"poczułem właśnie że powinienem zostać zdyskwalifikowany z tego zadania z powodu braku predyspozycji do wykonania go oo' " - fragm. dzienniczków z edycji Roxy
Nigdy, ale to przenigdy, nie zgadzajcie się, aby remont w mieszkaniu, robił Wasz osobisty chłopak. Ja niestety popełniłam ten błąd. A jak już wspomniałam mieszkam ze swoją ciocią jeszcze, z różnych względów. Rozkład sił wygląda, więc tak:
- Mój kochany A. chce zabłysnąć
- Moja ciocia mu nadskakuje, bo ma wyrzuty sumienia, że chłopak robi za darmo
- Ja zostałam czarną owcą, bo ktoś to musi robić.
A. zajmuje się łataniem pęknięć i malowaniem, a ciotka przyrządza mu wtedy smakołyki. Ja z kolei latam między kuchnią i pokojem i zawsze jestem potrzebna tam, gdzie akurat mnie nie ma. Kocham i moją ciocię i mojego A., ale oboje też mają wady i w takim układzie niestety skupiają się na mnie. Arogancja i zarozumiałość mojego chłopaka pokazuje mi, jak przydatne ma on umiejętności, przy których wypadam dość blado, zaś nerwowa ciotka drze się po mnie za każdą pierdołę. Nawet, jak ona kładła ze mną folię, to moja wina, że się zsunęła, moja wina, że nie pomyślałam przy czymś tam i wiele innych moich win, wymaga głośnego gderania.
Może nie jestem już na etapie, na którym muszę swojego faceta oczarować, elokwencją, logiką i pomysłowością, ale skoro nie mogę mu wytłumaczyć, jak rzeczy się naprawdę mają i słyszy jedynie wydartą ciotkę, wychodzę przy nim, jak ofiara losu, którą oczywiście jestem, ale w znacznie mniejszym stopniu. Niestety kiedy w grę wchodzą tak przydatne umiejętności remontowe, moje pisanie, rysowanie, czy dobry głos mają chu*** zastosowanie. Czuję się wtedy niepotrzebna, a moja samoocena jest niewiele większa od mrówki.
A. z kolei umie wszystko, co potrzebne. Ma dwa magistry, ale jest też złotą rączką. Naprawi wszystkie sprzęty, położy glazurę, zainstaluje coś w motorze, pogrzebie w gniazdkach, ale i ugotuje sobie, porządnie posprząta, a na imprezach śmiało można z nim potańczyć. Przy takim pragmatyzmie, skopiowanie drzewka, na papier, wydaje się bezcelowym i niepotrzebnym talentem, skoro artystą i tak nie będę.
Mononoke podczas remontu nigdy nie domyśliła się, jakiego papieru chce A.,czy zwykłego, czy ściernego, gruntowała w złej kolejności, bała się niestabilnej drabiny, pozwoliła wykipieć ziemniakom, zamiatając napyliła jeszcze bardziej, poplamiła sobie cycki farbą, a na koniec tego złego wszystko skończyło się na kupie. No i niestety musiała być to moja kupa ;/.
Bo Mononoke po zamiataniu drobnego tynku, nie mając dojścia do śmietnika po prostu wyrzuciła to do kibla. A kiedy pogoniło ją po obiedzie stała się narodowa tragedia - kupa pływała jeszcze wyżej, niż przed spuszczeniem wody. Kiedy poprosiłam ciocię, aby dała mi "odtykacz", wolała zrobić debatę nad kiblem z moją kupą i oczywiście wszystko przy A. ;///. Nie wiem gdzie uczą ludzi taktu, jak i nie wiem, czemu to zawsze mnie się wszystko przydarza..
W każdym bądź razie, choć to mój pierwszy remont, to Mononoke z remontem się zdecydowanie nie polubiła. O wiele bardziej wolę sesję, bo łatwiej udawać człowiekowi, że się uczy, niż udawać, że jest pracowity. Więc, jak A. i ciotka pójdą do pracy, wstanę wcześniej (o 11) i pomaluję wszystko, do czego sięgnę, aby jak najszybciej szanownemu remontowi szepnąć czule: "wypierdalaj".
A potem wrócę chyba do swoich drzewek...
-----------------------------------------------------
Jak też zauważyliście, albo i nie, dodałam po prawej stronie listę swoich blogów. Nie wiadomo, czemu podróżniczy się zaciął i uparł na tekst napisany miesiąc temu, ale zapewniam,że istnieje tam nowsza notka. Jest to blog poświęcony miastom i miejscom, w których byłam i które uważam, że warto odwiedzić.
Mój blog pt: "Pisanina Mononoke", będzie mieścił w sobie rzeczy, które wydaję/wydałam, opisy powieści, jakieś może pojedyncze wiersze i opowiadania, a może nawet artykuły. Z kolei fotoblog to tyko obrazki wychodzące spod mojego rysika, aparatu, lub photoshopa ;). Zachęcam do zajrzenia, ocenienia i zapoznania się z tym, co choć trochę umiem robić, skoro poznaliście już tutaj tą drugą, znacznie dłuższą listę ^^'.
Ja nigdy nie pojmę pewnych budowniczo-remontowych spraw. I też nie chcę. Od czegoś są faceci :)
OdpowiedzUsuńA tam, ja bym się w ogóle nie mieszała w remont, bo znając życie wszystko robiłabym na opak i tylko bym przeszkadzała...Także lepiej polegać na facetach w tych kwestiach. :)
OdpowiedzUsuńwidzę, że remont dla Ciebie jest trochę męczący. to, że A. ma zaletę do bycia "złotą rączką", nie znaczy, że Twoje bardziej artystyczne talenty są bez znaczenia, pamiętaj ;) Twoja ciocia jest chyba zbyt zaabsorbowana remontem, bo zachowuje się nerwowo, a jej nerwy idą przeciwko Tobie.
OdpowiedzUsuńA Twoje blogi ostatnio przeglądałam, jestem pod wrażeniem wydanego tomiku :)
~Kocia
O matko, remont, brrr , nic nei mów :P
OdpowiedzUsuńRemonty nie cierpię tego! Porządki nerwowa atmosfera i cały ten bajzel to nie dla mnie. A my jesteśmy już na etapie krycia stodoły tam gdzie brakło starego dachu. i pomyśleć, że w tamtym roku paprałam się w kurz sprzątając ten bajzel.
OdpowiedzUsuńHeh no faktycznie, przy takim obrocie sprawy też bym chciała jak najszybciej szepnąć czułe 'wypierdalaj' remontowi ;)
OdpowiedzUsuńZaglądam na Twoje pozostałe blogi :)
http://www.13k.pl/-/sugestia.php
OdpowiedzUsuńwyślij remontowi kotka :)
btw nowa notka ;P
znam to doskonale-zanim się zaręczyłam ze swoim przyszłym mężem, było podobnie, i to słodkie nadskakiwanie mojej mamy..aż miałam dośc.
OdpowiedzUsuńnie zaraz- ona mu nadal nadskakuje:)
nie znoszę remontów tak samo nigdy nie mam wtedy swojego miesjca.
trzeba bylo sie wyniesc na te kilka dni z domku:P
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci takiego biegania w tę i z powrotem. Sama nie lubię remontów i w ich trakcie wolę nic nie robić. Zresztą nie robię - źle, bo się opierdalam, robię - też źle, bo zawsze trzeba po mnie poprawiać.
OdpowiedzUsuń