Cóż... nie było tak, jak sobie to wymarzyłam. Ludzie przychodzili na przemian, 5 osób się nie pojawiło, i mimo że rodzinka zapełniła puste miejsca było mi smutno trochę. A. nie poznał wszystkich moich znajomych, mimo moich dobrych chęci, a na żarcie i wódkę wydałam duo za dużo, a mało kto co zjadł. Wódki też sporo zostało, mimo że większość była pijana. Muzyka była, ale z powodu deszczu wieża stała w budzie z dala od stołu i praktycznie nie było jej słuchać. Wizja szalonych tańców po pijaku, także więc została rozwiana. Ponieważ impreza była na działce u mamy, gdzie wyłączają prąd o 22 aby zarząd go trochę przedłużył - facet z dyżuru zażyczył sobie kielicha. Zasiedział się jednak dużo za długo. Sprowadził jeszcze jakąś babkę i razem z moją mamą siedzieli i siedzieli przy osobnym stoliku... Mama piła z nimi i też mocno się spiła. Mimo to ja zamierzałam tego dnia niczym się nie przejmować. Miałam przy sobie kochanego A...
Piłam, więc bawiłam się i tuliłam do A. Przyszedł ze ślicznym bukietem róż, ponoć pierwsza wiązanka zginęła w aucie, więc kupił drugą :). Był ze mną do końca, zaopiekował się mną, poodwoził wszystkich, a ja pojechałam z nim. Cóż... wymiotowałam w aucie, na szczęście do torebki, pierdoliłam od rzeczy, a on... Był taki cierpliwy i kochany. W domu obejrzał mnie ze wszystkich stron, bo się wywaliłam parę razy, czy nic mi nie jest. Pogadaliśmy trochę o naszym życiu. Stwierdził, że chyba znowu mi ufa, mimo wydarzeń, których wolę nie wspominać. To był najpiękniejszy prezent z możliwych. Nie chcę nic więcej, ale sam zaczął pytać, co ma mi kupić. Cały tydzień pracował, więc nie miał czasu kupić, a w środę on ma z kolei urodziny, więc w weekend znowu balujemy. Ponieważ przez imprezę nie stać mnie na drogi prezent dla niego, postanowiłam oddać mu alkohol, który dostałam i został po imprezie. Miałam kupione 3 litry wódki, 1 litr dostałam, i 3 6paki piwa. Piwo zostało całe, a z wódki poszło ok 2 litrów. Zaproponowałam mu więc zrobienie z tego imprezy i poszliśmy spać. Na drugi dzień nie było już tak kolorowo...
Kiedy przyjechałam wciąż struta do domu, okazało się, że moja matka - która rzekomo nie ma problemu z alkoholem, nie wróciła na noc do domu. Myślałam, że pewnie leczy kaca, albo była zbyt pijana i przespała się na działce, albo mojej ciotce wydawało się przez telefon. Jednak kiedy padł jej telefon, mimo że na działce miała ładowarkę, nie miałam już złudzeń. Ciotka zadzwoniła do jej faceta, ale był wściekły na nas, i nie zainteresowany stanem mamy. Pojechałyśmy więc na działkę.
Zobaczyłam mamę śpiącą na leżaku i przyklejonego do niej jakiegoś gacha. Wyprosiłam go, ale ani myślał iść. Patrzył na mnie tylko, jak na idiotkę. Wparowałam do budki, gdzie stała lodówka, modląc się, aby chociaż jedna butelka została. Nic. Pusto. Ani wódki, ani piwa! Wściekła obudziłam matkę i zaczęłam na nią prawie krzyczeć. Spojrzała na mnie przerażona, po czym nie zamierzała nawet wstawać. Kazałam jej gachowi wyjść, tym razem wyglądałam chyba bardzo przekonująco. Matko przebąkiwała że wczoraj większość wódki wypił mi ten zarząd, po czym jak wstała rano już czekali po więcej, a ona nie umiała ich skutecznie wyprosić. NO ALE KURWA! Wypili MÓJ alkohol warto ok 170 zł!!! W dodatku ten, który już obiecałam A w ramach dodatkowego prezentu. Byłam pełna żalu i wściekłości. Zawiodła mnie po raz kolejny. Wtedy powiedziała, że chciała wrócić do domu, ale jak stanęła w progu jej facet ją pobił, więc wróciła na działkę. Spuściłam trochę z tonu, i nawet gdy potem na osobności przyznała mi, że jedynie zwyzywał ją przez telefon, ale nie pobił, bo rzeczywiście nie wróciła, starałam się to jakoś przełknąć, docenić szczerość, widząc, że skłamała bo się boi mojego gniewu. Tłumaczyłam, że jak ma problem trzeba było do nas iść, a nie się zapijać z Bóg wie kim. Powiedziała, że niby ktoś tam mi odkupi tą flaszkę, ale średnio w to wierzę. Mojego zaufania zresztą już tak łatwo nie odkupi. I tak było wątłe. Muszę ją traktować jak alkoholiczkę i nigdy wiecej nie zostawiać przy niej alkoholu.
