Miałam dodać wpis jeszcze do starego roku, aczkolwiek nie wyszło, więc zostaliście bez życzeń ode mnie. Nie piłam za dużo, ale strasznie namieszałam i gdy wybiła północ wyglądałam już, jak stara alkoholiczka szukająca kieliszków z szampanem "bez właścicieli".
Chciałabym rzec, oby ten przyszły rok był lepszy, ale nie sądzę, by mógłby być, więc będę trzymać kciuki, aby chociaż utrzymać poziom. Szczególnie, że rok temu pisałam mniej więcej to samo, nie umiałabym chyba wybrać, który z poprzednich 2 lat podobał mi się bardziej. Wiem, jedno: jeśli w kolejny rok wchodzi się z uśmiechem, pełnym nowych wrażeń, nie ma sensu zastanawiać się i wybierać, co lepsze, co gorsze, gdzie więcej kłótni z A., gdzie więcej wyjazdów, tylko trzeba cieszyć się z tego, co jest!
Aczkolwiek rok zaczęłam nie za ciekawie niestety. Z uśmiechem i owszem, ale po pijaku powiedziałam A., jak mnie wnerwia jego gadanie o zaręczynach, i jak długo na nie czekałam przez to jego nakręcanie mnie. Potem wyrzygałam wszystko, co zjadłam, zrobiłam dziką fotę potarganego A. i wstawiłam na facebooka zbierając lajki naszych znajomych, po czym popłakałam się, wskoczyłam mu naga do łóżka i krzyczałam, jak ja to nie chcę mieć z nim seksu, że się muszę zmuszać, ale w zasadzie to mogę zrobić mu loda, jak chce, bo jestem tak pijana, że mi wszystko jedno... -_-'. Rano mieliśmy dość poważną rozmowę i mam wrażenie, że mimo moich zapewnień, iż gadałam głupoty, A. nie do końca mi wierzył i coś czuję, że przed każdym stosunkiem będę musiała go sto razy zapewniać, że jest ok i też tego chcę... Na razie zaciął się na: "Jeśli nie chcesz seksu, nie będziemy go uprawiać, nie zależy mi". Grrrr.... Nie wiem już sama, czy to słodkie czy złośliwe.
Cóż panie i panowie, nie ukrywajmy - wymiotłam sylwester.
Kolejnym rozczarowaniem był fakt, iż zrobiłam wszystko, aby wyglądać perfekcyjnie, a okazało się, że mimo nowej fryzury i genialnego makijażu, którego dopiero się uczę, więc zabrał mi ze dwie godziny, żadnym ze zdjęć nie mogłam się nikomu pochwalić. Czas w końcu spojrzeć prawdzie w oczy - zaczynam być naprawdę puszysta. Bluzka nie dopinała mi się na cyckach i unosiła się tak, że prawie na każdym zdjęciu między guzikami było widać moje ciało i stanik. Niedawno kupiłam sobie też nowe, większe spodnie, ale jak tylko się zsuną tak, by wbić się w mój brzuch robiąc pod bluzką o takie coś:
to mam ochotę podciągnąć je pod samą szyję, mimo że mój poziom nie jest aż tak zaawansowany, jak na zdjęciu. Bluzki z dużym dekoltem również przestały dobrze na mnie leżeć. Znikły wystające kości nad biustem, a on sam wydaje się być zbyt duży do mojej sylwetki, więc spłaszczam go sportowymi stanikami, które jakoś to modelują. Niestety nic nie wymodeluje ramion, od których niektóre, krótkie rękawy bluzek odznaczają się podobnie jak spodnie na bokach.
Niedawno, jak byłam u lekarza spytał mnie ile ważę. Rzuciłam prawdopodobną liczbą, bo wagi unikam, jak ognia. Jednak, gdy lekarz zauważył, że "50 parę" nie jest zbyt konkretne, wziął mnie do ważenia. Waga rzeczywiście pokazała 50 parę, bo 59,8 kg... ale spaliłam się ze wstydu i załamałam totalnie. To znaczy, że po anoreksji zamiast przytyć 8 kg, przytyłam aż 20! Zdecydowanie wiem już skąd moje chujowe samopoczucie, bo nie było to zbyt zdrowe i koniec z półcelami,wymówkami bo ja serio MUSZĘ schudnąć i zamierzam nad tym ostro popracować w tym roku. A ponieważ po powrocie do mięsa ostro sobie odbiłam i po świętach już rzygam szynką (moim niegdysiejszym przysmakiem), tym razem musi się udać!
