim ulubionym zajęciem dawanie komuś kosza, bo nie lubię sprawiać nikomu przykrości, szczególnie, gdy jest dla mnie miły, lecz jaka kobieta nie lubi, gdy ktoś daje jej do zrozumienia, że mu się podoba?
Nie ważę już 40 kg, nie próbuję być idealna, ale jestem szczęśliwa i chyba to najbardziej dekoruje moją twarz. Nie anoreksja, nie makijaż... szczęście. Radość życia. A kiedy zrozumiałam, że mój A. jest dumny ze mnie jako dziewczyny, mimo mojej nieudolności, napawa mnie to jeszcze większą pewnością siebie, mimo że brzuch już nieco odstaje ;P.
I może tego mi właśnie brakowało? Bo po raz pierwszy udało mi się stwierdzić, że to, co piszę jest... dobre, więc zaczęło nabierać rozmachu :). Skończyłam właśnie 8 rozdział na 14 przewidzianych, a biorąc pod uwagę, że mam jakieś tam luzem akapity do skopiowania, uważam, że proces dobiega W KOŃCU upragnionego KOŃCA. Na moim blogu literackim, znajdziecie fragmenty z tej właśnie powieści: http://mononotegaki.blogspot.com/ Oczywiście jeszcze bez korekty, więc tekst jest nieco rozwalony, brakuje gdzie nie gdzie interpunkcji. Poprawię, jak skończę ;).
Dziwne, ile daje wiara w siebie... I mimo, że dalej sporo od siebie wymagam, potrzebowałam chyba tych wieści po całym remoncie, gdzie czułam się wbita w podłogę tak mocno, że ulatywałam sufitem piętro niżej. Oczywiście nie uważałam, że mam jakąś kruchą samoocenę, jak co niektórzy, ale najłatwiej też mi nie było znosić codziennie ostrą krytykę.
Szczerze? To nawet chyba nie lubię osób, których pewność siebie jest na minusie. Znam kilka takich, co zamiast po ludzku pogadać, co drugie zdanie pytają mnie, czy aby na pewno nie przeszkadzają, czy czemu ja chcę rozmawiać z takim beznadziejnym człowiekiem, jak on, oczekując mojego częstego zaprzeczania i pochwały. Męczy mnie to i czuję się zobligowana odgrywać rolę terapeuty, a nie znajomego, dlatego staram się trzymać od takich ludzi z daleka, albo polecić im, jakąś formę pomocy i delikatnie usunąć się w cień. Mniejsze lub większe kompleksy ma każdy, ale jeśli przysłaniają one nam życie - naprawdę trzeba udać się na terapię. Momentami taki kompleks może przybrać rozmiary obsesji. Do dziś trudno mi się wspomina swoją anoreksję. Pamiętam, że najchętniej rozmawiałam o jedzeniu, wymiotowaniu, kaloriach... Do niczego się społecznie nie nadawałam ;/.
Trzeba więc z tym walczyć! I wszystkim na dziś polecam znalezienie sobie 5 cech, które w sobie lubicie i pomyśleniu, jak właściwie siebie oceniacie? Czy lubicie swój wygląd, swoje życie?
Pozdrawiam w ten wakacyjny czas!
Heh ja dość często pytałam się mojej siostry (kiedy jeszcze mieszkałyśmy razem) 'grubo w tym wyglądam?', nawet teraz mi się to zdarza... Na każdym kroku od rodziny słyszałam, że jestem gruba, to i zniszczyli mnie trochę... teraz się ocknęli i próbują to naprawić. Lepiej późno niż wcale ;P no, ale w każdym razie chciałam rzec, że ja mimo, że bardzo mam kompleksy na punkcie swojej grubości, to jak wychodzę do ludzi, to zamieniam się w pewną siebie dziewczynę. Mówię sobie (i często słyszę ;P), że jestem ładna i fajna z charakteru i tym przyćmiewam swoją grubość :) Pewność siebie daje poczucie większej swobody ruchu i zadowolenia z życia. Teraz uśmiecham się częściej. I tym uśmiechem zwracam pozytywną uwagę innych ludzi obojga płci :)
OdpowiedzUsuńU mnie to różnie bywa z tą samooceną.. w chwili obecnej nie jest za wysoka, bo czuję się przytyłam, bo piłam dużo alkoholu i mam okres ;P ale może jak zrobię sobie mały detoks będzie lepiej ;-)
OdpowiedzUsuńBrzmi znajomo...
