Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i o serce olśnione czułością. — Albert Camus
- Zbiłam szklankę z ostatnią colą to pójdę po picie. Sprzątnijcie, a ja zaraz wracam.
- Jesteś pewna? - spytał mnie mój A. z troską w głosie.
- No jasne, jest jeszcze wcześnie, mam ochotę się przejść i jeszcze trochę upić, więc dokupię przy okazji wódki.
- Ale na pewno? Może pójść z Tobą?
Zapewniwszy po raz kolejny, że sobie poradzę, że jestem dorosła i jest dopiero 22, a sklep jest o rzut beretem, wyszłam z jego pieniędzmi (bo to ujma, jakbym zapłaciła za coś sama, chyba). Chętnie oderwałam się od rzeczywistości, padał śnieg, na dworze było ślicznie. Przestraszyłam się, jakiś pijanych, krzyczących kolesi, przyspieszyłam, ale nie gonili mnie, więc na luzie już wracałam do A.
Telefon:
- Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? - moje Kochanie jednak długo nie wytrzymało. Wiedziałam, że ma wyrzuty sumienia, że puścił mnie samą.
- No tak, już wracam
- Co taka zdyszana? Stało się coś?
- No nie ale wzięłam kilka rzeczy więcej, więc mi ciężko, a musiałam przyspieszyć, bo jacyś kolesie...
- Stój gdzie jesteś zaraz będę!
- Misiek nic mi nie jest, naprawdę... Zaraz będę.
Rozłączyłam się, wróciłam do domu, a Misiek siedział już na ganku czatując na mnie. Za nim już schodził, jego współlokator J:
- To kogo bijemy? Jak się ubiorę jeszcze ich dogonimy!
Z J. łączą mnie dziwne relacje. Na co dzień traktuje mnie, jak siostrę, ale po pijaku zaczyna się zachowywać niestosownie, powtarzając, czego to by nie chciał, gdybym nie była dziewczyną jego najlepszego kumpla. Aczkolwiek te momenty zazwyczaj olewam. Pijani dziwne rzeczy gadają/robią, więc nie wnikam,czy mu się chce (wiadomo czego), więc bredzi, czy jest szczery.
Ta sytuacja pokazuje troskę, jaką jestem otoczona. Niby chłopcy momentami zachowują się, jak małe dzieci (o 2 w nocy ściągnęli śnieg z dachu i zaczęli się rzucać śniegiem i lepić bałwana w przedpokoju), a jednak jak zgłodniałam, J. naznosił mi przekąsek, po czym jak zasnęłam u niego, przytulił i zaniósł na rękach do pokoju A. Ten oczywiście zajął się mną jeszcze lepiej i czulej.
Mogę przywołać wiele sytuacji, niektóre śmieszne, niektóre wzruszające, jak A. pokazał, jak dba o mnie. Pamiętam, jak zwymiotowałam na jego narzędzia pijana, i nic nie powiedział, tylko rozebrał, zaniósł do wanny, wykąpał, ubrał, okrył. Pamiętam, jak kochaliśmy się w zimnym miejscu i zamiast się skupić na rozkoszy pilnował, aby nie spadła ze mnie kołdra. Albo jak miałam gorączkę i cała się trzęsłam -tulił mnie całą noc. Pamiętam też jak byłam cała obolała, ale chcąc seksu zaczęłam grę wstępną. Skrzywiłam się pod, którymś z jego dotknięć, a ten prawie się popłakał, że sprawił mi ból.
Na co dzień nie jest za słodki. Uwielbia mi dopiec, pojechać, razem z J., rzuca złośliwości. Jednakże, jak tylko coś mnie boli, albo coś mi grozi, zaraz jest przy mnie i czuwa. Odnoszę wtedy wrażenie, że przejmuje się moim cierpieniem bardziej niż ja. Za nic w świecie nie oddałabym, ani jednego buziaka w czoło, czy czubek nosa, ani jego ciepłych ramion. Oto ja! Sierota, która znalazła w końcu dla siebie dom.
Ludzie często zadowalają się samą namiętnością w związku. Czując siły pociąg do kogoś, nie tylko seksualny, nie zwracają uwagi na resztę. Mózg wytwarza uzależniające substancje - jesteśmy w sidłach zauroczenia i koniec. Nie myślimy racjonalnie, więc nie możemy skorygować swojego wyboru, zauważyć wad partnera, więc wystawiamy się na bolesne rozczarowania - dobrowolnie.
Ponoć są tylko 3, lub aż, gdy jesteśmy w sidłach namiętności, warunki, które spełnione mogą uchronić nas przed niewiernością drugiego, czy przed rozpadem związku.
1) namiętność - są to b. silne emocje, często sprzeczne, jest to złość, ale i pożądanie, czy tęsknota; niestety bardzo szybko się w związku wypala, przez, co ludzie zaczynają szukać ekscytacji w innych ramionach
2) intymność - rośnie wraz z długością związku. Jest to zaufanie, wzajemne poznanie siebie nawet w najobskurniejszych sytuacjach.
3) zaangażowanie - jedyna świadoma czynność, dzięki której podejmujemy wybór nad wkładaniem wysiłku w dany związek. Wybór ten podejmujemy codziennie! Nie ma urlopu!
Zastanawia mnie, jak to jest, że ja, bez żadnych wzorców trafiłam na loterii faceta, który np. ma ochotę tylko mnie pieścić, rezygnując ze swojej przyjemności. A niektórzy z dobrych domów powybierają sobie, jakieś patologie, którym często gęsto chodzi tylko o seks. Nawet taki J. - do rany przyłóż, interesownie, czy nie. Czuję się bezpieczna i szczęśliwa.
Przeraża mnie jednak, że problemy z jakimi ludzie trafiają na moje forum psychologiczne, to głównie w miłości i związku i, że wielu z tych ludzi, którzy nawet jak już coś sobie poukładają - wraca do nas. Ich problemem nie są tylko zbyt pochopne śluby, dzieci, ale mylenie namiętności z intymnością. Odnoszę wrażenie, że wielu nie umie ich definiować i odróżniać, albo nie ma świadomości, że obie są potrzebne. Facet jest kochany, bo poprzytula przed seksem i potrzyma za rękę na mieście (zwykle facetów tematy się tyczą). Albo podejście: "tak, jesteśmy razem, nie on/ona nie wie o niczym, bo po co? mam kumpli/przyjaciółki, jej/jemu też mam się zwierzać? jak to?".
Według mnie związek bez przyjaźni jest bardzo narażony na rozpad. A Wy? Jak uważacie? Jak jest u Was? Co dominuje, czego brakuje? W jakim wykonaniu, Wy dostajecie czułość?