Kolejnym z celi jest bycie mniej nerwową i bardziej szczerą. Wielu rzeczy A. nie mówiłam, a czasem mówiłam dużo i o innych, aby ukryć to, co mnie boli. Nie będzie żadnych tematów tabu, nawet jeśli przez poruszenie, któregoś z nich, miałby poczuć presję. Muszę unikać takich sytuacji, gdzie on porusza temat, jak jestem pijana, a ja nagle chętnie dzielę się z nim moimi spostrzeżeniami, bo skoro sam zaczął wydaje mi się to odpowiednie, mimo że nie potrafię za dobrze wytłumaczyć, o co mi chodzi.
Przede mną niesamowity rok i czuję to, mimo zbliżającej się sesji. W piątek jadę na kolejne Boże Narodzenie. Misiek jest prawosławny, więc przynajmniej nie musimy się sobą dzielić odwiedzając rodziny. Katolickie święta spędza ze mną (jestem niewierząca, ale traktuję to jako tradycję), a ja jadę z nim do Białegostoku na jego święta. Mam nadzieję znaleźć czas, aby z nim pogadać, choć mimo moich sylwestrowych durnot zachował się naprawdę fajnie.
1) Leżę na dmuchanym kole, na przezroczystych wodach Morza Czarnego. Słoneczko przyjemnie grzeje, meduza niebezpiecznie smyra po tyłku. Mogłabym się położyć i pozwolić znieść prądowi do Turcji, tak mi dobrze było.
2) Wesele znajomych A. Alkohol daje się wszystkim we znaki. Rwiemy się do tańca, skoczna melodia. Ja i A. łapiemy się za ręce i zaczynamy kręcić i skakać w kółeczko. Dołączają do nas jego rodzice, łapią po jednym z moich ramion, przytulamy się ściśle w tym małym kółeczku, zderzając niemal czołami. Kręcimy się, głośno śmiejemy. Po raz pierwszy czułam, że mam prawdziwą rodzinę. Nawet mimo tego, iż mój A. ma problemy ze stawami i od trzech lat coś mu się kolano zgiąć nie może ;P.
3) Jadę na Krym i leżę na górnej kuszetce zasypiając. Jest noc i ktoś uchylił delikatnie okno, przez które leci przyjemny chłodek. Zamykam oczy patrząc na obcy kraj, jak jego światła przemykają za oknem, mam wrażenie, że jestem w jakimś magicznym świecie.
3) Jadę na Krym i leżę na górnej kuszetce zasypiając. Jest noc i ktoś uchylił delikatnie okno, przez które leci przyjemny chłodek. Zamykam oczy patrząc na obcy kraj, jak jego światła przemykają za oknem, mam wrażenie, że jestem w jakimś magicznym świecie.
No Kochaną, zaszalalas na sylwestra... oby nie był taki cały rok ; p oby wszystkie postanowienia się spełniły, a z odchudzaniem tylko nie przesadz. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuń3 najwspanialsze wspomnienia? Proste ;)
1. Pierwszy raz lot samolotem
2. Każde jedno spotkanie z Mentosem
3. Każda jedną podróż samochodem do Łodzi- czuję wtedy wolność
4. Weekendowe wypady nad jezioro- daleko od ludzi, w środku lasu, brak zasięgu, czysta woda ach..... cud miejsce :)
Wowo, no to faktycznie, kolejna mądra rzecz, aby nie mieszać alkoholu. Ja tam saczyłam tylko wiskacza a łeb boli mnie dopiero dziś, wiec nei wiem czy mam opóźnioną reakcje na alkohol czy ki demon ^ ^
OdpowiedzUsuń1. Tydzień przed wyjazdem do PL, waga pokazała upragnione siedem z przodu (sie odchudzałam w tym roku)
2. Chwila, kiedy moja matka mnie przytula, a raczej wyściskuje, gdy do niej przyjechałam.
3. Moment, kiedy mój ojciec mówi "ja Ciebie też skarbie" uśmiechając się przy tym, na słowa "kocham Cie tatku'
Moje 3 wspomnienia:
OdpowiedzUsuńzaręczyny
wiadomość o ciąży
No i narodziny synka :))
Wspomnienie sylwestra...To straszne:( Ale czasami człowieka tak weźmie, i potem źle się kończy:( Mam nadzieję, że jakoś się między Wami poukłada.
OdpowiedzUsuńJa nie ważyłam się X lat, zawsze robię ten sam numer, co Ty, mówię np. "60 i coś", a okazuje się, że więcej:) i jest wstyd.