OdpowiedzUsuńZ moją samooceną bywało marnie, a teraz z tygodnia na tydzień jest lepiej :)
A to już coś, kiedy wyniki konkursu literackiego się pojawiły, nie zajęłam żadnego miejsca,a przyznali tylko jedno wyróżnienie i brak pierwszego miejsca... Uznałam, że sukcesów tu było więcej niż tylko zajęcie pierwszego miejsca.
Kiedyś jedyne czego się w sobie nie "czepiałam" to był wygląd. Za to zawsze nie znosiłam samej siebie, zawsze chciałam być lepsza, idealna, perfekcyjna a nigdy taka nie byłam. Ostatnio coraz bardziej sama siebie lubię:)
Co jest bardzo fajne:)
Zauważyłam, że te 5 cech mogłabym wymienić ot tak w każdej "sobie" sprzed jakiegoś czasu - no ale wtedy niektórych rzeczy nie widziałam.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Tobą odnośnie poszukiwania pochwał. Jedna nie zaszkodzi, ale miliony męczą;)
Ja zawsze byłam pewna siebie, nawet jak sporo przytyłam ;p Jakoś i tak zjednywałam sobie ludzi, kompleksy są dla mnie i nie musi o nich wiedzieć nikt inny ;)))
OdpowiedzUsuńco do tych pewnych siebie polec im idę sierpniową Małgorzaty Musierowicz. Świetnie tam pokazany jest ten problem. Zycie dziewczyny z i bez pewności siebie. A co do mnie to chyba znalazłam złoty środek- punkt w którym nie tak ciężko znosić porażki a zarazem taki, żeby nie być niczym i nikim:)
OdpowiedzUsuńkobiety baaardzo lubią, gdy pokazuje im się, że są piękne i mądre ;)
OdpowiedzUsuńa ja nadal zmagam się z wizją "idealności", nie wiem, kiedy się to skończy. moja wiara w siebie jest tak chwiejna, dziwne, że w ogóle jest. nie narzekam, mówiąc "ale jestem do kitu, jestem okropna", ale jednak czegoś mi brakuje. Moje życie podoba mi się bardziej niż mój wygląd ;)
~Kocia
Mononoke! dziękuję za znak u mnie, świetnie, że się tu znalazłam, zgadzam się z tym co napisałaś, podoba mi się, że jesteś świadoma siebie, tego co było i tego co jest teraz. Trzymaj się! a na wypadek gdybyś zapominała jaka jesteś wspaniała, przyklej sobie na lustrze karteczkę z odpowiednim napisem :)) TO DZIAŁA (serio.)
OdpowiedzUsuńuściski!
J
Też tak kiedyś miałam, ale teraz wygląda na to, że wiara w siebie się u mnie umocniła. Nie wiem czy to zasługa M. mojego brata, czy mnie samej, a może wszystkich tych wartych w około, ale samo to, że myślę o wydaniu książki już pokazuje jak bardzo poszłam do przodu ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Twoją będzie dobrze i już niedługo znajdzie się na półkach w empikach i innych księgarniach ;)
U mnie niestety samoocena, szczególnie jeżeli chodzi o wygląd, niska :/
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz takie pozytywne nastawienie! Kobieta powinna znać swoją wartość!