Co do wódki, ewentualnie rozbiję skarbonkę i dam A. coś lepszego. Jak usłyszałam, co on planuje mi kupić zrobiło mi się aż głupio, że tak niewiele mogę zrobić dla niego. Spłukana + wiecznie jakieś problemy, a on ciągle jest przy mnie, kibicuje mi z firmą, kocha nieważne, czy jestem za chuda, czy teraz przy kości, czy rzygam mu w aucie, czy jestem wyfiokowana i zgrabna. Nieważne ile mu naczyń natłukłam, nieważne ile zrobiłam awantur przez zmienne nastroje. I tak patrząc na faceta mojej mamy, który miał gdzieś że ona leży gdzieś tam pijana, a A. sam z siebie chciał się mną zająć, postanowiłam mu podziękować za wszystko. Odpisał po prostu:
Co do wódki, ewentualnie rozbiję skarbonkę i dam A. coś lepszego. Jak usłyszałam, co on planuje mi kupić zrobiło mi się aż głupio, że tak niewiele mogę zrobić dla niego. Spłukana + wiecznie jakieś problemy, a on ciągle jest przy mnie, kibicuje mi z firmą, kocha nieważne, czy jestem za chuda, czy teraz przy kości, czy rzygam mu w aucie, czy jestem wyfiokowana i zgrabna. Nieważne ile mu naczyń natłukłam, nieważne ile zrobiłam awantur przez zmienne nastroje. I tak patrząc na faceta mojej mamy, który miał gdzieś że ona leży gdzieś tam pijana, a A. sam z siebie chciał się mną zająć, postanowiłam mu podziękować za wszystko. Odpisał po prostu:
- Nie ma za co kochanie.
Nie pamiętam już, kiedy byłam tak dumna, że jest on moim facetem. A w nowej koszuli wyglądał całkiem przystojnie nawet, jak myślicie? ;)
Dawno nie patrzyłam na niego, jak na taki skarb. Po tych wszystkich kryzysach stara się niesamowicie mocno i nie mam nawet pojęcia dlaczego, ale cieszę się, że pokochał właśnie mnie. Po 3 latach nasza obecność cieszy nas tak samo jak na początku. A może bardziej? Miłość się rozwija, a kryzysy ją umacniają.
Co do urodzin... Nie pozwolę już nigdy by ten dzień przemijał ot tak. Zamierzam wyprawiać je co roku, co roku się bawić, aby co roku coś się działo. Mimo wszystko impreza była w końcu udana. Jest co wspominać, a ludzie w pewnym wieku już o tym zapominają. Nie rozumiem po co odmawiać sobie przyjemności? Tak mało jej w życiu...
No nic wracam do rzeczywistości i nadrabiam wszelkie zaległości ;)
Pozdrawiam Was. 24-letnia już ;/ bloggerka.
spóźnione, ale szczere - wszystkiego co najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńMiło Was zobaczyć - no kochajcie się, kochajcie ;)
Co ty mówisz, masz 24 lata? Nie dałabym Ci nawet 18, mówię to z pełną powagą! Tylko życie weryfikuje na kim warto polegać, a kogo traktować z dystansem i z przymrużeniem oka. Niestety, musisz się o tym boleśnie przekonywać za każdym razem. A mimo wszystko żywisz pewne uczucia do matki i nie jesteś w stanie ot tak jej odrzucić. Z jednej strony kochasz, z drugiej nienawidzisz. Cieszę się, że z A. jednak układa się po Twojej myśli. Masz całkowitą rację, że nie wolno sobie odmawiać takich przyjemności jak celebrowanie swojego święta. To takie wynagradzanie sobie tych wszystkich przykrych rzeczy, które były. Ale... często mam wrażenie, że na moją imprezę urodzinową nikt by nie przyszedł. I może właśnie to mnie powstrzymuje od tego typu rzeczy.