Moje 3 najlepsze momenty 2012? Brak, ten rok był beznadziejny, a 2013 będzie-czuję-jeszcze gorszy:(
Od tego jest sylwester, żeby trochę zaszaleć. :P
OdpowiedzUsuńMoje trzy wspomnienia? Nie nadają się do publikacji. ^^
Wszytkiego dobrego w nowym roku!
Tobie również wszystkiego, co najlepsze w nowym roku :*
OdpowiedzUsuńCiężko mi wybrać tylko 3 wspomnienia, ale na pewno na podium znajdzie się:
1. Antek
2. Piotruś
3. Diego
i wiele, wiele innych cudnych momentów :)
ahahahaha w sumie to mogę Ci zrobić loda bo mi wszystko jedno :D Już widzę minę mojego R. gdybym mu z czymś takim wyleciała :D Dobre, dobre :D
OdpowiedzUsuńA ja jako że właśnie robiłam podsumowanie chujowego roku 2012 to nie jestem w stanie teraz sobie przypomnieć żadnych super wspomnień.. No może wypady nad jezioro w lecie :D
Rozczochrany A. wyglądał jak wikariusz, któremu proboszcz każe odprawić poranne roratybo jemu się nie chce :P Zdjęcie super :D
OdpowiedzUsuń3 fajne rzeczy w 2012 roku? (z tego złego coś tam można wybrać)
1. Obrona i ukończenie studiów
2. Nowa psinka w moim domu (niestety i strata starego pieska :(((( )
3. 2 cudowne wyjazdy
Wiem, że powiało optymizmem, ale tak już mam... Jednym z moich postanowień noworocznych, gdybym je robiła, powinno być: WIĘCEJ OPTYMIZMU. Ale to tylko takie gadanie, bo mi się nie uda...
OdpowiedzUsuńŻe Ty pamietasz tego całego sylwestra jak byłaś wstawiona ;) Życzę Ci, aby to wszystko co masz w planach spełniło się :)
OdpowiedzUsuńUwierz, że wolałabym nie pamiętać ;)
UsuńMinie i z czasem się zapomni
Usuńżałosna jesteś
OdpowiedzUsuńJak już się po kimś jedzie, to wypadałoby się podpisać.
UsuńOtóż to.
UsuńEeee, nie trzeba mnie bronić, zwykły spam ;) Stawiam na to, że nawet notki nie czytał ;).
Usuńczytał czytał.. jesteś żałosna w swoim zachowaniu. jak jakaś dziwka. a podpisywać się nie muszę, nie ma takiego prawa. po to jest opcja anonimów
UsuńTak czy siak obrażanie czy to mnie, czy kogoś bez żadnych argumentów traktuję jak spam. Gratuluję Tobie, że nigdy po pijaku nie walnąłeś nic głupiego, ale nie czuję, że zachowałam się przez to, jak dziwka, tylko śmieję się z całej sytuacji.
UsuńWięcej dystansu życzę, panie anonimowy, albo kreatywności, bo nikt Cię nie potraktuje poważnie skoro nie umiesz napisać nic mądrego ;)
Kiedy ktoś na tyle pizdowaty, żeby krytykować z ukrycia, wyzywa od żałosnych - cóż, chyba pozostaje potraktować to jako komplement... :]
UsuńWszystkiego najlepszego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńNie nie, nie kończę z blogowaniem, spokojnie :) Kawałek odnosi się do mojego obecnego stanu, a życzenia takie nijakie, bo i mój stan taki :/ Pomijając wydarzenia z sylwestra...
Zaglądam i czytam na bieżąco, mimo że nic nie piszę, ale trochę zabiegana jestem i ciągle mnie coś od komputera odciąga kiedy chcę się odnieść do któregokolwiek z Twoich wpisów... Więc proszę sobie, Proszę Pani, nie myśleć, że ja jakoś mniej aktywna blogowo :P Obiecuję poprawę ;)
Tylko uważaj z odchudzaniem, kochana ;)
OdpowiedzUsuńTrzy wspomnienia... hmm... na pewno jedno z Nim, kiedy był u mnie w Dzień Mężczyzny, drugie pod koniec roku na meczu Lecha ze Śląskiem, cudowna atmosfera w Kotle i trzecie: nie mam pojęcia :D
takie spodnie mnie dobijają he he
OdpowiedzUsuńmam tak samo :D
Tak, ja zachowałam poziom, bo Sylwestra spędziłam w łóżku... Nie, nie z kimś, sama, spałam :D.
OdpowiedzUsuńA wspomnień takich godnych uwiecznienia nie mam... Prowadzę nudne życie :P.
Szalałaś w Sylwestra, nie ma co ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że chudnąć będziesz z głową, oby choróbsko nie wróciło.
Najwspanialsze wspomnienia?