OdpowiedzUsuńNo i jak zwykle masz rację. xD Przebywanie z ludźmi pozbawionymi pewności siebie rzeczywiście jest męczące. Z reguły nie mają oni racji w ocenie siebie, nie przegadasz im do rozumu, że jest tak, a nie inaczej... Czasem mnie to wręcz denerwuje. A ja? Po prostu akceptuję siebie. Zdaję sobie sprawę, że mam jakieś wady, ale są też i pozytywne strony, więc chyba nie jestem taka beznadziejna...:)
OdpowiedzUsuńNapisałaś notkę i tym o czym właśnie myślałam. Ostatnio siebie nie doceniałam, uwarzałam za szkaradę. Ale dzisiaj gdy się pomalowałam, ubrałam, to stwierdzam, że nie jest jednak tak źle. A wręcz dobrze:)
OdpowiedzUsuńMnie szlag trafia przy osobach z niska samoocena, wysysaja ze mnie zycie. Jedna z moich lepszych kolezanek ma wiecznie kompleksy, a mnie znudzilo się powtarzanie jej, że jest ładna, że to, że tamto. To i tak nic nie zmieniało. Jak zaczyna truć, to ignoruję, albo zmieniam temat.
OdpowiedzUsuńA ja zauważyłam, że w moim przypadku wszyscy chłopcy, którzy byli mną w jakikolwiek sposób zainteresowani, lecieli na mój charakter. W sumie też nie było ich mało, także nie wydaje mi się, że faceci to tacy przesadzeni wzrokowcy.
Ja jestem zadowolona z tego jak wyglądam, aczkolwiek może to dziwne, wolałabym wyglądać na moje prawie 30 a nie 25 lat :-) Często ludzie biorą moje dzieci za moje (?) siostry ? :-) Nie lubię tego! A jak słyszę, że jak nastolatka wyglądam to mnie trafia :-)
OdpowiedzUsuńI wiem, że to próżne ale lubię jak czasem w pracy ktoś próbuje zaprosić mnie na kawę, powie, że ładnie wyglądam czy jak wracam po urlopie słyszę- nareszcie pani wróciła :-)
Kiedyś, w czasach mojego nałogu (chlaństwa mianowicie) oraz przebywaniu w schronisku dla bezdomnych które zaatakowane było wilgocią oraz pleśnią, w pomieszczeniu bez ciepłej wody ani możliwości wyprania ciuchów zaniedbałem siebie i to ostro. Nie myłem się oraz nie czyściłem zębów co teraz daje się we znaki. Wtedy nie dbałem nic a nic o siebie i nie obchodziło mnie, kto co o mnie myśli, czy atraktywny facet, czy miły dla innych i przyjazny... nie patrzyłem na nikogo ani na siebie, codziennie łamiąc sobie głowę jak zdobyć coś wysokoprocentowego. Teraz gdy jest już po wszystkim przyglądam się sobie w lustrze i stwierdzam. że nawet niezłe ciacho ze mnie. Może nie najprzystojniejszy facet na świecie ale tak w swój sposób atraktywny, a Ci którzy mnie znają, potwierdzą urodę mojego wspaniałego charakteru. Jednak gdy się uśmiechnę, przerażam się i przestaję uśmiechać. Pozostałość po zaniedbywaniu zębów ostro widać a dentystofobia do dziś trzymała w objęciach i puszczała tylko wtedy, gdy ząb zabolał. Kilka dni temu jednak nabrałem odwagi, zadzwoiłem i za tydzień mam termin, zrobie to wszystko i wylecze a gdy będzie już po wszystkim, to ładnie będę się uśmiechał do wszystkich, podkreślając tym usmiechem swój wygląd oraz charakter :)
OdpowiedzUsuńI read thiѕ piece of wrіting fully сοnceгning the гesemblance of hotteѕt
OdpowiedzUsuńand preѵious technolοgies, it's remarkable article.
Take a look at my web page; szukam-dziewczyny.net
І visіted multiple web sites except the audіo feature for audio songs exiѕting
OdpowiedzUsuńat this website is aсtually marvelous.
Ηeгe is my web blog ... findingworktv.com