OdpowiedzUsuńja na swoje 20 urodziny wylądowałam w szpitalu na tomografii komputerowej głowy, jak wyjebałam głową w ścianę to aż sąsiedzi słyszeli:P taka udana impreza była:P wyglądasz na 16 a nie 24 :P
OdpowiedzUsuńCóż.. alkohol to zło niszczy życie nasze i naszych bliskich. Nawet jeśli nam się wydaje że nad nim panujemy
OdpowiedzUsuńKurcze, ąz dumna jestem z tego Twojego A :)
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale szczere najlepsze życzenia :) W życiu nie dałabym Tobie 24 lat. Wyglądasz znacznie młodziej.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam celebrować urodziny :) Swoje i swoich bliskich.
Cudownie wyglądacie, A. bardzo przystojnie, Ty pięknie ;) Szkoda, że impreza do końca się nie udała, ale będziesz miała jeszcze sporo tego typu okazji do świętowania ;)
OdpowiedzUsuńu mnie po imprezach wodeczka nigdy nie zostaje
OdpowiedzUsuńsiedzimy tak dlugo az wyschnie zrodelko :P
sliczne zdjecie
Dziękuję za dobre słowo, mam nadzieję, że będziesz miała rację!
OdpowiedzUsuńA co do imprezy...Przykro mi, że nie wszystko udało się tak, jak chciałaś. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej! Nie poddawaj się, nie trać nadziei na normalność. Ona prędzej czy później przyjdzie. I strasznie Ci zazdroszczę, że masz kogoś takiego jak A. ...
Życzę ci, aby było dobrze. Trzymaj się.
Fajnie tu u cb , tak niespotykanie ; )
OdpowiedzUsuńspóźnione - Najlepszego : *
Obserwuję ; )
zapraszam do mnie : http://vizualny-swiat.blogspot.com/ Pozdrawiam ; )
JA osobiście nie przepada mza dniem kiedy mam urodziny tak było od zawsze heh sama nie wiem dlaczego :p
OdpowiedzUsuńChyba kiedyś zdarzyło się coś nie miłęgo i utkwiło mi się to w pamięci. W sumie dzień moich urodzin traktuje normalnie nic specjalnego-zresztą z czego tu się cieszyć-znów się jest starszym eh
No właśnie po to trzeba zrobić ten dzień takim fajnym aby zapomnieć o starzeniu się ;)
Usuńto dobrze, że lepiej;) wszystkiego najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńNo to wiele szczęścia w życiu Ci życzę! :)
OdpowiedzUsuńChyba trochę za ostro imprezujecie :) Ja nienawidzę urodzin.
OdpowiedzUsuńodzyskanie zaufania to niesamowite osiągnięcie! gratuluję. impreza dość... szalona, coż. nie zawsze wszystko może być w 100% idealne.
OdpowiedzUsuńspóźnione wszystkiego najlepszego, niech się wszystko układa po Twojej myśli!
100 lat i samych pięknych chwil z tym Panem na zdjęciu:)
OdpowiedzUsuńNiefajna to sytuacja z mamą. Wiem, że to trudne ale może postaraj się ją wspierać i mów jej, że wierzysz, że więcej się tak nie zachowa. Nawet jeśli tak nie jest, to będzie jej głupio zawieść Twoje zaufanie i być może będzie silniejsza.
OdpowiedzUsuńImpreza - zawsze przykre jak ktoś nie przyjdzie. Mnie tak załatwiła moja "przyjaciółka" na moje 18 urodziny. Ale było minęło, też nie rezygnuję z imprez.
A taki facet jak opisujesz to prawdziwy skarb :) Cieszę się, że jesteście szczęśliwi i oby tak dalej. To jest właśnie miłość. Taka poprostu - mimo wszystko.
Na zdjęciu wyglądacie super!! :)
Trzymaj się!