1. Powrót do mojego lubego i wspólny weekend.
2. Wyjazd na Ursynalia.
3. Nie mam pojęcia ;o
Ja na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie przypomnieć sobie najlepszej rzeczy ,która mnie w 2012 roku spotkała ,jednak na pewno było ich kilka.
OdpowiedzUsuńA co do Sylwestra , nieźle sobie zabalowałaś. Ale nie jesteś jedyna , uwierz mi (( W tym momencie nie chodzi o mnie , jednakże o bardzo bliską mi osobę )).
no ja nie wiem trudno sie zdecydować. Szczęłsliwego nowego roku, jestiniema.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa w tym roku byłam bardzo grzeczna w sylwestra, aż się sama sobie dziwię :). I chociaż postanowienie 'żadnej wódy' wzięło w łeb w ciągu pierwszej godziny imprezy, to nie dałam się namówić na nic więcej, poza toastem przednoworocznym i zdrowiem narodzonego dwie godziny wcześniej maluszka, synka jednego z współbiesiadników ;). Nie podsumowałam jakoś poprzedniego roku, nigdy nie byłam najlepsza w tego typu rzeczach... Ale wiem na pewno, że był to zdecydowanie bardziej udany i spokojniejszy rok od poprzedniego, mam nadzieję, że 2013 zachowa tendencję wzrostową :). Wszystkiego najlepszego! :)
OdpowiedzUsuńBiedactwo, po tym Sylwestrze musiałaś czuć się podle. Myślę, że Twój A. zrozumie w końcu, że pijackie gadanie ma niewiele do rzeczywistości. Jeśli Cię to pocieszy (choć raczej nie), to ja w zeszłym roku tak schlałam się z byłym, że zrobiłam "remont" w ubikacji, rozbijając zbiornik nad kiblem, zalewając ją wodą, po czym radośnie padłam na łóżko i zasnęłam... Tak się potwornie czułam następnego dnia i takiego miałam moralniaka, że postanowiłam nie pić przez cały rok i o dziwo postanowienia dotrzymałam. No ale nie jest to najprzyjemniejsze wspomnienie o jakie prosiłaś, więc już się skupiam. Będzie niechronologicznie...
OdpowiedzUsuń1. Rocznica moja i Lubego. Co tu dużo wspominać - miłość kwitła na wszystkich płaszczyznach ^^ i ogólnie to był to mój wymarzony dzień, który wyjątkowo cały minął zgodnie z planem.
2. Święta u rodziny Lubego. Choć dużą część jego krewnych widziałam po raz pierwszy, to czułam się cudownie akceptowana i to było - no cóż, zwyczajnie, po ludzku miłe.
3. Uczucie ulgi po zaliczeniu wszystkich egzaminów przed wakacjami i świadomość - nie muszę nic przez następne miesiące.
Chyba to by było na tyle :)
Blado wypada przy Twoich cudnych wspomnieniach, ale nie jestem wymagająca :)
ja muszę się dopiero w kalendarz zaopatrzyć:)
OdpowiedzUsuńserio?:) bardzo chętnie. napisz do mnie, to Ci wyślę adres. karina215@tlen.pl
UsuńOczywiście, spróbować trzeba zawsze:) Jeden głos już masz-mój:)
OdpowiedzUsuńprzez bardzo długi czas nie mogłam skomentować Twoich notek za co przepraszam, ale już odkryłam swoj błąd i obiecuję poprawę:] Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńhaha ta babka z wioha.pl mnie rozwala >.<
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie !
http://my-live-my-crazy-live.blogspot.com/
no to zaszalalas :D mam nadzieje, ze A. szybko ogarnie, ze po pijaku naprawde gada sie glupoty i nie oznacza to nic powaznego.
OdpowiedzUsuńej, przynajmniej masz duze cycki.
Ostro;-)
OdpowiedzUsuńNo to pobalowałaś w tego sylwestra. Szanowny pan A. musiał się nieźle poczuć.
OdpowiedzUsuńNapisałam nowy post i jak będziesz miała chwilę to Cię zapraszam!
ju-es-ej.blog.onet.pl
Alkohol jest zdecydowanie średnim przyjacielem... nie polecam dłuższej znajomości... jego podpowiedzi bywają niekoniecznie dobre...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twoją wagę i samopoczucie... polecam znaleźć jakiś sport, który polubisz :) dzięki temu dieta będzie zdrowsza, a samopoczucie na pewno Ci się poprawi... wiesz... endorfiny :)
P.S. Ależ spłyciłaś mój wywód o dbaniu o siebie ;p jakimś Regutermem!!! No wiesz :)